Spowiedź

927 161 163
                                    

Witajcie, kalafiorki! Był już wpis dotyczący całej naszej drogi przez pisanie i nauki, jakiś czas temu rzuciłam na Hejted post namawiający do przyznawania się do swoich grzeszków z początków swojej przygody z pisaniem. Pora więc na kolejny wpis integracyjny! Tak, KateSavannahSky, właśnie do tego mnie zainspirowałaś XD

A zatem dziś nominuję Was wszystkich do przyznania się, jakie błędy i nie do końca akceptowalne rzeczy robicie obecnie. W końcu znajomość własnych słabości to podstawa do samodoskonalenia ;)

Żeby nie było, że udaję świętą, jako pierwsza pójdę do odstrzału: mam okropną tendencję do przeginania z poetyckością w opisach i gdyby mi pozwolić, machnęłabym drugie „Nad Niemnem", opisując źdźbło trawy na pięć stron. Podczas pisania muszę się bardzo pilnować, żeby się za bardzo nie rozpędzić, a nawet wtedy często przed publikacją wywalam pewną część tekstu. A i to nie zawsze pomaga, przez co do moich prac wkradają się przedziwne porównania w stylu „W oddali, niczym senna mara czy pustynna fatamorgana, majaczył szczyt niewykończonego jeszcze budynku, a jego potężne pręty nośne, okolone zastygłymi w ciszy i bezruchu rusztowaniami, przypominały koronę spoczywającą na głowie olbrzymiego, żelbetonowego monstra, osnutego oparami porannej rosy i drażniącego nozdrza miejskiego smogu". Niezły potworek, nie? XD

Dalej: totalnie nie umiem w dialogi. Zawsze wychodzą mi (przynajmniej w moim odczuciu) straszliwie sztuczne i drewniane. Mimo że wiem, co który bohater ma przekazać, często mam problem z ubraniem tego w słowa tak,  żeby to nie brzmiało jak gadanie z Cleverbotem. Trudności mam też z przecinkami, z którymi bardzo często nie mogę się dogadać.

Inna rzecz, na którą już kilka razy zwrócono mi uwagę: często tak bardzo koncentruję się na samej akcji oraz moich ukochanych opisach otoczenia, że zapominam o wpleceniu w opowieść wewnętrznych przeżyć bohatera. Tak jakby wylatuje mi to z głowy i przypominam sobie o tym zwykle dopiero w momencie, gdy ktoś zauważy, że mi to umknęło.

Do kolejnej rzeczy już się niedawno przyznałam: mój zeszyt ze Złymi Opkami. Nie są stare ani nic takiego. Tworzę je na bieżąco, ponieważ czasem chwyta mnie taka dziwna potrzeba napisania czegoś beznadziejnego, w czym nie muszę przejmować się logiką, planem czy nawet składnią. Niby każdy potrzebuje czasem jakiejś odskoczni, jednak po naskrobaniu paru stron w Złym Zeszycie mam paskudne wrażenie, że zmarnowałam jakąś część siły twórczej, która mnie napadła, na tworzenie czegoś całkowicie bezsensownego.

Ostatnia rzecz, z którą problem mam od dawna i wciąż nie mogę sobie z nim poradzić: w kółko zmieniam fabułę tak, by dopasować ją pod bohaterów. Zasadniczo moim priorytetem są spójni bohaterowie, przez co czasem zwyczajnie nie chcą robić tego, co nakazuje im fabuła. Już myślałam, że sobie z tym w miarę poradziłam, ale ostatnio udowodnili mi, że nie, ponieważ jeden z towarzyszy głównego bohatera zaczął uzurpować jego miejsce i przepychać się z nim o miano „tego najważniejszego".

Więcej grzechów nie pamiętam, serdecznie za nie żałuję i obiecuję poprawę, gdy tylko wymyślę na nią jakiś sposób. A Wy jakie błędy popełniacie obecnie?

*chamska reklama time*

Wczoraj dostałam przepiękną okładkę do „Grobowca", więc zachęcam wszystkich do zajrzenia do środka, choćby ze względu na to, że wygląda teraz o wiele ładniej niż wcześniej XD

Oczami Azie: o WattpadzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz