Pokój . .!

11 2 0
                                    

Gdy drzwi się otworzyły ujrzeliśmy jak niegdyś pusty pokój stał się ogrodem. Weszłam zaszokowana do środka. Tam czekał już na mnie Labrador. Stał uśmiechnięty. Wszędzie były kwiaty , oplatywały ściany i sufit jak by ktoś pomalował je farbom. Mieniły się chyba wszystkimi znanymi mi kolorami a mimo to tworzyły piękny witraż. Nie mogłam się napatrzeć. Było tu pięknie. Nie sądziłam że ktoś kto mnie nie zna mógł by coś takiego dla nie zrobić.

-Widzę że ci się podoba.-wyrwał mnie z zachwytu głos Laba. Posłałam mu jedynie mały uśmiech , który trwał ułamek sekundy. Lecz po jego wyrazie twarzy wywnioskowałam że go dostrzegł.

-No postarałeś się Lab.-odparł Kastor rozglądając się. On jedynie się uśmiechną. Przez moment wszyscy milczeli. Każdy był skupiony na kompozycji stworzone przez biskupa. -W porządku. Powinniśmy iść na kolację.-spojrzał na pozostałych. Labrador pokiwał głowom a blondyn posłał mi pytające spojrzenie.

-Będę grzeczna.-odparłam sfrustrowana. Odwracając się do nich tyłem pokazując że jestem zła.

-No już dobrze.-wtrącił się Labrador.

-Wpadniemy po kolacji sprawdzić czy żyjesz o-wie-czko.-zaśmiał się Frau. Stali jeszcze przez moment czekając na moją reakcję. Ja jednak nie ruszyłam się z miejsca ani nie odpowiedziałam. Widząc to biskupi uznali że nie będą naciskać i wyszli. Podeszłam bliżej kwiatów. Wyciągnęłam rękę i delikatnie szłam nią po łodygach. Czując energie życiową roślin.

-Potraficie dochować sekretu?-zapytałam się ich. A te zdziwione iż wiem że rozumieją skierowały się w moją stronę.

-'Rozumiesz mowę roślin?'

-Owszem.-uśmiechnęłam się lecz ma twarz była smutna.

-'Ludzie są głusi na nasz głos. Więc jak to możliwe? Kim jesteś?'-zadawały niepewnie pytania.

-A czy potraficie utrzymać sekret w tajemnicy nawet przed nimi?-zaskoczone tym iż wymieniłam ich zastanawiały się nad odpowiedzą. Cichutko szeptały coś między sobą.

-'Tak'-odparły w końcu. Wiedząc że nikomu nie będą mogły zdradzić mojej tajemnicy.

-To dobrze.-ponownie się uśmiechnęłam i upadłam z bólu na kolana. Rozwinęłam przed nimi moje skrzydła. Były takie ciężkie i obolałe. Nawet nie wiem czy przypadkiem nie są większe niż były. Kwiaty zamilkły , nie spodziewały się takiego obrotu zdarzeń. Zaczęłam ciężej oddychać. Położyłam się na skrzydłach tak bym mogła je wyprostować. Poczułam się lepiej. Usłyszałam jak otwiera się okno i poczułam przyjemny chłodny wiatr.Nie wiem jak długo dam rade utrzymywać ludzką formę. Przymknęłam oczy a kwiaty zaczęły nucić jakąś melodie. Była spokojna delikatnie okrywała pustkę w moim sercu. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie miałam czegoś przy sobie gdy mnie znaleziono.

Zamknęłam oczy by odpocząć. Wiedziałam że jestem ograniczona przez czas i powinnam się ubrać ale zapach kwiatów zachęcił mnie to lenistwa. Nie wiem jak tak długo leżałam ale po jakimś czasie wyczułam dziwną energie. Kwiaty umilkły jak by się czegoś przestraszyły. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Nie dostrzegłam nic niepokojącego. Z wielkim trudem wstałam a z jeszcze większym schowałam skrzydła. Przytrzymałam się ściany i z jej pomocom przyczłapałam się do skrzyni i wyjęłam świeżą koszule. Powoli ją założyłam. pewniejszym już krokiem podeszłam do okna. Wpatrywałam się w gwieździste niebo. Było piękne. Warto jest się czasem zatrzymać i rozejrzeć. Spojrzeć na wszystko z innej strony. Świat w tedy staje się piękniejszy.

Gwiazdy ochoczo uśmiechały się do mnie a towarzyszący im wiatr uspokajał mnie. Ale skoro jest już noc czy przypadkiem biskupi nie powinni już dawno przyjść?? Coś musi być nie tak. Przeciągnęłam się by rozprostować trochę kręgosłup w nadziej iż to coś pomoże. Nie było już aż tak źle. Normalnym krokiem podeszła do drzwi i je otworzyłam. W jednej chwili zastygłam a me ciało oplątał cień nim zdążyłam co kol wiek zrobić zostałam splątana i pochłonięta.

Czy to aby na pewno koniec ..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz