Bo to dzisiaj, właśnie dzisiaj zabrakło baraniny...
Kebab w cienkim cieście
po nocach mi się śni,
o dibi, dibidi.
Kebab w cienkim cieście
o, dajcież dzisiaj mi,
och, dajcież mi, dajcież mi!
Jest wiele śmiesznych piosenek, utworów, filmów i wszelkich innych form sztuki. Jednak zasadniczy problem dużej części z nich polega na tym, że ta śmieszność nie była zamierzona.
Podczas jednego z pierwszych koncertów z moją kapelą miałam wątpliwą przyjemność wystąpić na wspólnym koncercie z pewnym zespołem rap metalowym, którego nazwy może lepiej nie będę podawać, by go tu bezpośrednio nie kompromitować. Panowie z tejże kapeli tworzą wzniosłe, dumne utwory o filozoficznych tekstach... Cóż, chyba łatwo się domyślić, że wychodzi z tego niezrozumiały bełkot, zaś oni sami stali się lokalnym memem, ich piosenki natomiast padły ofiarą licznych parodii tworzonych przez stałych bywalców klubu, w którym ów koncert miał miejsce. Śmieszność jest? Jest. Ale niezamierzona.
Na Wattpadzie również można znaleźć opowiadania, które, o jak wzniosłych rzeczach by nie opowiadały, wywołają u czytelnika wybuch śmiechu nawet na poważnych scenach. Dlaczego tak jest?
Odpowiedzi jest kilka, wyróżnię jednak cztery najczęstsze:
› nadmiar refleksji, czyli pseudofilozofia tak głęboka, że sięga dna i zawzięcie kopie dalej,
› dynamiczna akcja gwałtownie przerwana kwiecistym opisem zupełnie nieistotnego szczegółu,
› nieprzemyślane wypowiedzi bohaterów działające na całe zbudowane dotychczas napięcie i dramatyzm jak rozpuszczalnik (oczywiście niezamierzenie),
› błędy stylistyczne/składniowe/interpunkcyjne i wszelkie inne.Jest jeszcze druga strona medalu: Elementy Komiczne. Fakt, nie każdy musi dorównywać swym poziomem wielkim amerykańskim standuperom, ale błagam, niech ten komizm będzie przynajmniej odrobinę wyższych lotów niż żarty o kupie. Często też Elementem Komicznym bywa "błyskotliwa" riposta głównej bohaterki, która ma zgasić zUą blondynę, ale niestety również nie odbiega ona od poziomu "Co? Gówno!" i zamiast spowodować u czytelnika rozbawienie i podziw dla intelektu bohaterki, wywołuje co najwyżej zażenowanie.
Jakiś czas temu odnalazłam swoje opko sprzed X lat – tak stare, że nie jestem nawet w stanie powiedzieć, z którego roku pochodzi, jednak strzelam, że pisałam je, mając około jedenaście lub dwanaście lat. Ciarki zażenowania przechodziły mnie praktycznie co akapit, jednak prawdziwe zmrożenie uderzyło mnie, gdy dotarłam do Elementu Komicznego. Nie mam pojęcia, co miałam wtedy na myśli ani na czym miał polegać komizm sytuacji (poza jej nieskończoną wręcz absurdalnością), bo cała scena rozbijała się o to, że pewien żołnierz usiłował przesłuchiwać kolbę kukurydzy, którą z jakiegoś tylko jedenastoletniej mnie znanego powodu uznał za zamaskowanego wampira. Serio, nie wiem. Znaczy, to było śmieszne, ale na pewno nie w tym kontekście ani nie z tych powodów, dla których chciałam, żeby było.
Pora na podsumowanie, bo na razie piszę, piszę i nic z tego nie wynika: bardzo często zdarza się, że w opkach komizm nie wychodzi, zaś zabawne okazują się całkowicie poważne sceny. Jeśli więc nie jesteście pewni, czy bliżej Wam do George'a Carlina, czy raczej do Karola Strasburgera, uważajcie na Elementy Komiczne, które tworzycie. Jeśli potraficie być wobec siebie na tyle obiektywni, by podejść do własnej pracy jak do tekstu, który widzicie po raz pierwszy w życiu, przeczytajcie go na wszelki wypadek kilka razy. Jeśli nie umiecie tak się zdystansować, to przed publikacją go komuś pokażcie i poproście o opinię, bo inaczej może Was czekać przykra niespodzianka w postaci kompromitacji i przynajmniej częściowej utraty wiary we własne umiejętności. A korzystanie z bety to żaden wstyd.
CZYTASZ
Oczami Azie: o Wattpadzie
Não FicçãoChyba każdy z nas zastanawiał się kiedyś, jak pisać, żeby było dobrze. Spoiler: tu nie znajdziecie odpowiedzi. Jeszcze większy spoiler: nie znajdziecie jej w żadnym poradniku, bo dla każdego będzie inna i musicie znaleźć własną - nikt Wam jej nie po...