FOURTEEN

249 29 9
                                    

And every single day
A part of my soul is fading
But now, by letting go somehow
Unshackled and unbound
I'm calling out your name, I'm fading
So save me from what I've become

Decyfer Down – Fading

Który na pierwszy ogień?

Przełykam ślinę głośniej, niż powinienem i przeczesuję ręką włosy. Czuję, jak serce wręcz obija mi się o żebra, próbując wyskoczyć mi z piersi. Patrzę w jeden punkt, nie ruszając głową choćby o milimetr, ale świat i tak wiruje. Widzę kolorowe plamy, ale nie mogę skupić się na nich na tyle długo, by dostrzec konkretny kształt. Czuję, że moja broda drga, więc pocieram miejsce tuż pod ustami, mając nadzieję, że to cokolwiek da.

Dla niektórych przejście szkolnym korytarzem to piekło. Wystarczy spojrzeć na pojedyncze jednostki – kurczowo trzymające podręczniki, idące ze spuszczoną głową, przygarbione, uciekające wzrokiem – i od razu wiemy, z kim mamy do czynienia. Liceum to cholerna dżungla, w której liczy się wiele, tak naprawdę, nieistotnych rzeczy. Dzisiaj mam wrażenie, że jestem jednym z tych uczniów. Stoję wrośnięty w podłogę, nie mogąc zrobić kroku w przód. Mam wrażenie, że moje dłonie także lekko drżą, a okulary zsuwają mi się z nosa tak bardzo, że to doprowadza mnie do szewskiej pasji.

Robię głęboki wdech, a potem powoli wypuszczam powietrze, zaciskając pięści. Niektórzy przygarbieni uciekają od oceniających spojrzeń, inni od tłumu ludzi, a ja...

Ja uciekam od samego siebie.

Towarzyszące mi uczucie niepokoju sprawia, że mam ochotę uciec. Kiedy wychodziłem dziś z domu, wszystko było w jak najlepszym porządku. Podczas przejażdżki z Kianem dużo się śmiałem, gadaliśmy o wpadce na ostatnim meczu w jego szkole, a później wspólnie słuchaliśmy jednej z płyt Joy Division, która koniec końców okazała się być konkretnie porysowanym dyskiem ze składanką utworów Arctic Monkeys i The Neighbourhood. Przez te kilkanaście minut w jego Nissanie czułem się tak, jak naprawdę powinienem czuć się w ciągu ostatnich dni. Wolny, spokojny, rozbawiony.

Inaczej niż teraz...

Jestem pewien, że moje ramiona okrywają się gęsią skórką, chociaż mam na sobie koszulę z długim rękawem i nie jestem w stanie stwierdzić tego na sto procent. Zapięty kołnierzyk drażni mnie, więc poprawiam go po raz kolejny. Opieram się o swoją szafkę, od ponad pięciu minut stojąc w tym samym miejscu. Słyszę tylko huk rozmów, nic konkretnego, na czym mógłbym się skupić.

Niepokój ciągle rośnie. Im dłużej jestem na korytarzu, tym bardziej wariuję. Najgorsze jest to, że nic nie mogę na to poradzić. Nie jestem też w stanie iść na lekcję, kiedy czuję się, jakbym zaraz miał wybuchnąć. Zmiany nastrojów atakują mnie po raz kolejny. Tym razem czuję się po prostu... Przerażony.

– Reece?

Przeklinam głośno, kiedy czyjaś dłoń ląduje na moim ramieniu. Łapię się za serce, dopiero wtedy zauważając Dennisa, patrzącego na mnie sceptycznie. Mruży oczy, przekręcając głowę w bok tak, że jego czapka prawie zsuwa się z włosów.

– Co jest? – sapię, próbując uspokoić oddech.

To nieodpowiedni moment na przyjazne rozmowy. Muszę się stąd zmyć i przeczekać gdzieś lekcję, aż ten głupi atak przejdzie.

– To pytanie powinienem zadać tobie. Wyglądasz... Dziwnie. Widziałeś się dziś w lustrze? Masz je w ogóle? – pyta Denny, wyciągając z kieszeni swojego smartfona.

Kiedy ekran telefonu rozświetla się, chłopak włącza aparat, a potem unosi komórkę na wysokość mojej twarzy. Gdyby Dennis nie potraktował swojego pytania jako retoryczne, odpowiedź nie byłaby przecząca. W obiektywie widzę siebie inaczej. Minęły zaledwie dwie lekcje, ale wyglądam jak śmierć. Cienie pod oczami robią się ciemniejsze, a moje włosy sterczą na wszystkie strony, jakbym rano wcale ich nie układał. Wyglądam... Źle.

Reece | DE#0,75Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz