Sen

1 0 0
                                    

Gdy się odwróciłam i uniosłam głowę nie wierzyłam w to widzę. Przede mną stał Michael z spokojnym wyrazem ust i opatrunkiem na oczach, z którego przeciekała krew.Stał w pełnym uzbrojeniu. Wszyscy zamilkli.

-Michaelu?-wstał jeden z biskupów.

-Wróć.-cofnęłam się i wpadłam na jednego z dyplomatów.-Nie masz już wyboru. Musisz wrócić.-spojrzałam się na niego.

-To ty do tego doprowadziłeś..-milczał.-Nie wierzę to ty za tym stoisz. Jak mogłeś!

-Nie pozostawiłaś nam wyboru.

-Czy ty wiesz co zrobiłeś, widziałeś ??- odruchowo wskazałam na okna.

-Każdy wiedział do czego to doprowadzi.-cały czas był spokojny

-Głupi ona nie próżnuje a wy daliście jej taką okazję!

-Więc  wróć.

-Nie, nie mogę.

-Musisz.

-O co tu chodzi?-wtrąciła się rada wstając ze swoich miejsc. Nim się obejrzałam Michael wyciągną miecz i mnie atakował. Skrzyżowałam ręce na których pojawiła się część zbroi i zablokowałam jego atak. Z głowy spadł mój kaptur.

-Sama widzisz słabniesz.-ponownie się zamachną tym razem skrzyżowałam z nim miecze.

-Co wy robicie!-odezwał się Łowca, wszedł między nami ale anioła to nie powstrzymało.  Złapałam łowcę i osłoniłam go tarczą. Odepchnęłam archanioła i przygwoździłam do ściany.

-Kruku...-wydusił Łowca. Spojrzałam na niego i to był mój błąd. Z ust leciała mi krew a z mojego brzucha wystawał miecz.

-Wrócisz do nas.- spojrzałam na Michaela czyżby oszalał? Wyciągną zemnie miecz. Dookoła  mnie rozchodziła się plama krwi.

-Wystarczy Michaelu!-Rafael powstrzymał go przed kolejnym ciosem.-Opanuj się.-Złapałam się za swój brzuch. Moje ręce szybko zabarwiły się na czerwono.

-Jak mogłeś.-powiedziałam chrypnącym głosem. Ledwo łapałam oddech. Jeszcze nie zdecydowałam. Jeszcze nie teraz. Krew stawała się coraz ciemniejsza. Podniosłam do góry głowę . Spojrzałam się na niego białymi oczami. Wytarłam rękę o twarz pozostawiając czarną smugę. A z moich ust wypływał czarny dym. Wstałam i podeszłam do nich niczym kukła.

-A..

-Nie waż się wypowiadać mojego imienia Rafaelu.-odparłam głosem echa. Zdjęłam bandaż Michaela i wytarła druga rękę o jego twarz.-A ty patrz coś żeś uczynił głupcze.-jego rany powoli leczyły się.-Powiedz co widzisz. Czy widzisz to co ja. Zrujnowałeś wszystko. -Otworzył oczy i patrzył się na mnie niczym w przepiękny obraz. Nikt nie śmiał nawet drgnąć. Dla nich było to już za dużo. Nie rozumieli co się dzieje.

-Wróć.-odparł spokojnie. Nagle rozległ się dziwny dźwięk.

-Wrota!-wydusił z siebie Rafale i podbiegł do okna. Aniołowie zbierali się do kolejnej próby ataku. Mimo że nie miało to dalszego sensu.Ponownie rozległ się ten głuchy dźwięk. to już koniec... Spojrzałam się w stronę ruin. W mojej dłoni ponownie pojawił się miecz i wbiłam go Michaelowi prosto w serce. jego ciało powoli znikało. Wszyscy wstrzymali oddech. Wyciągnęłam z niego miecz i rzuciłam w głowę Rafaela.  Ich ciała rozpadły się w złoty pył.

-No i to by było na tyle-przeczesałam włosy. Odwróciłam się i napotkała ich wzrok zawieszony na mnie.-No co ?-rozłożyłam ręce. Z uśmiechem podeszłam do okna.-To co popatrzymy sobie na zagładę. pozostali z aniołów ruszyli do ataku. Kolejne fragmenty niebios spadały na ziemię.-Ehhh co ja z wami powinnam zrobić.-odwróciłam się w ich kierunku gdy ci próbowali uciec. Pomachałam palcem a drzwi zniknęli.-Nie ładnie tak uciekać- uśmiechnęłam się.

-Kim ty jesteś.-odezwał się jeden z nich.

-Kimś kto może spełnić wasze jedno życzenie -wybuchłam śmiechem- albo i nie.- patrzyłam na pawilon i szukałam ICH.-To wszystko zależy.

-Od czego?

-Czy mnie przekonacie. Powiem wam że mnie to już nudzi. To wszystko jest takie proste ale ludzie lubią komplikować. Nie chcielibyście już zniknąć tak wiecie           na zawsze.-usiadłam na krawędzi.-Nie jesteście zbytnio rozmowni nawet gdy chodzi o wasze życie. No trudno.-wstałam i obróciłam się w ich stronę.-Do widzenia.

Odchyliłam się i już leciałam w dół , zdawało się to tak wolne. Delikatnie wylądowałam i wtopiłam się w tłum biegających chaotycznie mrówek. Że też zebrało mi się na żarty. Moją uwagę przykuły sterty trupów.  Podeszłam bliżej a mym oczom ukazał się obraz którego nie chciałam widzieć. Moje źrenice rozszerzyły się a z gardła wydobył się krzyk.

Wtedy otworzyłam oczy. Leżałam na dużym łózko na białej pościeli. Przewróciłam się na plecy i patrzyłam w delikatną biały materiał tworzący jakby baldachim nad moim łóżkiem. Wstałam i rozciągnęłam się. Rozejrzałam się po białym pokoju.

-Znowu miałaś koszmary.-Powiedział wysoki mężczyzna ubrany również w biel. Przewróciłam oczami i poszłam prosto do parawanu. Stanęłam za nim i zdjęłam białą koszule.

-MMhh- odpowiedziałam mu i zeszłam po schodach do wanny jeśli tak można było ją nazwać. Była to duża wana w podłodze przypominająca bardziej basen. Wypełniona była białą substancją znacznie gęstszej od wody  a w niej były srebrne smugi.

-Nie uważasz że powinnaś częściej stąd wychodzić może to by ci pomogło.

Nic mu nie odpowiedziałam tylko pływałam zanurzając swoją białą skórę i włosy.

-A właśnie będziesz miała gościa.

-Nie życzę sobie tu nikogo.

-Nawet mnie?-zaczął się ze mną droczyć ale znowu przemilczałam odpowiedź.-Uriel przyjdzie odnośnie ...

-Wiem czego.-przerwałam mu. Położyłam ręce na krawędzi i oparłam się.

-Ciebie da się zaskoczyć?

-Może.

-Chętnie bym to zobaczył-uśmiechną się.-Czyli co mam mu powiedzieć.

-Niech robi co uważa.-wypuścił głośno powietrze.

-Na prawdę powinnaś czasami stąd wyjść.

-Nie ma takiej potrzeby.

-Ale dobrze by ci to zrobiło.

-Wyjdę jak zajdzie taka potrzeba.

-Tak wiem wiem-machną ręką.-Toja idę wpadnę potem-Odwrócił się i znikną

Popłynęłam do drugiego brzegu i podniosłam rękę wtedy woda z dużej miski podniosła się i stworzyła ścianę. Oparłam się wygodnie a na wodzie zaczynały pojawiać się obrazy. Patrzyłam na wszystko co działo się w niebie. Przesunęłam ponownie palcem i patrzyłam teraz na las znajdujący się na ziemi. Znowu przesunęłam tym razem na miasteczko. I tak mijał mi czas. Nie liczyłam go, nie wiem jak długo już tu jestem. Mam teraz czas .... dużo czasu. Położyłam głowę na rękach i zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w szum drzew.

Mój odpoczynek zakończył zmieniający się obraz ukazujący jakiś nastolatków tuż przy granicy z Piekłam. Spojrzałam niechętnie na obraz. Odepchnęłam się od krawędzi i poolu wyszłam z wanny. Substancja , Która została na mnie wyparowała a na moim ciele pojawiła się delikatna, biała sukienka. Narzuciłam na siebie jeszcze płaszczy i nagle pojawiłam się w bibliotece gdzieś za regałami. Niedaleko dostrzegłam Gabriela Zaszłam go od tyłu i szturchnęłam. Ten się tak przestraszył że aż upuścił książkę.

-Właśnie widzę jak ich pilnujesz- oparłam się o regał.

-Nie wiem o co ci chodzi-odwrócił się do mnie z szczerym uśmiechem.

-Granica-to wystarczyło by się zerwał. Zrobiłam kolejny krok i stałam już za jednym z filarów przy granicy i patrzyłam na młodzików i nie wierzyłam własnym oczom. Złapałam się filara i ostrożnie ich obserwowałam. Cała czwórka miała specyficzna stroje dla kandydatów na biskupów trójka z nich próbowała zrzucić ...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czy to aby na pewno koniec ..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz