2. Smok w dom, chaos w dom

11.9K 1K 259
                                    

- Luna, możesz mi powiedzieć dlaczego wy magizoologowie zawsze macie problem ze smokami, chochlikami kornwalijskimi, hipogryfami i Merlin wie, czym tam jeszcze? - spytała Aurora, gdy wraz z Luną przedzierała się przez wielki tłum ludzi obecnych na festiwalu, nawet pomimo tego, że panował tam upał. - Będziemy potrzebowali prawie całego dnia na ogarnięcie tego, wszyscy ci ludzie mogli go widzieć! - krzyknęła wściekle, dyskretnie modyfikując pamięć przechodniów różdżką ukrytą pod szatą.

Prawie wszyscy mieli na sobie wymyślne i dziwne ubrania ze względu na to, że był to festiwal, więc nikt nie zwracał na dwie czarownice żadnej uwagi, nawet jeśli Luna miała na sobie błękitne szaty wyszywane setkami złotych gwiazd oraz miała wielki, pasujący do tego kapelusz.

- Uważam, że mugole też zasługują, by je widzieć - powiedziała swoim rozmarzonym głosem, kompletnie niewzruszona wybuchem Aurory, choć to nie było nic nowego.

- Ale moi ludzie mają przez to niewyobrażalne ilości roboty, wiesz? Złapaliście w ogóle osobę, która to zrobiła?

Luna pokręciła głową, przyglądając się uważnie ziemi. Jej towarzyszka westchnęła, wiedząc, że nie było sensu dalej tego drążyć.

- W każdym razie, co ty w ogóle robisz? - spytała Aurora, rzucając Obliviate z zaskakującą predkością, na co jej rozmówczyni nawet nie uniosła wzroku.

- Sprawdzam, czy smok coś po sobie zostawił. Wiesz, łuski albo rogi... - odparła, a Aurora zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak miała to zrobić, gdy po ziemi walały się niewyobrażalne ilości śmieci, lecz ostatecznie zignorowała to i wróciła do swojej roboty.

Tak jak Aurora się spodziewała, ona i pozostali Amnezjatorzy musieli spędzić prawie cały dzień na ogarnianiu bałaganu spowodowanego przez smoka. Dziewczyna wróciła tylko do biura, by odesłać Mirę do domu, a potem teleportowała się prosto do dworu Malfoyów.

- No w końcu! - Usłyszała głos Draco tuż po tym, jak zamknęła za sobą główne drzwi.

Aurora uśmiechnęła się sama do siebie. Mijały lata, a jej wcale nie nudził się ten głos, ten na siłę zirytowany ton, ani ta blond czupryna, która wyłoniła się z pomieszczenia po prawej stronie marmurowego holu.

- Gdzieś ty była? - zapytał Draco, podchodząc do dziewczyny, która przywitała go głębokim westchnięciem.

- Nawet nie pytaj, miałam wręcz burdel do ogarnięcia, jestem wykończona - odparła, z wyraźną ulgą zdejmując buty.

Szelmowski uśmiech Draco został prędko zastąpiony przez szczerze zatroskaną minę. Nie bywał taki wśród ludzi, ale tam, w domu, w ich małym azylu chroniącym ich przed resztą świata, stawał się kimś, kto wreszcie wiedział, co to miłość i umiał nią obdarowywać.

- No chodź tu, księżniczko - powiedział cicho, podchodząc do niej od tyłu, a następnie zaczął uciskać jej spięte ramiona.

Aurora wydała z siebie westchnięcie przyjemności. Na moment oddała się jego dotykowi, czując, jak przyjemne ciepło rozchodzi się od jej ramion na całe ciało... Aż wreszcie oprzytomniała.

- Czekaj, czekaj - księżniczko? Nigdy tak do mnie nie mówisz, czego chcesz? - Odwróciła się w stronę chłopaka i zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.

- Niczego? - powiedział niewinnie (albo chociaż próbował). - Tęskniłem za tobą? - dodał nieprzekonującym tonem, odwracając ją, by znowu mieć dostęp do jej pleców.

Aurora czuła, że do końca nie mówił jej prawdy, ale zdecydowała się to zignorować, bo była zbyt zmęczona, by się nawet z nim droczyć. Oboje przeszli do salonu i opadli na szmaragdowozieloną sofę, gdzie Draco wciąż masował plecy dziewczyny tak dobrze, jakby robił to od urodzenia.

Planned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz