Rozdział 25

1.8K 169 29
                                    

Nawet jeśli czasami wydaje Ci się to zupełnie niemożliwe,

to uważam, że każdy z nas ma swojego anioła stróża,

który pomaga nam w tych najgorszych chwilach,

gdy sami nie dalibyśmy sobie rady...

Są to z pozoru zwykłe osoby, które zawsze się o nas troszczą.

Bez względu na wszystko.


        W pomieszczeniu z każdą chwilą robiło się ciszej, mimo dudniącej muzyki płynącej z narożnych głośników. Kolejne osoby odpływały pod wpływem zmieszania różnego rodzaju narkotyków i alkoholu, a inne zajmowały się sobą, w dosłownym znaczeniu tego słowa.

        Oliwia siedząca na skórzanej, czerwonej kanapie nie dostrzegała już nawet, że ludzie wokół niej niemal pieprzyli się ze sobą, nie zwracając uwagi na towarzystwo. W tamtym momencie nie była w stanie skupić się na czymkolwiek, zwłaszcza na tak nieważnych dla niej samej rzeczy.

        – No dalej, kochanie. Chyba nie chcesz zostać w tyle. – Tuż przy uchu usłyszała zachrypnięty głos bruneta.

        Może była to wina wcześniej zażytych narkotyków, ale jego słowa wydawały się jej tak bardzo kuszące i właściwe. Co miała do stracenia? Nic, mogła tylko zyskać chwilę zapomnienia i spokoju od duszących ją wspomnień. A przecież tak bardzo tego pragnęła...

        Wyostrzonym wzrokiem spojrzała na drewniany stolik, na którym Karol przygotowywał dla niej kolejną porcję narkotyku. Kartą kredytową uformował mały pasek z białej sypkiej substancji. Zwinął banknot w rulonik i podał go rudowłosej, patrząc na nią z uśmiechem i zachętą w oczach.

        Chociaż nie był to tak do końca szczery gest, to dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i bez zastanowienia chwyciła banknot. Pochyliła głowę nad stolikiem i przyłożyła jedną stronę rulonu do swojego nosa, a potem wciągnęła leżącą na stole kokainę. W nosie poczuła nagłe pieczenie, a jej głowa zdawała się być lżejsza niż kiedykolwiek.

        Uwielbiała ten moment, bo nic innego nie gościło wtedy w jej głowie. Czuła się taka wolna i radosna, jakby na świecie nie istniały żadne problemy, jakby nie miała żadnych złych wspomnień. Ale w końcu właśnie tego chciała... Zapomnienia.

        – Świetnie sobie radzisz, skarbie – usłyszała przy uchu cichą pochwałę, a potem poczuła, jak na jej udzie pojawia się duża dłoń, która gładziła ją przez materiał spodni.

        Rudowłosa była jednak tak bardzo otumaniona nielegalną substancją, że nie wydawało się jej to niewłaściwe. Wręcz przeciwnie, zdawało się jej to zupełnie na miejscu. Dlatego też zamiast go odepchnąć, cicho się zaśmiała i oparła plecami o kanapę.

        Nuciła pod nosem muzykę, która leciała gdzieś w tle, a oczy przymknęła, wyobrażając sobie, jak kąpie się w morzu pełnym wzburzonych fal. Widziała, jak woda delikatnie pieści jej skórę, a słońce rozgrzewa jej policzki. Pływa pośród błękitnej wody, a żadne problemy nie istnieją. I właśnie wtedy poczuła ciepłe dłonie oplatające ją od tyłu. Cicho się zaśmiała, a na jej policzku wylądowała mokra dłoń.

        – Cześć, kochanie. Pięknie wyglądasz – szepnął Antek, przesuwając swoje usta po jej szyi. – Moja, tylko moja już na zawsze – dodał opiekuńczo.

Szukając ukojeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz