SEVENTY EIGHT

92 11 2
                                    

'Cause everybody I know, everybody I know
Is growing old, is growing old too quickly
And I don't wanna go
No how am I supposed to slow it down so I can figure out who I am?

Judah & The Lion – Suit and jacket

W tym roku podbijasz Australię?

Brad

Grudniowe powietrze pachnie wolnością i rybami. Bez względu na to, jak obleśnie może to brzmieć, właśnie z tym kojarzę lato. Wspominając o rybach, myślę tak naprawdę o oceanie, bo to zwykle nad nim spędzam całe wakacje. Chociaż szkoła jeszcze się nie skończyła, na plaży aż roi się od nastolatków, wygrzewających się w słońcu. Teoretycznie życie zawsze wygląda tutaj w ten sposób, ale teraz na twarzach młodych ludzi widnieją beztroskie uśmiechy. Wszyscy są w dobrych humorach, bo już niedługo nadejdą dwa miesiące laby.

Obserwuję, jak grupa znajomych gra w piłkę plażową. Wiatr znosi ją, a jedna z drużyn oskarża drugą o kantowanie. Chętnie bym się do nich przyłączył, ale już na pierwszy rzut oka widać, że to zgrana paczka przyjaciół, która raczej nie wpuści w swoje progi jakiegoś outsidera. Ale to mi nie przeszkadza, i tak mam pełne ręce roboty.

Przesypuję piasek przez palce, spoglądając na surferów. Żałuję, że tym razem nie będzie mi dane popływać, mamy już inne plany. Wiem jednak, że przyjadę do Gold Coast za parę tygodni i wtedy skorzystam z wysokich fal. Niedługo miasto – a właściwie plaża – zostanie oblężone przez turystów i fanów leżakowania, więc ciężko będzie o choćby kawałek własnego miejsca, ale do tego też już przywykłem. Co roku tak wygląda, nawet w Brisbane. Jako że tam nie ma jednak prawdziwych plaż, wszyscy skupiają się na tej sztucznej w South Bank i w okresie letnim to najbardziej zaludnione miejsce w całym mieście. Szkoda tylko, że tam nie da się surfować...

Moja komórka zaczyna wyć. Piosenka Green Day zwraca uwagę kilku osób, które razem ze mną siedzą przy promenadzie. Wydobywam urządzenie z kieszeni i zerkam na ekran. To tata; mam ochotę zignorować jego połączenie i wmówić mu, że nie wiem o tym, że do mnie dzwonił, ale w ostatniej chwili postanawiam zaryzykować. Zamiast uspokajającego szumu fal, w słuchawce słyszę krzyki swoich braci.

Czar pryska.

– Brad? – krzyczy tata, najpewniej nie słysząc mnie przez te drące się potwory. – Wróć do portu, wszystko już gotowe. Za dziesięć minut wypływamy!

Mruczę pod nosem, że zaraz będę, a potem się rozłączam. Z ciężkim westchnięciem dźwigam się z piasku i otrzepuję tyłek, wychodząc na promenadę. Port znajduje się po drugiej stronie parku, więc postanawiam skrócić sobie drogę, idąc tamtędy. Nieuchronnie oddalam się od bryzy, zapachu oceanu i pisków dziewczyn, grających w piłkę plażową. Jednak im bliżej portu jestem, tym wyraźniej słyszę wszystkie odgłosy zabawy, dochodzące z Sea World, znajdującego się nieopodal. Tam też udam się w nadchodzące wakacje.

Docieram do portu i szukam rodziców. Nigdzie ich nie dostrzegam, ale muszą być w pobliżu. Jestem przed czasem, a przecież nie wypłynęliby beze mnie tak po prostu. Jeśli to zrobili – nie będę narzekał. Mam przy sobie trochę pieniędzy i pewnie znajdę coś do roboty, nim wrócą.

– Brad, tutaj! – Znajomy głos dociera gdzieś z lewej, więc odwracam głowę w tamtą stronę.

Mama stoi na pokładzie łodzi i wymachuje do mnie rękoma, a stojący obok niej Ryder i Jaxon wyglądają, jakby rzucali mi wyzwanie. Jeśli odważę się wejść na pokład, pewnie wypchną mnie za burtę. Podnoszę rękawicę, ja przynajmniej potrafię pływać. Wchodzę na łajbę w akompaniamencie narzekań mamy, która powtarza tylko, że niepotrzebnie się oddalałem. Puszczam jej uwagi mimo uszu i idę się rozejrzeć.

Reece | DE#0,75Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz