I should have seen it from the start
That you would rip my heart to pieces and then throw it into the trunk of your car
Drive to the edge of the city, erasing any trace we were together before you felt guiltyOur Last Night – Reality Without You
Może zostaniesz na dłużej?
Ostatnie, czego chciałem w czwartek, to iść do szkoły. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że jakimś psim swędem uda mi się uniknąć szkoły do końca tygodnia, ale okazało się, że taka ewentualność nie wchodzi w rachubę. Nazbierałem trochę nieobecności, zapowiedziano mi kolejny test i muszę zjawić się na zajęciach, bo mama nie może bez końca mnie usprawiedliwiać. Myślałem też, że obecność Rune'a będzie dobrym argumentem, żeby omijać szkołę szerokim łukiem, ale to również nie podziałało.
Im dłuższe przerwy od zajęć robię, tym ciężej jest mi tutaj wrócić. Nie jestem sam – moi przyjaciele też są obecni na dzisiejszych zajęciach, ale to kiepskie pocieszenie, bo i tak musimy siedzieć tu przez osiem godzin, gapiąc się w tablicę. Ile bym dał, by móc robić teraz coś ciekawszego... Byłbym w stanie znosić wszystkie wścibskie pytania Rune'a albo pomagać Kianowi pakować wszystkie rzeczy.
W końcu do jego wyjazdu zostało coraz mniej czasu. Jutro ma odbyć się pożegnalny grill, a w poniedziałek Kian wsiądzie na pokład samolotu. Czas ucieka mi przez palce. Mam wrażenie, że wczoraj był jeszcze wrzesień, potem mrugnąłem i nagle mamy drugą połowę listopada. Czy czas wcześniej też leciał tak szybko? Bo teraz pędzi i nie ma dla mnie litości. No nieważne, obiecałem sobie, że te ostatnie dni spędzę... w miłej atmosferze.
Nie mam nawet sił, by cokolwiek robić. Poddaję się. Te słowa nigdy jeszcze nie przeszły mi przez usta i nie wiem, czy kiedykolwiek przejdą, ale chyba najwyższy czas, by się poddać. Nic więcej nie mogę zrobić, moje humorki na nic się nie zdadzą.
Nerwowo zerkam na zegarek w telefonie. Przyszedłem do szkoły na kilka godzin, jestem zwolniony z ostatnich lekcji, Kian – który oficjalnie nie jest już uczniem swojego liceum, jak dowiedziałem się wczoraj – przyjedzie po mnie, kiedy skończę zajęcia. Będę za tył tęsknił. Od paru lat jeździmy razem do szkoły i ze szkoły, a teraz... nasza tradycja dobiegła końca. W ostatniej klasie nie będzie mnie już podwozić i możliwe, że nie przejedzie się już jako pasażer mojego samochodu. W końcu termin egzaminu mam po jego wyjeździe.
Przestań o tym myśleć, Reece.
Modląc się, aby przerwa wreszcie się skończyła, bym mógł zająć umysł fizyką, zostawiam plecak pod salą i idę przed siebie, gdzie mnie nogi poniosą. Aby przynajmniej trochę zagłuszyć myśli, wtykam do uszu słuchawki, a na Spotify wybieram piosenkę Play The Victim od The Word Alive. Nie słuchałem jej od kilku miesięcy. Kiedy się zaczyna, poruszam lekko głową, czując, że negatywna energia powoli mnie opuszcza.
Od jakiegoś czasu nieustannie balansuję na granicy ataku paniki i ataku agresji; nie wiem, co jest gorsze. Tyle uczuć się we mnie kumuluje, a ja nie wiem, na co je przeznaczyć. Piosenek skończyć nie potrafię, gram, kiedy akurat mam czas – a ostatnio jest go jakoś mniej – a w dodatku kręcę się bezmyślnie w kółko, tylko go tracąc. Ilekroć wydaje mi się, że jestem w punkcie wyjścia, zaraz znów wracam do samego początku. Po raz pierwszy od dawna chcę po prostu wybuchnąć. I to nie tak przysłowiowo. Atak zawsze zostawia mnie lżejszego, tego właśnie potrzebuję.
Muszę wywołać atak.
To wydaje się tak proste, a jednak... nie wiem, jak do niego doprowadzić. W końcu w gruncie rzeczy nad tym nie panuję. Teoretycznie staram się to kontrolować, ale to przychodzi tak nagle, że nie jestem w stanie stanąć pośrodku dziedzińca i dostać ataku. Któryś z nich wkrótce uderzy, kiedy oczywiście nie będę się spodziewać. Wystarczy tylko iskra.
CZYTASZ
Reece | DE#0,75
Teen FictionPREQUEL POWIEŚCI "JULIETTE" WYMAGANA ZNAJOMOŚĆ PIERWSZEJ CZĘŚCI Double Exposure #0,75 Reece jest zapalonym muzykiem - nie wyobraża sobie życia bez swojego rockowego zespołu i jest pewien, że właśnie to chce robić w przyszłości, grać. Jest utal...