Uśmiech i głos !.?

17 2 0
                                    

Była ona okropna.  Urwany rękaw kończył się przed łokciem , był najbardziej czerwony. Rana zaś . . .  jeśli można tak to nazwać sięgała od samych palców aż do łokcia.  Nie miałam tam skóry. Na zgięciach palców wystawały kości. Brak paznokci jedynie mięso. Tak samo reszta dłoni. Cały układ krwionośny był na wierzchu. Większość żył była popękana i zwisała. Krew cały czas była tłoczona przez serce i wylewała się na podłogę. Cały nadgarstek był odsłonięty żadnego mięsa ani mięśni. Reszta ręki do łokcia miała spore ubytki. Spojrzałam się najpierw na rękę a potem na nich.

-Więc to ty powstrzymałaś burzę.-odparła siostra Atena a jej łzy mieszały się z kroplami wody.

- Musiałaś zapłacić aż taką cenę?!-usłyszałam głos dobiegający z tłumu. Tak był głos Frauła. wyszedł i staną obok Kastora. -Wiedziałaś że to się stanie prawda?! Poradzilibyśmy sobie! A tak to twoja ręka. . -spojrzał na nią. Aż tak bardzo im zależy by nic mi się nie stało?? I tak nie zginę. Nie od takiego czegoś.

-Ponieważ ta burza była przeze mnie.- odparłam łagodnym i melodyjnym głosem uśmiechając się do nich. Wszystkich zamurowało. Ale nie wiem czy to przez słowa czy też może to że w końcu coś powiedziałam. 

-Tyy mówisz.-stwierdził wciąż oszołomiony blondyn.

-Mówię.

-Zaraz jak to jest możliwe że nadal żyjesz przecież ta cała krew . . !-odparła zaszokowana siostra Atena. Całą się trzęsła. Wśród tłumu zaczęły się szmery.

-Odpowiadając na wasze następne pytanie. Nie nie jestem Cieniem.

-A więc kim?-spytał mnie Kastor.

-Nikim. Osobą , Która nie zasługuje na waszą pomoc. -krew na podłodze zaczęła unosić się po kropelkach i wracać do moich żył. Ręka zaczęła się regenerować. Wszyscy patrzyli się na ten dość szybki proces. Nie mogli uwierzyć w to co widzą. Po chwili ręka była cała.

-Co to wszystko ma znaczyć?- z tłumu wyszedł starszy mężczyzna. Ubrany był podobnie do pozostałych ale miał kołnierz a jego nakrycie głowy było w kształcie trójkąta z którego podstawy były pociągnięte cztery długie pasy aż do ziemi. Były one po bokach , zarówno z przodu jak i z tyłu. Mężczyzna posiadał gęstego czarnego wąsa. A na prawym oku widniała duża stara blizna. Ciągnąca się od środka  czoła aż za kość policzkową. Była szersza od ludzkiego palca. Jego jedno oko , które miał otwarte było wyblakłe. Jednak gdy się przyjrzałam dostrzegłam odcień brązu.  Stał pewnie i spoglądał to na mnie to na biskupów. Wszyscy milczeli. Staliśmy w wodzie. -W porządku , biskupie Kastorze i biskupie Frale wraz z tą młodą damom udacie się ze mną do mojego gabinetu skoro nikt nie jest wstanie odpowiedzieć na me pytanie.-odparł stanowczym głosem. Zostaliśmy otoczeni przez zejściu jak by strażników.  Wywnioskowałam takie wnioski po ich stroju. Czarnym kołnierzu i długich naramiennikach aż za łokcie w kształcie liścia lipy. Podeszli i złapali mnie za ramiona z oby dwóch stron. Tłum szybko nas przepuścił i udaliśmy się do schodów.

Weszliśmy dwa piętra wyżej. Usłyszałam jedynie otwierające się drzwi. Zostałam pospieszona i szybko zamkną ktoś za nami drzwi. Pokój były naprawdę duży. Po środku stało duże biurko ,które było prawie czarne.Po obu stronach stały świeczniki z trzema świecami. Przed biurkiem było jedno krzesło mniejsze niż to za nim. Zaraz na lewo był mały stolik z jaśniejszego drewna niż biurko. Na ścianie przede mną było jedyne duże okno. Za to na prawej ścianie wisiało długie lustro z złotom ozdobna oblamówką. Biskup usiadł za biurkiem i spojrzał się na mnie. Byłam dość zaskoczona jego szybką reakcją. Patrzyłam się prosto w jego oko.

-Arcy biskupie możemy to wyjaśnić.-zaczął równie zaskoczony brunet.

-Milczeć.-odparł cicho prawie że szeptem. Jego głos wydawał się już łagodniejszy.-Ty siadaj. A strażnikom już dziękuje poradzę sobie sam.-wypowiedział tak szybko znanie że nawet nie zdążyłam opaść na krzesło gdy już zostaliśmy już sami. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Frau wraz z Kastorem spoglądali się na siebie nie pewnie czekając na kolejny ruch Arcy biskupa. On jednak siedział w ciszy i patrzył się na mnie poważnym wzrokiem jak by chciał mnie przejrzeć. Ja jednak po jego oku stwierdziłam że jest to dobry człowiek i obdarzyłam go moim uśmiechem. Oczy są to zwierciadła do duszy. Po paru minutach siedzenia tak postanowiłam usiąść na krześle po turecku. Cały czas patrząc się na biskupa złapałam się o podłokietniki , podniosłam swoje ciało i ułożyła skrzyżnie nogi po czym powoli usiadłam. Nikt nie skomentował tego.-Jak się nazywasz?? -spytał się mnie po kilku minutach.

Czy to aby na pewno koniec ..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz