Stałam na błękitnej tafli wody. Horyzont zlewał się z niebem. Spojrzałam w wodę lecz nie ujrzałam swego odbicia tylko błękit , który był wszędzie. Na chwilę zamknęłam oczy i ponownie obudziłam się przykuta do żeliwnego krzesła. Z mojego ciała wystawały miecze i sztylety. Krew powoli spływała na podłogę a ja nie mogłam się ruszyć nie zależnie jak bardzo się starałam nie mogłam. Mój umysł był daleko stąd gdzieś w przeszłości.
-Poddaj się już. - podniosłam głowę i spojrzałam na niewyraźną sylwetę .-Długo już tak nie dasz rady skarbie.
Wyją z mojej szyi nóż i przyłożył go do mojego karku , po czym go wbił go gwałtownie i z całej siły przejechał wzdłuż kręgów nie zważając na wystające ze mnie przedmioty. Z mojego gardła wydobył się ochrypły krzyk. Ciepła krew spływała po wychłodzonym ciele. Kiedyś białe piękne ubranie teraz całe podarte onieśmiela szkarłatem.
-Nie podoba mi się twoje milczenie.-zdenerwowany złapał mnie za włosy -Radzę ci zacząć mówić moja cierpliwość się kończy. - ciężko wypuścił powietrze. Wyją nóż i nacią moją szyje dość głęboko. -Mów wrońcu!! -z całym gniewem wbił nóż w moją krtań a z moich ust zamiast krzyku wypłynęła krew. W jego oczach była furia i szaleństwo. Nóż co chwila wbijał się w moją szyję prawie całą ją rozrywając.
-Szefie mamy problem.-głos , który dobiegł za uchylonych drzwi sprawił że mój oprawca na chwilę przestał masakrować moje ciało.
-Nie widać że jestem zajęty.-warkną.
-To na prawdę ważne.-dodał ze strachem.
-Dobrze.-starał się uspokoić. Puścił moje włosy i wbijając w moje udo nóż odsunął się.-Idę już. -Wziął głęboki oddech.- A ty kotek lepiej pomyśl czy nie masz mi coś do powiedzenia.-szybko odszedł niewzruszony tym co zrobił.
Moje rany powoli nie chciały się goić a ciało stawało się za słabe. Po moim poliku spływała brudna łza wplątując się w krew. Moje powieki samowolnie opadły. Oddech stawał się coraz słabszy. Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na poliku a gdy otworzyłam oczy ujrzałam kobietę siedzieliśmy w ogrodzie na kocu. Wiatr bawił się jej brązowymi włosami. Śmiała się do mężczyzny siedzącym przy stoliku zastanawiającym się nad kolejnym ruchem w szachach.Przed nim siodłał chłopiec o złotych włosach i niebieskich oczach. Za nim stało jeszcze dwóch młodzieńców. Przyglądałam się im z niedowierzaniem.
Przetarłam oczy a gdy je otworzyłam byłam w dziecięcym pokoju. Wychylałam się za drzwi podglądając rozmowę całej grupy ludzi. Znowu ta sama kobieta i mężczyzna. Wszyscy zamilkli gdy mnie zobaczyli.
-Znowu miałaś zły sen skarbie?-spytała się i podeszła do mnie.-Choć poczytam ci bajkę co ty na to.-wzięła mnie i ponownie otarła mój policzek. Położyła się obok mnie i czytała jakąś książkę na jednej stronie był obrazek. Przedstawiał las i świetliki wydawało mi się jak by drzewa były poruszane przez wiatr. Po chwili zamknęłam oczy.Moja głowa wypełniała się wspomnieniami...
-Nie masz już podstaw by ją przetrzymywać! Masz ją natychmiast wypuścić!- za drzwi usłyszałam głos kastora. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się na kałużę krwi. Moją głowę rozsadzały obrazy wspomnień a ciało zaczęło się gwałtownie goić. Miecze i sztylety jeden po drugim upadały na posadzkę. Drzwi lekko otworzyły się i mój oprawca ponownie pojawił się przede mną.
-Wybacz ale pora to za kończyć.-w jego głosie słyszałam pośpiech. Mężczyzna spojrzał się za siebie. Drzwi powoli nie wytrzymywały walenia. Wydobył miecz.-Takie rozkazy.
Spojrzałam w jego oczy były czarne. Zerwałam łańcuchy i stanęłam przed nim. Jego miecz w jednej chwili wylądował na mojej szyi i rozpadł się na kawałki. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Krew spłynęła z mojego ciała wraz z brudem pozostawiając ją nieskazitelnie białą skórę. Ponownie byłam ubrana w mój czarny strój. Nałożyłam na głowę kaptur i wyciągnęłam prawą rękę , w której pojawiła się kosa. Moje oczy błyszczały błękitem nieba. Na chwile ciszę panującą w mojej głowie przerwał jego krzyk. Kosa opadła jak i jego ciało. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Do pomieszczenia wpadli zarówno jego podwładni jak i zwykli biskupi. W całym tłumie ujrzałam wzrok kastora. Był zaskoczony moim czynem.
Część z jego podwładnych ruszyła w moją stronę ze wściekłością w oczach jak i w głosie. Nim ktokolwiek zdołał mrugnąć Każdego z nich pozbawiłam głowy. Ich ciała rozpadły się w proch.
-Nie uda ci się mnie tak łatwo zabić.
-Usłyszałam głos mężczyzny , który nie może się ze mną równać.-skwitowałam.-Nie robią na mnie wrażenia twoje lalki. Jesteś taki sam jak oni.
-Nie prawda ja jestem inny!!-jego ciało zaczęło się przemieniać Kości rozszerzały się i łączyły na nowo tworząc takiego samego szkielet jak tamte potwory. Wydał z siebie przerażający ryk i ruszył na mnie.
Schowałam kosę i poprawiłam kaptur. Gy był już przede mną i miał mię staranować złapałam jego szczęki. Łamiąc je rzuciłam nim o ścianę. Chwilę zajęło mu podniesienie się. Podniosłam rękę do góry , pył zaczął wirować a cząsteczki energii zbierały się w mojej otwartej dłoni. Światło zaczęło wypełniać me ciało. Stwór chciał wykorzystać sytuacje i ponownie mnie zakatował lecz gdy tylko się do mnie zbliżył jego kości zaczęły pękać. Wiatr wytworzony przez cząsteczki oraz wplątany w niego kórz połączony z kroplami mojej krwi tworzył chaos. Opuściłam rękę w jego stronę. A mała świetlista kuleczka przypominająca świetlika z tamtej bajki powoli wędrowała w jego stronę nie śpiesząc się nigdzie wylądowała na jego pysku.
-Jesteś taki sam jak oni. Również cierpisz przyjacielu.-Jego kości opatuliła złota powłoka wydobywająca się z iskierki aż pękła tworząc białe gołębie. Machając skrzydłami gubiły pióra. W ich otoczeniu pojawiła się jego czystka dusza , ukłonił się mi nisko. Odwzajemniłam ukłon i gdy tylko się wyprostowałam znikną wraz z gołębiami.-Niech twa dusza będzie zbawiona.
Wszystko uspokoiło się i opadło. Cisza przeszywała pokój a ja bałam się odwrócić.. Bałam się spojrzeć im w oczy szczególnie jemu.. Delikatnie i powoli odwróciłam głowę by potem za nią podążyła reszta ciała. Ponownie poprawiłam kaptur .. Chciałam być pewna że nie zobaczą mojej twarzy a w szczególności oczów. Jeśli by teraz je ujrzał.. Nie chcę tego sprawdzać. Nie chcę wiedzieć co by zrobił. Po tym wszystkim .. Nie ma to najmniejszego sensu.
Wszyscy stali nie wiedząc jaki ruch wykonać może bali się. Spuściłam wzrok a w moim sercu pojawił się przebijający ból gorszy niż tortury jakich zaznałam. Po moim policzku spłynęła łza i gdy ukłoniłam im się najniżej jak umiałam spadła na na ziemie rozbrzmiewając niczym malutki dzwoneczek znikając tak samo jak ja.
CZYTASZ
Czy to aby na pewno koniec ..?
FantasyElen to nastolatka , która nie radzi sobie z życiem. Pewnego dnia coś w niej pęka ... I postanawia się zabić. Ale czy to na pewno jest koniec ...? Jak potoczą się jej dalszy los??