Rozdział 36

1.7K 164 33
                                    

Niektórych ludzi musisz poznać cztery razy:

w samotności, w towarzystwie, wśród rodziny

oraz wtedy,

gdy wasza znajomość nie przynosi tej osobie już żadnych korzyści.


        – Oli?

        – Tak? – Dziewczyna mruknęła cicho w odpowiedzi.

        Rudowłosa odwróciła głowę w stronę Antka, opierając się o jego ramię. Chociaż na dworze był mróz, a oni od jakiegoś czasu siedzieli na ławce, to jakoś nie było jej zimno. Chłopak był jej prywatnym, przenośnym grzejnikiem, który rozgrzewał ją od wewnątrz.

        – Wiesz, tamtego dnia, gdy się poznaliśmy, nie umiałem tego wyjaśnić, ale czułem, że to nie ostatni raz się spotykamy. Byłaś taką rudowłosą złośnicą, a ja od razu to pokochałem. Miałem wrażenie, że jeszcze nieźle namieszasz w moim życiu, więc byłem naprawdę zły – powiedział z delikatnym uśmiechem.

        – Dlaczego? – zapytała z zaciekawieniem.

        – Nie wiem, moje życie zawsze było uporządkowane, wiesz? A gdy ty się pojawiłaś, całe uporządkowanie szlag trafił – cicho się zaśmiał. – Próbowałem być zły, ale nigdy mi to nie wychodziło. A potem z każdym naszym spotkaniem uświadamiałaś mi, jak wyjątkowa jesteś, z każdym dniem coraz bardziej cię podziwiałem i byłem coraz bardziej zafascynowany. Ale do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, jak dobrym człowiekiem jesteś, Oli. Mówię teraz zupełnie poważnie – spojrzał jej w oczy.

        – Nie mów tak, nie ja jedna pomagam. Po drugie zrobiłam też wiele złych rzeczy – westchnęła.

        – Ale ty jedna masz tak ogromne serce w stosunku do innych i przestań wciąż się obwiniać o coś, czemu nie jesteś winna – szepnął, a jego oczy zabłyszczały radośnie. – Mój aniołek – pstryknął ją w nos.

        Ze śmiechem pokręciła głową, ale pocałowała go delikatnie w usta. Był naprawdę szalony i uroczy, a ona miała go tylko dla siebie i coraz bardziej jej się to podobało.

        Odkąd poprzedniego dnia opowiedziała mu o Grzegorzu, zaczął ją podziwiać i jeszcze częściej całować. Oczywiście nie miała nic przeciwko pocałunkom, ale uważała ten cały podziw za zbędny. W końcu, robiła to, co każdy powinien być w stanie zrobić.

        Już się obawiała przebiegu spotkania z Grzegorzem. Jak oboje zaczną ją wychwalać, to chyba zwariuje...

        Zdecydowanie ją przeceniali.

        Antek wykorzystując chwilowe zamyślenie swojej dziewczyny, z chytrym uśmiechem złapał ją w pasie i zanim Oliwia zdążyła się zorientować, co ten zamierza, już wylądowała w śniegu. Cicho pisnęła, czując ogarniające ją zimno i śnieg, który dostał się jej pod kurtkę, a potem, jakby tego było mało, czarnowłosy położył się na niej, szeroko się uśmiechając.

        – Ty idioto – krzyknęła przez śmiech, uderzając go zmarzniętymi dłońmi po torsie.

        – Już się tak nie denerwuj. Do twarzy ci ze śniegiem, bałwanku – wyszczerzył się, a w jego policzkach pojawiły się jej ulubione dołeczki.

        Oburzona chwyciła w dłoń garść śniegu i z impetem przytknęła ją do jego twarzy, wywołując jego głośny krzyk. Jak poparzony zaczął strzepywać z siebie śnieg, a rudowłosa nie mogła przestać się śmiać.

Szukając ukojeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz