Wspomnienie . . .

13 2 0
                                    

Drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł Kastor spoglądając na Labradora siedzącego przy mnie. Spałam. A przynajmniej tak to wyglądało. Prawda jest taka że byłam w stanie wszystko usłyszeć. Ale nie byłam już w stanie poruszyć się. Jakby jakaś energia ciągła mnie w dół.

-Jeszcze się nie obudziła??-spytał zaskoczony. Szybkim krokiem podszedł bliżej.

-Nawet nie drgnie. Starałem się ją wybudzić ale nic nie działa. Na pewno to nie przez Frauła. Musi być to coś innego.-przez chwilę milczeli.

-Czy może być to Cień??-odparł chłodnym głosem Kastor. Pierwszy raz usłyszałam jego poważny ton głosu.

-Nie wykluczam tego. Jednak , jak by on to zrobił?-spojrzeli na siebie.

-Jeśli do południa się nie zbudzi będziemy musieli użyć księgi.-gdy usłyszałam te słowa od razu wiedziałam o jaką księgę chodzi. Ale jakim cudem oni ją mają?? One nie są tu bezpieczne!? Chyba że . . . No tak skurwiel na pewno to zrobił jak by inaczej. Wiele to tłumaczy. Aż za wiele. Dla tego mam trudności z używaniem mocy. Księgi mnie blokują. Mimo to jeszcze nie wszystko się wyjaśniło. Te przedziwne uczucie gdy na nich patrze , te pomniki i legenda . . . oraz dla czego oni mnie zostawili. Zadrżałam. . . Oni na prawdę mnie zostawili ?? Nie ma ich ?? Ale dla czego ?? Nie! Ja nie chce !! Wródźcie !! Gdzie jesteście ??? Mym ciałem zaczęły rządzić mocne drgawki.

-Co się dzieje ?!!!-powiedział głośno Kastor łapiąc moje barki.

-Nie wiem!!-złapał moje nogi. Zawołali którąś z sióstr by ta poszła po kogoś . . . Nie wiem nie usłyszałam. Drgawki były tak mocne że gdyby nie to że mnie trzymali dawno bym upadła na ziemię. Dźwięki dochodzące do mnie były bardzo niewyraźne. Czułam jak tracę kontrole.

-Co się dzieje !!!!???-usłyszałam niewyraźny głos starszego mężczyzny.

-Cień!!!

-Szybko zabierzcie ją z tond do sali obrad. Siostro zwołaj wolnych biskupów do utworzenia pieczęci szybko!!-poczułam że ktoś mnie podnosi i już nic więcej nie usłyszałam tak wyraźnie.

Cień?? Ale jak ?? Co to ma znaczyć ?? "Witaj Apocalypses dawno się nie widzieliśmy." Nie możliwe co ty tu robisz?! " To tak się witamy hahahah. Kiedyś byłaś milsza dla mnie." Nie przypominam sobie. "Nie wątpię. A wiesz czemu? Bo było to właśnie tutaj gdy zstąpiłaś z niebios na ziemię." Wiesz co tu się wydarzyło?? "Owszem wiem , pamiętam. Twoją pierwszą rodzinę. I klątwę. Pokaże ci jeśli tylko chcesz. A wiem że pragniesz tego."

- - - - - - - - - - - - - - -

Wielka sala. Na samym środku stały ogromne stoły ułożona na przeciwko siebie w odstępie pięciu metrów. Po jednej stronie zakończone pół łukiem. Druga zaś biegła aż do ściany. Przed zaokrągleniem stołów w środku stało pięciu biskupów kończący rysować pentagram składający się z wielu różnych symboli , podobnych do moich run. Szybko mnie w nim położyli i zaczęli wymawiać słowa jakieś modlitwy.

"Apocalypses nie zwracaj na nich uwagi , choć za mną a pokażę ci co chcesz ujrzeć. Choć." Nie byłam pewna co robić. Poczułam ogromny ból. Zagłuszył jej słowa. Całe ciało mnie paliło. Czułam ją w moim ciele. Rozchodziła się po mnie niczym krew. Ból rósł jeszcze bardziej. Moje ciało się miotało , nie mia łam nad nim władzy. Nie wiem jak długa wytrzymam dusić w sobie krzyk. Moje mięśnie napinały się. Nagle otworzyłam oczy. Biel. Wszędzie jest biało. Biały sufit. Białe ściany. Biała bariera. Przestałam czuć ból. Przestałam słyszeć cień. Me ciało uspokoiło się. Nieskazitelna biel. Nie nawiedzę jej. Jest taka delikatna , łagodna. Czemu mnie prześladujesz?? Czułam jak moje oczy pochłoną mrok. Ale nie czułam run. Czyżby to wina ksiąg?? Najpewniej. Podniosłam się. Chwiały mi się nogi. Nagle obraz przed moimi oczami znikł. Z mgły powstała kamienica. Ciemna , obskurna i brudna. Przede mną stała . . . ja. Musiało to być od razu po zejściu z nieba bo miałam na sobie ten sam struj. . . podarty i zniszczony. Jednakrze mój wygląd się różnił się. Ciemniejsza karnacja i czarne włosy. Szłam powoli. Sama nie wiedziałam czego szukam. Po chwili z drzwi jednego z domów wyszła młoda para. Ubrani w zimowe płaszcze ujrzeli mnie z dala. Moje serce zaczęło szybciej bić. Kobieta zakryła usta dłonią opatuloną w rękawiczkę. Mężczyzna spojrzał uważnie na mnie i podeszli bliżej.

-Wszystko w porządku??-spytała kobieta. Przykucnęli. Patrzyłam się na nich nie rozumiejąc o co im chodzi.

-Gdzie twoi rodzice?? Zgubiłaś się??

-Rodzice??-zapytałam się ich ze zdziwieniem.-Kto to rodzice?-kobieta zaczęła płakać. Mężczyzna spojrzał na nią. Obydwie mieli to samo na myśli. Wstali.

-Choć nie bój się zaopiekujemy się tobą.-wyciągną dłonie i czekał na mój ruch. Uśmiechał się swoją brodą. Wyciągnęłam ręce i podniósł mnie okrywając płaszczę i przytulając. I w tedy zaczął padać śnieg. Czarne miejsce zaczęło pokrywać się białymi płatkami. I nim się zdołałam obejrzeć już wszystko było białe.

Cień znikną. Oczy powróciły do dawnego stanu. Dusiłam w sobie krzyk. Oczy wypełniły się łzami. Trzęsłam się. Biskupi nie przestawali wymawiać modlitwy. Szukałam ich wzrokiem Nigdzie nie mogłam ujrzeć ich twarzy. Tak bardzo tego chce. Zobaczyć ich , usłyszeć radosny głos. Rozglądałam się. Widziałam jak siostry wstrzymywały łzy jak ja. Ale dla czego?? Moją uwagę przykuł chaos przy ścianie. Wstrzymałam powietrze. Ujrzałam ich twarze. Patrzyli mi się w oczy. Byli smutni. A im dużej wpatrywałam się w nich dostrzegałam ukryty strach. Ale nie przede mną tylko przed trym by nic mi się nie stało. Nie wytrzymałam. Poczułam ciepłą łzę spływającą mi po policzku. Delikatnie i powoli spływała po mojej zimnej skórze. Dotarła do kresu twarzy i spadała na podłogę. Gdy już miała dotknąć podłogi nagle pochłoną ją cień. Przybrał on kształt węża. Wił się po mojej nodze. Oplótł moje biodra. doszedł do ramion i owiną się wokół mojej szyj. Gdy już miał mnie ukąsić usłyszałam słowa księgi.

-Z bieli zrodzona. Na wieczną zapłatę zostałaś skazana. Mimo wolni kroczyć będziesz samotnie przez życie. Nikt słowa wypowiedzieć do ciebie nie może. Zamknęłaś swe serce przed Bogiem. Więc w jego imię uwierz .-Wąż zacisną się wokół mnie i pękł niczym szkło. Razem z nim znikną też pentagram. Moje nogi ugięły się pod ciężarowym ciała. Opadłam bezwładnie na ziemię. Widziałam jak wszyscy podbiegli do mnie. Mówili coś. Jednak ich głosy nie docierały do mnie. Jednakże otulały mnie jak kołdra z puchu. Poczułam dziwne ciepło. Patrzyłam na ich twarze. Martwili się ?? O mnie ?? Ale przecież ja już nie zasługuje na to. Po tym wszystkim co prze zemnie się stało już nie. Ujrzałam ich. Tak z pewnością wiele przeżyli. Takie same oczy jak u mnie. Piękne i smutne za razem. Ta głębia , którą się nienawidzi i kocha. Wyciągnęłam dłoń w ich kierunku.

Chcę ją ochronić.

Czy to aby na pewno koniec ..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz