Leżałam na brzuchu tłumiąc śmiech. Gazeta upadła przede mną i leżała zamknięta. Labrador patrzył się a jego oczy mówiły 'no to znalazła'. Kastor spojrzał się na mnie zaskoczony mą reakcją tak jak i Frauł.
-Ty po prostu jesteś zboczonym biskupem!!-nie mogłam się opanować. Śmiałam się tak głośno że słyszałam echo na korytarzu. Szybko oddychałam by zatrzymać śmiech. Wyciągnęłam do rękę do gazetki i zaczęłam ją przeglądać. Ku mojemu zdziwieniu te wszystkie modeleki ... jak bym znała. Spoważniałam. Nachyliłam tak gazetę by zakrywała moją twarz.-Diana, Katrin,, Rose , Rosalie, Katherine, Grace, Violett, Elisabeth, Vanessa,Emma, Sadie, Ginny, Stella, Carcoline, Agnes, Mandy, Alex, Amelie, Anne, Alice, Brigitte, Selina, Danny, Dorothy . . .
-Ty ona wymieniła wszystkie imiona.-oznajmił zaskoczony Frauł.
-Co jak to wszystkie?!-brunet spoglądał się to na mnie to na blondasa.-O co tu chodzi??-Frauł przyczołgał się do mnie jak robaczek.
-Owieczko , skąd znasz wszystkie imiona modelek z mojej gazetki?- spytał się słodkim dziecinnym głosem. Zakryłam zaskoczona twarz uśmiechem i opuściłam gazetę.
-A no widzisz znam. I to żeby tylko imiona.-wstałam , otrzepałam się i uśmiechnęłam.-To ja już pójdę spać. Dobranoc.-jak najszybciej skierowałam się do drzwi i jedynie zatrzasnęłam je za sobą.
Wpatrywali się w milczeniu na zamknięte drzwi. Blondyn usiadł na podłodze. Podniósł gazetę. Zastanawiam się nad czymś.
-Nie sądziłem że to iż jesteś zboczony kiedyś się przyda. I to w takiej sytuacji.
-Sam się nie spodziewałem Kastorze.-przechylił głowę do tyłu.
-Nad czym się zastanawiasz?
-Skoro je zna. . .
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.-przerwał szybko Labrador podchodząc do okna. Buło już ciemno.-Powinniśmy być ostrożni. Poczekajmy jeszcze. Zobaczmy co przyniesie nam czas a dopiero w tedy postanowimy co zrobić.
-Może i masz racje Lab. A właśnie Kastor. Dowiedziałeś się czegoś od niego?
-Nic. Szukał jakikolwiek dokumentów lecz nie ma o niej żadnych informacji nawet wspomnienia. Jak bym nigdy nie istniała.
-Tak jak i nona. Też nie było o niej żadnych informacji.
-Też jestem coraz pewniejszy. Ale mimo wszystko potrzebujemy więcej informacji.
-Wiem. Ehh no dobrze to ja już się zbieram.-podniósł się ociężale i nie chętniej. Powoli podszedł do Labradora.-Nie martw się.
-Uważaj Frau. Cień jest bardziej agresywny niż zwykle.
-Nie przejmuj się jeszcze trochę się ze mną umęczycie.-uśmiechną się i spojrzał przez w stronę okna a te zostało otwarte przez silny wiatr i znikł.
- - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wpadłam do pokoju. Cała dysząc zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich na ziemię. Czułam jak palą mnie puca. Każdy oddech sprawia mi ból. Nie mogę powstrzymać drgawek. Ból głowy stawał się nie do wytrzymania. Wszystko jak by zwolniło. Powoli zdjęłam buty. Wyczułam czyjąś obecność. Rozglądałam się po całym pokoju lecz było zbyt ciemno bym mogła co kolwiek dostrzec.
-Kto .. tu jest?-powiedziałam ledwo przytomna. Upadłam na podłogę. W tedy dostrzegłam iż ktoś przede mną stoi.-To ty.-coraz ciężej oddychałam.-Ciebie widziałam w tedy na korytarzu.-postać pochyliła się. Położyła ciepłom dłoń na moich oczach i straciłam przytomność.
Obudziłam się na korytarzu. Nie wiem skąd dochodziło światło które rozświetlało wszystko. Podniosłam się i od razu dostrzegłam ogromne , czarne , metalowe drzwi. Były zapieczętowane na pięć zamków. Cztery były po bokach i ostatni największy po środku. Zabezpieczone jeszcze runami , które były połączone z zewnętrznymi kratami przypominające łodygi kwiatów. Plątały się we wszystkie możliwe sposoby a zdobiły je liście. Były piękne. Wstałam i podeszłam bliżej. Chciałam je dotknąć lecz gdy tylko się zbliżyłam usłyszałam głosy.
-Stój! Nie ruszaj się!!-skierowałam wzrok za głosem i natrafiłam na strażników. Kierowali w moją stronę włócznie zakończone dużym ostrzem. Lśniło od padanych promieni słońca.
-Odsuń się od drzwi!! Natychmiast!!-byli stanowczy.-Nie słyszysz odsuń się natychmiast albo cię zaatakujemy!!-patrzyłam się na nich pustym wzrokiem i szybo dotknęłam drzwi. Biskupi chcieli już mnie zaatakować lecz drzwi zaczęły się otwierać. Najpierw wewnętrzne pięć zamków. Było słychać dźwięk jaki wydawał cały proces. Następnie runy zalśniły a kraty niczym kwiaty zaczęły się chować. W końcu hałas znikł. Strażnicy stali i patrzyli z niedowieszeniem. Mocarne drzwi otworzyły się a ja prędko weszłam do środka.
Stanęłam trzy kroki za progiem. Było ciemniej niż na korytarzu lecz nie przeszkadzało to i wszystko było widać. Szybko zorientowałam się że jestem na początku labiryntu. Wysokie ściany labiryntu miały około dwóch kilometrów a pomimo to nie sięgały jeszcze sufitu. Podeszłym bliżej. Przesunęłam rękom po dość śliskiej ściance i zorientowałam się że to Onyks. Spojrzałam się za siebie gdzie powinny być drzwi ale one zniknęły. Nie miałam jak wrócić. Jedynie co mogłam zrobić to iść przed siebie.
Szłam szerokim korytarzem labiryntu. Straciłam poczucie czasu nie wiem jak długo już tu jestem. Kierowałam się przeczuciem. Dotykając palcami ściany szłam przed siebie. Całe to pomieszczenie gdzie jest labirynt . . . Jest niesamowite. Ściany przepełnione tą dziwną aurą. W którymś momencie zaczęło mi się zdawać że w ścianach coś jest i porusza się. Zastanawiałam się na tym co on w ogóle tu robi? Czyżby na końcu znajdowała się księga?? A może coś innego? W mojej głowie słyszałam jedynie pytania. Jak to możliwe że to miejsce jest tak ogromne? Czy biskupi są w stanie sami przejść labirynt?? Czy może też potrzebują pomocy? Powoli traciłam orientacje. Dość często były zakręty. Nie wiem nawet skąd przyszłam. Wszystko było takie samo. A jak bym użyła skrzydeł i wzbiła się w powietrze?? Nie. To zbyt niebezpieczne. Nie mogę ryzykować ujawnieniem się. Zatrzymałam się. Podniosłam głowę do góry.
-Eehhh ciekawe co oni robią?-zamknęłam oczy. Nagle zerwał się silny wiatr. Biała wstążka od nich trzymająca mój kok rozwiązała się i zabrał ją wiatr. Białe włosy były targane we wszystkie strony. Wiatr wiał mi na twarz. Złapałam je tuż przy szyi. Odwróciłam się w poszukiwaniu wstążki. Czułam że jestem niedaleko celu i jak bym teraz poszła to bym tam trafiła. Jednak ta wstążka. To prezent. Od nich. dla mnie. Nie , nie potrafię. Zaczęłam błądzić wzrokiem po ścianach aż ujrzałam jej fragment. Szybko zerwałam się w jej stronę lecz wiatr zabrał ją dalej. Biegłam za nią starając się ją złapać. Falowała niczym woda. Moje włosy utrudniały mi wykonywanie ruchów i ograniczały widoczność. Wiatr nie dawał za wygraną. Stawał się coraz silniejszy. Jak by nie chciał pozwolić bym ją złapała. Zdawał się być zły. Zły za to że nie poszłam do przodu lecz biegnę za nią. Czułam jak oddalam się od celu. Z każdym krokiem jest coraz dalej. Po mimo tego biegłam dalej. Labirynt zdawał ciągnąć się w nieskończoność. Wstążka uciekała coraz dalej. Traciłam ją z pola widzenia. Wystraszyłam się że mogę jej nie dogonić.
W taj chwili źle postawiłam nogę a moja kostka wygięła się w pół wraz z dźwiękiem łamanej kości. Upadłam gwałtownie całym ciałem. Włosy chaotycznie poruszały się przed moją twarzą. Nic nie widziałam. Czułam jedynie ból w lewej kostce. Podniosłam się rękoma i skierowałam cały ciężar na prawą stronę. Usiadłam na prawej nodze. Starałam odgarnąć włosy. Lecz wiatr skutecznie to uniemożliwiał. Jedynie co dostrzegłam to to że kość nie przebiła skóry. Nagle kontem oka dostrzegłam wstążkę. Wiatr ucichł. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam . . .
^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^
Witam , z tej strony autorka. Chciałam wam podziękować że znalazły się takie osoby , które czytają moją opowieść. Jestem wam bardzo wdzięczna. Mam nadzieje że nie jest bardzo nudna. Wiem że pozostawia jeszcze wiele do życzenia (proszę nie gniewajcie się na mnie) lecz mimo to postaram się nie spierdzielę jej i mam ogromną nadzieję iż wytrwacie ze mną do samego końca. Jeszcze raz wam bardzo dziękuję. Do następnego razu.
CZYTASZ
Czy to aby na pewno koniec ..?
FantasyElen to nastolatka , która nie radzi sobie z życiem. Pewnego dnia coś w niej pęka ... I postanawia się zabić. Ale czy to na pewno jest koniec ...? Jak potoczą się jej dalszy los??