Czyli druga część mojej mini serii o muzykach. Czasem w opowiadaniach pojawia się scena koncertu... Jeśli jest opisywana z punktu widzenia publiczności, to spoko, bo prawdopodobnie każdy przynajmniej raz w życiu na jakimś koncercie był. Schody zaczynają się jednak, gdy ktoś podejmuje próbę opisania koncertu z punktu widzenia muzyka. Dlaczego? Bo muzyk widzi całą imprezę zupełnie inaczej oraz inaczej dla niego przebiega. Po kolei więc:
Sprzęt
To nie jest tak, że osoba, która wynajmuje salę/scenę/whatever ma obowiązek zorganizować muzykom perkusję i sprzęt nagłaśniający. Jeśli się tak dogadają i często też dopłacą dodatkowo – spoko, nie ma problemu, bo większość lokali organizujących tego typu imprezy ma gdzieś na zapleczu cały ten sprzęt lub ma kontakt z kimś, kto może ów sprzęt pożyczyć. Jeśli jednak muzycy/manager zespołu nie upomni się o to, właściciel lokalu przyjmuje, że cały sprzęt wezmą swój i niczego im nie szykuje. Tak samo sprawy się mają z dźwiękowcami, których też nierzadko zespół zatrudnia i zabiera ze sobą, zaś jeśli ich nie posiada, może dogadać się z właścicielem lokalu, by jakichś załatwił.
Innymi słowy, wbrew temu, co często wypisuje się w opkach: zespół nigdy nie przyjeżdża „na gotowe", a jeśli nie posiada managera i/lub pierdyliarda ludzi od różnych technicznych rzeczy, wszystko musi sobie rozstawiać samodzielnie.Próba przed koncertem
To chyba najbardziej wkurzający mnie mit krążący po Wattpadzie, więc żeby nie było niejasności: zespół przyjeżdża na koncert PRZYGOTOWANY. To jest dla muzyków zwykła praca, do której przygotowują się z wyprzedzeniem, a nie w ostatniej chwili. Porównajmy muzyków, powiedzmy, z biznesmenami, którzy mają jakieś ważne spotkanie, podczas którego mają zaprezentować swój nowy projekt. Nie będą się do tego szykowali pięć minut przed prezentacją i robili projektu na kolanie, tylko będą mieli wszystko dopięte na ostatni guzik przynajmniej dzień wcześniej. Na miejscu sprawdzą jedynie, czy projektor i mikrofon działają i czy wszystkie urządzenia chodzą jak należy. Tak samo jest z muzykami – występ mają zaplanowany od A do Z i wszystko mają przećwiczone oraz ustaloną setlistę (spotkałam się parę razy z tym, jak opkowi muzycy zastanawiają się podczas koncertu, co zagrać następne), a na miejscu robią wyłącznie próbę sprzętu i nagłośnienia.
Zdarzają się co prawda sytuacje, gdy zespół potrzebuje próby, bo np. dawno nie mieli możliwości wspolnego grania albo ktoś z nich miał jakąś kontuzję i potrzebuje więcej czasu na rozgrzewkę... Wtedy jednak próby przeprowadzane są na długo przed występem, bez nagłośnienia, nie na scenie i poza zasięgiem publiczności, najlepiej jeszcze zanim ludzie się zejdą – ponieważ zespół przeważnie przyjeżdża na koncert kilka godzin wcześniej.Muzycy a fani
Często widuje się w opowiadaniach taką scenkę: muzyk schodzi ze sceny, bierze na nią dziewczynę, śpiewają razem, a po koncercie zabiera ją na imprezę/do pokoju w hotelu/na Karaiby/w jakiekolwiek inne wyczepiste miejsce.
Tyle że nie.
Można kogoś wziąć na scenę, można zaprosić do wspólnego występu, ewentualnie potem trochę pogadać, ale raczej unika się wchodzenia w jakieś bliższe relacje z publicznością. Większość nie-muzyków ma tendencję do traktowania muzyków jak jakichś nadludzi, w związku z czym spoufalanie się może być dla muzyków nawet niebezpieczne. Nawet kapela takiego formatu, jak moja (czyli znana dosłownie w kilku/kilkunastu klubach) jest w stanie dorobić się kilku sztuk psychofanów, którzy są w stanie jeździć za nami na wszystkie koncerty i czatować na nas w knajpach, w których bywamy albo pod naszą salą prób. A co dopiero przy zespole znanym na cały kraj lub cały świat... Żaden muzyk o zdrowych zmysłach nie zaprosiłby do siebie fanki i nie utrzymywałby z nią stałego kontaktu, bo to zwyczajnie niebezpieczne. Między muzykiem a publicznością musi być dystans.
Zaznaczę tu od razu, bo w komentarzach pojawiały się wątpliwości: nie mówię tu o zjawisku groupies, mam ma myśli jedynie bliższe, bardziej długoterminowe relacje.Po koncercie
Czyli kilka rzeczy, z których nie każdy zdaje sobie sprawę. Są wypisywane rzeczy o różnych przytulaskach, całuskach na scenie/po zejściu ze sceny... Problem w tym, że to nie jest zbyt przyjemne doświadczenie, ponieważ zarówno w trakcie koncertu, jak i bezpośrednio po nim, muzyk jest spocony jak świnia. Robienie show, skakanie i bieganie po scenie, a w przypadku instrumentalistów również granie, to ogromny fizyczny wysiłek, po którym pot się po dupie leje, instrumentaliści często potem nie mają siły się ruszyć (zwłaszcza perkusiści, którzy podczas grania pracują całym ciałem), zaś wokaliści są zachrypnięci, a wszyscy, niezależnie od swoich zadań, są piekielnie zmęczeni i myślą tylko o tym, by usiąść i odsapnąć. Bezpośrednio po koncercie nikomu nawet nie chodzi po głowie żadna impreza, bo zwyczajnie nie ma się na to energii.Ekscytacja
Na to też można natknąć się często: muzycy, którzy strasznie ekscytują się każdym kolejnym koncertem. Fakt, pierwsze dwa, trzy, może cztery są jakimiś wielkimi wydarzeniami, ale potem już zmienia się to w rutynę i coś oczywistego. Każdy koncert jest inny, ale nie każdym się człowiek tak jara, ponieważ po paru latach działalności takich „zwyczajnych" koncertów można mieć w życiorysie setki i nie są to żadne wielkie wydarzenia. Jakakolwiek ekscytacja jest uzasadniona wyłącznie w wypadku jakiegoś występu, który faktycznie jest w jakiś sposób wyjątkowy, na przykład wspólny koncert z jakimś muzycznym autorytetem, występ na jakiejś o wiele większym niż dotychczas wydarzeniu czy z jakiejś specjalnej okazji. To akurat mogę porównać, nie wiem, do kąpieli w wannie – pierwszy, drugi, trzeci raz człowieka kręci, bo to jest takie fajne i zupełnie inne niż prysznic, ale potem zaczyna się to uznawać za coś normalnego i mimo że to nadal jest tak samo przyjemne, to nie jest niczym nadzwyczajnym.Ech, znowu wyszedł mi długi wpis i nadal nie udało mi się jeszcze ująć w nim wszystkiego. Czeka nas więc jeszcze jedna podróż do świata muzyki... Może macie jakiś konkretny temat, który powinnam tu poruszyć?
CZYTASZ
Oczami Azie: o Wattpadzie
No FicciónChyba każdy z nas zastanawiał się kiedyś, jak pisać, żeby było dobrze. Spoiler: tu nie znajdziecie odpowiedzi. Jeszcze większy spoiler: nie znajdziecie jej w żadnym poradniku, bo dla każdego będzie inna i musicie znaleźć własną - nikt Wam jej nie po...