Jak wykreować postać przywódcy? - cz. III

771 126 63
                                    

Wreszcie się zebrałam i skleciłam tę notkę. Na wstępie jednak chciałabym Wam bardzo podziękować za głosowanie na mój „Grobowiec" w sierpniowym plebiscycie WattpadPiePL, dzięki czemu zajął on trzecie miejsce. Jesteście kochani, dziękuję! <3 A teraz może przejdziemy do tematu?

W poprzednim wpisie o przywódcy wspomniałam, że porównam dzisiaj Aragorna i Jacka Sparrowa – niestety jednak nikt z Was nie zgadł, w jakim celu. Już wyjaśniam: obaj wspomniani panowie są świetnymi przywódcami – i to nie tylko dla swoich towarzyszy, ponieważ ich charyzma porwała także wielu fanów – jednak reprezentują ich dwa różne typy, na pierwszy rzut oka całkowicie odmienne: przywódcy-bohatera i przywódcy-cwaniaka. Przyjrzyjmy się im. 

Zacznijmy od ich najogólniejszych postaw, które jako pierwsze rzucają się w oczy. Aragorn kreuje się na postać poważną, rozsądną, opanowaną i honorową. Jack natomiast gra przygłupiego kapitana, który sam nie do końca wie, czego chce, tchórzliwego i zapatrzonego w siebie. Obie te postawy mają swoje plusy i minusy.
Aragorn, jak zapewne zauważyliście, przez swoją pewność siebie i próby narzucania innym swoich decyzji czasami popada w konflikty z własnymi sojusznikami, którzy widzą w nim pewne zagrożenie z powodu jego władczości i nie zawsze popierają jego decyzje. Z drugiej jednak strony właśnie dzięki tej hardości jest brany o wiele bardziej na poważnie zarówno przez sprzymierzeńców, jak i przez wrogów, na każdym kroku wyraźnie po nim widać, że wie, czego chce i nic nie stanie mu na drodze w osiągnięciu tego.
Zwróćcie uwagę, że pisząc o Jacku, użyłam słowa „gra". Nie jest to przypadkowe, ponieważ Jack jako postać jest doskonałym aktorem i celowo przyjmuje pozę głupiego, dzięki czemu przeciwnicy bardzo często lekceważą jego możliwości. Niestety wadą tej postawy jest to, że często również jego ludzie nie wierzą w jego możliwości, przez co Jack miewa duże problemy z lojalnością załogi.

Być może to Was zaskoczy, ale w tym miejscu kończą się różnice między tymi panami (no, dobra, będzie jeszcze jedna malutka). Aragorn i Jack przyjmują odmienne strategie, zakładają całkowicie różne maski, jednak tylko ta zewnętrzna poza ich różni, a im bardziej zagłębimy się w ich charaktery, tym więcej widać podobieństw. Jakich?

Zauważcie, że obaj starają się unikać walki i stawiają na dogadanie się. Akurat we „Władcy Pierścieni" trudno to dostrzec, bo tam co kawałek ktoś się z kimś leje, jednak Aragorn zawsze w pierwszej kolejności stara się negocjować – a to, że zazwyczaj nic to nie daje, to już zupełnie inna sprawa. O unikaniu walki przez Jacka chyba wspominać nie muszę – każdy, kto zetknął się z tą postacią, wie doskonale, że prędzej zacznie uciekać niż bohatersko rzuci się do boju. W jego interesie jest dogadywanie się  z przeciwnikami, ponieważ realnie ocenia swoje szanse w starciu z nimi i walka mu się zwyczajnie nie opłaca, bo przyniosłaby więcej szkody niż pożytku. 

Kolejną bardzo ważną i przydatną cechą obu z nich jest to, że w sytuacji zagrożenia nie zachowują się jak ofiary. Gdy ktoś w jakiś sposób grozi rywalowi, oczekuje, że ten przyjmie postawę ofiary, wpadnie w panikę, zacznie się tłumaczyć i próbować wymigać albo wysunie się z agresywną reakcją i ostrymi słowami, będzie się czuł zdezorientowany i osaczony. Ani Aragorn, ani Jack nie reagują w ten sposób. Ktoś mierzy w Jacka pistoletem i żąda czegoś od niego? Ten nadal mówi spokojnie, jakby to nie była broń, tylko pistolet na wodę, może nawet przy okazji pochwali mundur przeciwnika. Aragorn jest otoczony przez armię upiorów chcących usunąć go ze świata żywych? Również nie da się ponieść emocjom i zażąda od nich pomocy, za nic mając ich groźby.

Obaj również mają bardzo silny dar przekonywania. Słyszałam kiedyś, że nie jest ważne, co powiesz, tylko jak powiesz i są oni doskonałym tego potwierdzeniem. Wspominałam wcześniej o wierze w to, co się mówi – oni obaj wyjątkowo mocno się tym odznaczają. Jeśli sam nie jesteś przekonany do swojej idei, na pewno nie uda ci się przekonać do niej innych i oni doskonale o tym wiedzą, dlatego w pierwszej kolejności budują taką wiarę w sobie, a dopiero potem przenoszą ją na innych. Gdy już przemawiają, mówią z całkowitym przekonaniem o słuszności swoich słów, co sprawia, że inni, nawet jeśli mają odmienne zdanie, często drążą temat, próbując zrozumieć, skąd wzięło się takie przekonanie do tak – przynajmniej według nich – głupiej idei i dzięki temu często też sami dają się do niej przekonać. Jak Jack odwiódł Barbossę od zabicia Willa? Jak Aragorn przekonał ludzi do rzucenia się na Mordor, mimo że czekała ich tam pewna śmierć? Właśnie dzięki przekonaniu, że to będzie najlepsze wyjście.

Jest jednak pewna rozbieżność w ich charakterach, przez którą Aragorn wydaje się jeszcze bardziej rycerski i honorowy, a Jack staje się prawdziwie wolnym duchem i przesympatyczną postacią: mają oni całkowicie odmienne postrzeganie celu. Aragorn ma jasno określone zadanie, któremu poświęca się całkowicie. Ma ustalony system priorytetów, które przesuwa w „kolejce" w zależności od okoliczności, jednak trzyma się ich oraz planu działania tak ściśle, jak to tylko możliwe. Ogólnie rzecz biorąc, jest całkowicie poświęcony idei walki w imię wyższego dobra. Jack natomiast działa na odwrót: jest idealnym przykładem postaci mającej motto carpe diem, żyjącej z dnia na dzień. Dla Jacka nie są zbyt ważne ideały ani nawet samo osiągnięcie celu; fascynuje się przede wszystkim drogą, którą przebywa dla jego osiągnięcia i to właśnie nią, tym, co dzieje się tu i teraz, przejmuje się znacznie bardziej niż tym, co czeka go potem. Potem coś wymyśli, w tej chwili liczy się tylko to, co teraźniejsze. 

Jak widzicie, ci bohaterowie tylko z pozoru są odmienni, podczas gdy naprawdę sporo rzeczy ich łączy. Mimo różnych przyjmowanych przez nich strategii widzimy, że obie są równie skuteczne, możemy więc czerpać z nich, gdy tworzymy naszych bohaterów, wykorzystując ich elementy w zależności od naszych potrzeb. Teraz przejdźmy (wreszcie!) do tworzenia złego i dobrego przywódcy.

Ogólna zasada, która dotyczy wszystkich postaci (i którą zapewne znacie, bo jest ona jednym z głównych niepisanych praw tworzenia), mówi, że bohatera negatywnego można stworzyć o wiele łatwiej, niż pozytywnego, często nawet postacie złe tworzymy nieświadomie: miały wyjść fajne, zajebiste i w ogóle, a w praktyce czytelnicy tylko czekają, aż ten irytujący gnojek wreszcie zdechnie. Oczywiście to dotyczy również przywódców. Zły przywódca może wyjść nam nawet przez przypadek, gdy damy mu nieco za dużo wiary w swoje idee i wyprodukujemy fanatyka (w tym punkcie chyba najłatwiej się na to nadziać). Można też powiedzieć, że zły przywódca nie musi udowadniać, że jest zły, a dobry musi mieć wiele okazji, żeby pokazać swoją dobroć. Dlaczego Daenerys Targaryen jawi się w pozytywnym świetle, mimo że wyrzyna miasto za miastem, nie bardzo wiedząc, co robić dalej, działa totalnie bez planu, olewa wszelkie rady dawane jej przez ludzi mądrzejszych od niej i niezbyt przyjemnie traktuje całkowicie jej oddanego Joraha „lorda Friendzone" Mormonta (czy tylko mi tak bardzo go szkoda? XD)? Bo miała okazję się wykazać. Oswobadzając Nieskalanych oraz niewolników, przekonała wszystkich, że jest dobrą przywódczynią, której zależy na poddanych, dzięki czemu na jej jakże liczne wpadki o wiele łatwiej przymknąć oko. Pomyślmy teraz, co by było, gdybyśmy całkowicie usunęli z jej historii ratunek dla Nieskalanych (załóżmy na przykład, że ich uczciwie kupiła i służyli jej dokładnie tak, jak wcześniejszym panom) oraz dla niewolników (tu możemy machnąć, że w atakowanych miastach ich zwyczajnie nie było). Wychodzi jakaś totalna wariatka, nie? Jest to więc doskonałym dowodem na to, że pokazane w odpowiednim momencie dobre uczynki przywódcy potrafią przysłonić jego nawet największe wtopy, choćby było ich kilka razy więcej i były tragiczne w skutkach. Czytelnik raz przekonany o dobroci postaci, nie zmieni zdania na jej temat tak łatwo. 

Dobroć przywódcy trzeba często udowadniać, przypominać czytelnikowi, że ten koleś jest w porządku. Dobrym sposobem na to jest na przykład wkładanie w usta dziadków opowiadających wnukom bajki opowieści o bohaterstwie przywódcy lub przywoływanie przez bohaterów różnych zabawnych anegdot, w których przywódca zostaje ukazany bardzo pozytywnie. Czytelnik powinien za każdym razem mieć mały uśmieszek pod nosem, gdy taka postać pojawia się w tekście. Może być odważna i bohaterska, pełna ideałów jak Aragorn albo zabawna, sprytna i lubiąca zawsze być górą, śmiejąca się w oczy każdemu, podobnie jak Jack. To od nas zależy, którą drogą pójdziemy i jakiego przywódcę wykreujemy. Musimy pamiętać przede wszystkim o tym, by jak najczęściej wrzucać go w sytuacje, które pokażą, z jakiej gliny jest ulepiony, bo bez tego wyjdzie nam postać nijaka, a jeśli w którymś punkcie powinie nam się noga, nasz przywódca, który miał być taką fajną i sympatyczną postacią, stanie się jednym z bardziej znienawidzonych bohaterów naszej pracy.

Jak Wam się podobała seria o przywódcy? Co sądzicie o tego rodzaju analizowaniu znanych postaci? Chcielibyście tego więcej?

Oczami Azie: o WattpadzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz