FORTY

187 18 36
                                    

An empty room,
I'm empty too
And everything reminds me of you
So many things
I shouldn't have missed

Marianas Trench – Fallout

No to po grzyba się pytasz?

Wkładam czapkę, naciągając ją porządnie, bo nie zdążyłem umyć włosów, a potem szukam komórki po całym pokoju, bo Kian czeka już na mnie w samochodzie i trąbi, jakby się paliło. A wcale się nie pali, bo wyglądam jeszcze przez okno i macham do chłopaka, uśmiechając się głupkowato. Nie przewidziałem, że dzisiaj tak ciężko będzie mi się zwlec z łóżka, nawet jeśli mogłem się tego trochę spodziewać. Do pierwszej trzydzieści siedziałem nad piosenką na Halloween i okazało się, że pisanie muzyki szło mi, jak z płatka. Nie wiem, czemu wcześniej jakoś nie mogłem się nad tym skupić, ale teraz druga próba okazała się najlepsza.

Gorzej tylko, jeśli nie rozczytam swojego pisma przy przepisywaniu utworu na czysto. Już nie raz się tak zdarzyło, że całą czwórką musieliśmy rozkodowywać moje hieroglify. Szczęście, że niektóre takty znam na pamięć i jestem pewien, że jakoś się w tym połapię.

Kian trąbi po raz kolejny, kiedy wreszcie znajduję telefon, leżący pod moją poduszką. Przewracam oczami i łapię za plecak, przewieszając go sobie przez ramię. Zbiegam na parter, mijając tatę, który wziął na dzisiaj wolne. Nie wiem, czemu od samego rana jest na nogach, bo mi nie powiedział, ale przynajmniej naszykował dla mnie kanapki do szkoły.

– Kian strasznie się niecierpliwi – komentuje, gdy siadam na podłodze, by włożyć trampki. – Może go trochę pomęcz, jest dopiero za dwadzieścia.

– I kto to mówi, hm? –prycham na niego, wiążąc sznurówki.

– Wiesz, co? Tak sobie pomyślałem... może chciałbyś już przejechać się tym swoim autem?

Marszczę brwi, poprawiając nogawki czarnych spodni. Przelotnie zerkam do lustra, by skontrolować, czy nie wyglądam aby jak jakiś potarganiec. Na szczęście moja biała koszulka jest świeżo wyprana i nie narobię sobie wstydu, wychodząc tak z domu. Szkoda tylko, że nie zdążyłem umyć tych przeklętych włosów i teraz będę musiał udawać, że w czapce wcale nie jest mi ciepło.

– Przecież już nim jechałem – przypominam ojcu, podchodząc do drzwi. Kian zabije mnie, jeśli zaraz nie opuszczę domu.

– Miałeś zapisać się na jazdy, prawda? Mogę wpisać cię na lekcje internetowo, a dzisiaj wezmę cię gdzieś za miasto i pokażę ci podstawy. Wsiądziesz za kółko, ruszysz i przejedziesz się kawałek.

– Serio?

– Serio, serio. I tak wiemy, że to ja albo mama musielibyśmy zawieźć cię do szkoły jazdy, więc zrobimy to nowocześnie. Tak jest cool, prawda? – Uśmiecham się do niego pobłażliwie.

– Ale wiesz, że dziś jest czwartek i jutro muszę wrócić do szkoły? Poza tym muszę spotkać się z Bradem, bo coś nie pasuje mi w linii basowej do piosenki.

– Znowu szukasz wymówek. – Macha dłonią lekceważąco, podprowadzając mnie do drzwi. – Niech Brad wpadnie na obiad, zrobicie, co trzeba, a potem odwieziemy go do domu i pojedziemy do Brookfield.

– No dobra, stoi. A teraz idę, trzymaj się i zrób coś dobrego do jedzenia.

– Piasek dostaniesz.

Mrużę oczy, patrząc na niego karcąco, a potem wychodzę. Od razu rzucam się biegiem w kierunku samochodu Kiana, bo ten już nim gazuje, jakby szykował się do jakiegoś wyścigu. Zajmuję miejsce pasażera, rzucając plecak między nogi.

Reece | DE#0,75Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz