Szczerość . . ?

11 0 0
                                    

Potem nastała cisza. Nic nie widziałam. Nie miałam również pojęcia co się działo. W którymś momencie poczułam wiatr na  polikach i ciepłe promienie słońca. Do mych uszu dotarł dźwięk liści , był tak kojący i delikatny. Moje ręce dotknęły trawy. A głowa była oparta na czyiś kolanach. Jego ręka bawiła się moimi włosami.

-Nie ładnie tak przegrywać.- powiedział do mnie delikatnym głosem.

-Czasem trzeba przegrać by móc zrozumieć swoje błędy. Zatrzymać się i spojrzeć do czego się dotarło i czy techno chcieliśmy. A na końcu postanowić co uczynić.- otworzyłam powoli oczy. Światło na początku mnie oślepiło.

Lecz gdy przyzwyczaiłam się ujrzałam ogród. Niekończące się pola zieleni posiane kwiatami i samotnym drzewem pod którym leżałam. Liście tańczyły na wietrze radosne a wiatr grał im melodie. Kolorowe kwiaty tworzyły mozaikę. Przepiękna cisza ale zarazem kująca w serce.

-Zmieniłaś się od tamtej pory wiesz?- odparł pochylając się nade mną. Czarne oczy , czarne włosy i gorzki uśmiech na twarzy.

-Nie tak bardzo jak myślisz.- odwzajemniłam uśmiech i położyłam dłoń na jego zimnym policzku.

-I co teraz? Musisz im powiedzieć kim jesteś. Przegrałaś turniej.- nie przestawał bawić się moimi włosami , które były wszędzie. Zajmowały jego kolana a także prowadziły pomiędzy mozaiką.

-Może to i lepiej?-zaskoczyłam go.-Mam czas , w końcu nie określili kiedy i w jaki sposób mam to zrobić. Szkoda mi jedynie tej wódki.- powstrzymał się od śmiechu. Odwrócił twarz starając to ukryć. Opuściłam dłoń. Gdy uspokoił się przyłożył czół do mojego.

-Przepraszam.-wyrzekł gorzko , pół szeptem.

-Za co??- zdziwiłam się.-O co Ci teraz chodzi?

-Wspomnienia są ważne a ja ci je odebrałem. Obiecuję , zwrócę je. Ale przepraszam ponownie gdyż zabiorę Ci jeszcze więcej. Mam inne zadanie , które wypełnię choćbym miał przepłacać to życiem. Przepraszam.- wyrzekł te słowo i rozpłynął się w powietrzu. Głowa opadła mi na trawę , oczy przepełniały łzy. Zamknęłam oczy a gdy ponownie je otworzyłam byłam już w kościele. Leżałam na łóżku w swoim pokoju. Kwiaty nuciły melodię życia. Po chwili dotarły do mnie dźwięk kłótni biskupów. Jak by inaczej. Wstrzymywała łzy , które i tak spływały mi po policzkach. Powoli się podniosłam i usiadłam na brzegu.

-Oo chyba nasza owieczka się obudziła.- powiedział wesołym głosem grał przerywając szarpaninę. Na podłodze leżały karty a oni siedzieli dookoła nich. Jednak gdy tylko ujrzał moja twarz uśmiech znikł ustępując miejsca zdziwieniu.

-Co się stało?-spytał równie zaskoczony Labrador. Ja jedynie kowalami głową zaczynając szlochać. Łzy płynęły strumieniami , poliki powoli zaczynały stawać się napuchnięte i zarumienione. Łzy przysłaniały mi co się dzieje w pokoju. Praktycznie nic nie widziałam.

Po chwili jednak poczułam czyjeś ramiona jak mnie ściskają. Bez żadnego zastanowienia wtuliłam się w nie i całkowicie dałam ponieść się uczuciom.

Płakałam tak do puki starczyło mi sił. Umysł powtarzał mi bym walczyła lecz serce zbyt bardzo cierpiało. Całe w bliznach , powoli traciło siłę. Blondyn głaskał mnie po głowie , podobnie jak on to przed chwilą robił. Jednak w jego dotyku było coś innego. Coś czego nie mogłam zrozumieć. Siedziałam na podłodze wtulona w niego.  W mych oczach było cierpienie. Nie miałam już więcej łez by móc je uronić.

-Co się stało owieczko?-spytał smuty brunet z nadzieją że odpowiem.  Przetarł moje łzy z polika i uśmiechną się chcąc mnie pocieszyć.

-Życie.-me słowa były puste. Biskupi nie do końca wiedzieli co z robić w tej sytuacji.

-Owszem , nie zawsze jest ono sprawiedliwe. Lecz w każdym cierpieniu jest sens trzeba jedynie chcieć je dostrzec i docenić.- na dźwięk tych słów wypowiedzianych przez Frauła usiadłam na przeciwko nich. Otarłam resztki łez.

-Mówisz to jako biskup czy jako jeden z duchów?-odparłam na jego piękne słowa. Widać było że niespodziewań się tego pytania.

-Mówię to jako "ja". Nie ważne kim się jest lecz ile wiemy o życiu i jesteśmy w stanie o nim opowiedzieć.

-Tylko bóg jest idealny.-stwierdził Kastor. A ja jeszcze bardziej zesmutniałam.

-Bóg.-spojrzałam się w w sufit przywołując wspomnienia o niebie. O błękicie i bieli , uśmiechach , o domu.-Idealny jest tylko w tedy kiedy jest tam gdzie być powinien.-Nie widziałam ich reakcji na te słowa ale potrafiłam ją sobie wyobrazić.-Właściwie..-spojrzałam się na nich.-..jak staliście się jednymi z nich?-zapadła cisza. Najwidoczniej był to temat nie do końca przyjemny.

-Zginęliśmy.-odważył się odpowiedzieć na me pytanie Lab.- W chwili śmierci jeden z odchodzących duchów uznał że sposób w jaki zginęliśmy był szlachetny i wybrał na następce.

-A wasza rodzina?-zastanowiłam się.

-Dla nich jesteśmy martwi.- było to okrutne , dostać jakby szanse na życie na życie ale musieć zacząć je od nowa.

W pokoju panowała bardzo niezręczna sytuacja. Nikt nie wiedział jak ją zakończyć. Nawet kwiaty milczały i swą ciszą zagłuszały myśli.

-A ty owieczko. Co ukrywasz?-wyrzekł Frauł przerywając szumowi.

-Wiele. Jeden jedynie sekret pozwoliłam ustąpić i chyba lepszego momentu na wygraną waszą nie można było znaleźć. Niech wam będzie. Oto i wygrana wasza.

Moje ciało spowiło światło. Ubrania z walki zastąpiła luźna biała sukienka wykonana z delikatnej tkaniny odbijające światło. I ponownie ciężar przywitał me plecy.  Zakurzone pióra ułożone w równych rzędach dotykały podłogi. Zajmowały tyle miejsca.  Kilka krotnie więcej niż samo me ciało.

-Niemożliwe.-wyjąkał Kastor nie wierząc własnym oczom.

-Co ty robisz tutaj na ziemi?- Labrador aż podszedł bliżej.

-Żyję i uciekam.-wyszeptałam.

-Przed czym może uciekać anioł?-zaskoczyłam Frauła.

Pozostawiłam to pytanie bez odpowiedzi.Wyprostowałam skrzydła i ponownie ukryłam je oddając zapomnieniu. Moje ciało powróciło do normalności. Chwiejąc się wstałam i podeszłam do okna. Gwiazdy przywitały mnie swoim widokiem i zachęcały by poświęcić im choćby małą część swej uwagi. Oparłam się o ścianę. Zamiast szukać sposobu wyjścia z tej niekonwertowanej sytuacji my brnęliśmy w nią dalej.  Nikt z nas nie chciał jej przerywać. Niby zwykła rozmowa a sprawia tyle bólu. Ale słowa są potrzebne. Bez nich było by tak ciężko a czasami za łatwo. Słowa bolą , słowa cieszą , słowa uczą , słowa pomagają , słowa ratują nas. Rozmowa z inną osobą jest bardzo ważna nawet gdy kosztuje nast wiele wysiłku i zrozumienia.

Odwróciłam się do nich. Patrzyli się na mnie jakby chcieli mi coś ważnego powiedzieć. Ich wzrok przepełniała pewnego rodzaju nadzieja a w oczach odbijały się gwiazdy nieba. Nic nie mówili , nic nie pokazywali a tak wiele można było z nich wyczytać. Tylko co chcą mi przekazać. Czy ta rozmowa sprawi że pójdziemy do przodu. Pociągnie za sobą uśmiech czy tez będę ponownie cierpiała.   

                 W tedy jeszcze nie wiedziałam co się wydarzy i w jakiej sytuacja się znajdę.

Czy to aby na pewno koniec ..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz