TWENTY SEVEN

194 21 52
                                    

So a day when you've lost yourself completely
Could be a night when your life ends
Such a heart that will lead you to deceiving
All the pain held in your
Hands are shaking cold
Your hands are mine to hold

The All-American Rejects – Move Along

I nic nie powiesz?

– Do zobaczenia na następnej lekcji. Nie zapomnijcie o pracy domowej! – woła nauczycielka angielskiego, kiedy w końcu dzwoni upragniony dzwonek na przerwę.

Zamykam zeszyt, w którym przez ostatnią godzinę ciągle coś notowałem, a potem wrzucam go do plecaka wraz z długopisem. Jeden dzień odpoczynku w trakcie tygodnia sprawił, że nagle zapomniałem, jak bardzo męczące są lekcje. Mam już dość, nawet jeśli w szkole jestem dopiero od dwóch godzin.

Niestety kończąca się godzina zajęć z języka angielskiego oznacza tylko jedno – sprawdzian z matematyki. Dla mnie to nie problem jednak martwię się o Dennisa. Zapomnieliśmy umówić się na korepetycje i nie zdążyliśmy się spotkać przed tym, jak nauczycielka przyśpieszyła termin. A teraz nie wiem, co będzie i czy Denny sobie poradzi. Mogę obwiniać o to tylko siebie, bo nie przyszedłem wczoraj do szkoły. Jeśli Dennis dostanie kiepską ocenę...

Nie chcę go zawieść.

Na ostatnim sprawdzianie, który napisałem za niego, dostał czwórkę. Wiem, że mogłem się bardziej postarać, ale Soler sam powiedział mi później, że to nawet dobrze – gdyby nagle magicznie dostał piątkę, to na pewno by podpadło. Tylko czy tym razem też mam napisać go za niego? To z jednej strony nie w porządku, nie mogę do końca liceum pisać egzaminów za niego, ale nawaliłem i nie wiem, jak to naprawić.

Przybijam piątkę z Bradem, który także idzie na matematykę, wraz z Codym, a potem odbiegam w kierunku swojej sali. Pędzę korytarzami, przy okazji przecinając cały dziedziniec. Mamy jakieś dziesięć minut na szybką powtórkę materiału, mogę wierzyć, że Dennis da radę cokolwiek załapać.

Na hiszpańskim wydawał się dość wyluzowany, a zwykle w dni sprawdzianów bardzo się denerwuje. To po nim widać, choć on pewnie nie chciałby, aby tak było. Mimo wszystko dostrzegam małe szczegóły – wycieranie dłoni o spodnie, tupanie nogami, pstrykanie długopisem.

Ten dzień zaczął się naprawdę do bani, chociaż mogło być gorzej. Kian niewiele się do mnie odzywał, patrzył na moją zabandażowaną dłoń, uśmiechając się z kpiną, a potem rzucił tylko, że dziś po szkole wpadnie do mnie ze zdjęciami. Z ręką było już lepiej, ale ciągle mnie bolała. Gdy mama zdjęła mi dziś rano opatrunek, widziałem, że zdarta skóra powoli zaczynała błyszczeć, a wokół kostek tworzył się ogromny siniak. Nie wiedziałem, kiedy znów będę mógł zagrać na gitarze, na razie nie widziałem ku temu opcji.

Przepchnąłem się przez grupę uczniów, wpadając na kilku z nich. Przeprosiłem szybko któregoś z nich, a potem ruszyłem dalej. Dlaczego nie mogłem wpaść na Juliette? Naprawdę znałem te wszystkie historie, w których ludzie wpadali na siebie na szkolnym korytarzu, upuszczali książki, a potem zbierali je, patrząc sobie w oczy. Romantyczne w cholerę, tylko że chyba mało prawdopodobne. Nie miałem jeszcze okazji wpaść na Juliette, a nie zamierzałem specjalnie w nią wleźć. Nie tylko dlatego, że byłoby to dość idiotyczne z mojej strony, ale Rivers przecież miała wypadek i naprawdę się poobijała, a ja nie chciałem zrobić jej krzywdy.

Ale gdyby to miałoby mi jakoś pomóc?

Nie, nie. Nie zrobiłbym tego tak czy tak. To byłoby naprawdę żałosne. Może śmieszne, bo Kian pewnie posikałby się ze śmiechu, gdyby o tym usłyszał, ale nadal żałosne.

Reece | DE#0,75Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz