Stop with the fighting
I know it's the right thing
I won't let you do this
We have to get through thisAll That Remains – For you
Myślisz, że kiedyś spełnimy nasze marzenia?
Czuję się abstrakcyjnie. Na ten dzień czekałem tyle miesięcy, że kiedy w końcu nadszedł, nie mogę pozbyć się wrażenia, że coś tutaj jest nie tak. Ale to prawda, już dziś rozpoczynają się wakacje. Jeszcze tylko kilka godzin, a szkoła wreszcie się skończy. Przynajmniej na te dwa miesiące. Ta myśl mnie pokrzepia i sprawia, że rośnie we mnie nadzieja na lepsze jutro. Moje serce nie należy do najlżejszych, ale zdaje się, że kamień wreszcie z niego spada. Przynajmniej na trochę wiele zmartwień osunie się w cień, nie tylko moich. Dennis odetchnął dziś z ulgą, że przynajmniej na jakiś czas nie będzie musiał męczyć się z matematyką, a Cody z francuskim.
Odwracam się w stronę publiczności. Serce bije mi niemiarowo, zaciskam szczękę, przesuwając spojrzeniem po uczniach – ubranych w granatowe togi – oraz ich rodzicach, z dumą wpatrujących się w scenę, na której przemawia dyrektor. Uparcie spoglądam w tłum, jakbym miał tam kogoś dostrzec. Ale przecież nikogo tam nie ma. Towarzyszy mi tylko Sonia, która siedzi niedaleko, drżącymi dłońmi trzymając kartki ze swoją przemową.
Już na pierwszy rzut oka wygląda, jakby miała się rozpłakać. Stres pozostawia na jej twarzy brzydki grymas. Próbuję zwrócić jej uwagę, a kiedy mi się to udaje, posyłam jej pocieszający uśmiech. Nie odpowiada na niego, patrzy na mnie żałosnym wzrokiem, zagryzając dolną wargę, aż ta bieleje. Spuszczam wzrok, zagubiony. Nie wiem, jak ją pocieszyć. Czy wystarczy moja pewność, że dziewczyna sobie poradzi? Bo wiem, że to zrobi. Nie z takimi rzeczami sobie radzimy, mówię to z doświadczenia.
Dyrektor kończy swoją przemowę. Zebrani zaczynają klaskać, jeden z maturzystów wiwatuje, za co obrywa w tył głowy. Mężczyzna na scenie patrzy na niego z pobłażliwym uśmiechem, a potem siada tuż obok Sonii. Która w ciągu tych kilku minut zrobiła się blada jak ściana. Rozmawia z nią przyciszonym głosem, kiedy przy mównicy staje przewodnicząca samorządu. Dyrektor skupia uwagę na uczennicy, a Sonia miętosi w dłoni skrawek jej granatowej marynarki. Wszyscy ubraliśmy się dziś na granatowo, a co jest przezabawne – to całkowity zbieg okoliczności. Kiedy przyjechałem po Sonię swoim granatowym samochodem, parsknęliśmy śmiechem.
Znów przenoszę wzrok na publikę. Nie powinienem się denerwować, bo nie ma czym. Chyba jednak boję się o Sonię. Pomimo swojej pewności, też zaczynam panikować za naszą dwójkę. Ciężkie uderzenia mojego serca wydają mi się tak głośne, że słyszy je cała szkoła. Kiedy przełykam, mam wrażenie, że wszyscy patrzą tylko na mnie. Wiem, że kiedy tylko znajdę się przy pianinie, to wszystko przejdzie.
Muzyka mnie uratuje. Kiedy zaśpiewam, stres ze mnie zejdzie. Dziś nadszedł dzień, by pozwolić muzyce na podanie mi pomocnej dłoni. Od jakiegoś czasu się nie dogadywaliśmy, ale koniec z tym. Koniec z walkami, które są bezcelowe. Muszę po prostu przez to przejść i dziś to zrobię. Spalę za sobą wszystkie mosty, jakie zbudowałem, bo więcej mi się nie przydadzą.
Przewodnicząca samorządu również kończy swoją przemowę, a ja łapię się na tym, że kompletnie jej nie słuchałem. Po twarzach zgromadzonych widzę jednak, że im się spodobała. Teraz czas na Sonię. Kompletnie bladą, rozedrganą i bliską płaczu. Kiedy dziewczyna wstaje, ja również się podnoszę, bo mam plan. Sonia spogląda na mnie oszołomiona, niepewna tym, co zamierzam, ale robię krok w jej kierunku, kładąc jej dłoń na ramieniu.
– Co robisz? – wyszeptuje pytanie, a w jej oczach, pomimo strachu, majaczy złość. Nie lubi, kiedy coś idzie niezgodnie z planem.
– Zaufaj mi – odpowiadam tylko, oddalając się od niej.
CZYTASZ
Reece | DE#0,75
Novela JuvenilPREQUEL POWIEŚCI "JULIETTE" WYMAGANA ZNAJOMOŚĆ PIERWSZEJ CZĘŚCI Double Exposure #0,75 Reece jest zapalonym muzykiem - nie wyobraża sobie życia bez swojego rockowego zespołu i jest pewien, że właśnie to chce robić w przyszłości, grać. Jest utal...