Dziś wpis dotyczący różnicy między oceną twórczości a oceną twórcy, które to niestety są bardzo często ze sobą mylone. Uznajmy to też za wstęp do wpisu o hejcie, bo mam go w planach na jutro (wreszcie Azie ruszyła dupsko i wzięła się za pisanie tego, alleluja!).
Bardzo często pojawiają się sytuacje – nie tylko na Watt, a wszędzie, gdzie publikuje się jakąkolwiek twórczość – gdy ktoś ocenia pracę jakiegoś twórcy, a ów twórca uznaje, że nie jest to ocena jego dzieła, tylko niego samego jako osoby. I zaczyna się jazda: a ty jesteś taki i taki, a ty taki, a ty weź spróbuj zrobić to lepiej, a ty jesteś debilem i tak dalej. Skąd się to bierze? Stąd, że bardzo często twórcy nieco zbyt mocno identyfikują się ze swoimi dziełami, w związku z czym każdą negatywną opinię odbierają jako atak na siebie. Co jest w sumie zrozumiałe, ponieważ problem tu nie leży w żadnego rodzaju agresji pojawiającej się w komentarzu z opinią czy jakichś osobistych elementów w pracy autora, tylko w tym, jak sam autor podchodzi do swojej pracy. Mówię, że to zrozumiałe, ponieważ gwałtowna reakcja na jakiś negatywny komentarz dotyczący czegoś, co uważamy za część nas, jest w gruncie rzeczy normalna. Sama zaś słynna „dojrzałość twórcza" nie polega wbrew pozorom na umiejętności rozróżnienia hejtu od krytyki i radzenia sobie z nim, tylko na umiejętności zdystansowania się do swojej pracy.
Z doświadczenia wiem, że ta umiejętność nie przychodzi sama i czasem trzeba się mocno namordować, żeby się jej nauczyć. Niestety każdy ma skłonności do tworzenia bohaterów na swoje podobieństwo i zazwyczaj robi to nawet nieświadomie, a to tylko utrudnia nabranie wspomnianego dystansu. Nie znaczy to jednak, że „emocjonalne odcięcie" od opowiadania jest w tym przypadku niemożliwe.
Warto tu użyć takiego porównania: opowiadanie to takie jakby dziecko twórcy. Gdy nauczyciel wezwie rodzica i mówi, że dziecko zupełnie nie uważa na lekcjach, to czy rodzic poczuje się urażony? Nie, bo to nie odnosi się do niego. Opinia na temat opowiadania jest więc tym samym co uwaga nauczyciela na temat zachowania dziecka w szkole. Rodzic nie bierze tego do siebie, bo ma świadomość, że jest to opinia o dziecku, a nie o nim samym, w związku z czym rodzica ta uwaga nie dotyczy, mimo że jest „twórcą" dziecka (ludu, jak to dziwnie i przedmiotowo brzmi :P). Takie myślenie bardzo pomaga w wyrobieniu sobie wspomnianego dystansu do swojej pracy – uznajmy dzieło za osobny byt, a nie jakąś część nas.
Czy ja jestem zdystansowana? Trudno powiedzieć. Na pewno mam dystans do wszystkich prac, które publikuję na Wattpadzie, ponieważ jeśli co do w dystansu mam choć cień wątpliwości, praca nie ma szans ujrzeć światła dziennego. Jest jedno opowiadanie – przerobiona wersja jednego z moich pierwszych podejść pisarskich – do którego zdystansować się nie umiem, być może przez duży sentyment do tej pracy oraz mocne przywiązanie do bohaterów.
A jak jest z Wami? Umiecie traktować swoje prace jako coś odrębnego i niezależnego, czy raczej są one częścią Was? Co sądzicie na temat nabierania dystansu do pracy?
CZYTASZ
Oczami Azie: o Wattpadzie
No FicciónChyba każdy z nas zastanawiał się kiedyś, jak pisać, żeby było dobrze. Spoiler: tu nie znajdziecie odpowiedzi. Jeszcze większy spoiler: nie znajdziecie jej w żadnym poradniku, bo dla każdego będzie inna i musicie znaleźć własną - nikt Wam jej nie po...