12. Nocka

9.6K 938 416
                                    

Podczas gdy Aurora była zajęta przeklinaniem swojego losu i wracaniem do Draco tylko w myślach, Shane pojawił się tuż obok niej.

- Noc roboty to świetna noc, co nie? - powiedział w momencie, gdy do biura weszły jeszcze dwie osoby.

- Nie wkurzaj mnie, Shane, bo jestem teraz na granicy - burknęła w odpowiedzi, na co on cicho się zaśmiał.

Ten facet. Przynajmniej dobrze robi swoją robotę.

- Panno Mullen, wszyscy już są - poinformowała Mira, na co Aurora skinęła głową.

- Dobra, w takim razie szybko. Dobrać się w pary. Shane ze mną - rozkazała. - I chcę to mieć załatwione szybko, zrozumiano?

Pozostali Amnezjatorzy skinęli głową mniej lub bardziej chętnie, lecz Aurora wcale ich nie winiła. Sama chciała stamtąd zniknąć jak najszybciej, dlatego zabrała się do pracy od razu po tym, jak Mira podała jej lokalizację.

Grupa Amnezjatorów pojawiła się pośród wielkich trawiastych pól z nie więcej niż czterema domami w zasięgu wzroku. Aurora od razu wypatrzyła gdzieś w pobliżu kawałek blond włosów Luny, dobrze widocznych w świetle księżyca, więc prędko do niej podbiegła.

- Hej, Luna! - zawołała, by przykuć jej uwagę, a tamta wolno obróciła się w stronę Amnezjatorki. - Gdzie są mugole, którzy widzieli zwierzę?

- Cześć, Aurora - Uśmiechnęła się. - Kilkoro mugoli jest na zewnątrz, a do tego rodziny w tych domach - wyjaśniła rozmarzonym głosem, wskazując na trzy pobliskie domy.

- No dobra. A gdzie teraz jest zwierzak?

- Już go zabrano. Ja szukam...

- Tak, wiem, czy czegoś nie zostawił. Wybacz, nie mam czasu na pogawędki - przerwała jej Aurora, po czym pobiegła z powrotem do reszty Amnezjatorów.

- Wy zajmijcie się mugolami na zewnątrz. Shane i ja idziemy do domów - zarządziła, na co oni skinęli głowami, po czym grupa rozeszła się w różnych kierunkach.

- Nigdy nie widziałem, żebyś się tak szybko zajęła jakąś sprawą. Dlaczego tak bardzo już chcesz wracać? - zapytał Shane, gdy wraz z Aurorą zmierzali już w stronę pierwszego z domów. Dziewczyna przewróciła oczami.

Och, no nie wiem, może dlatego, że mój narzeczony jest w domu i jest superniecierpliwy, superuparty, superprzystojny i nam przerwano, więc chcę i muszę do niego jak najszybciej wrócić.

Przynajmniej tak pomyślała, bo odpowiedź dla Shane'a miała inną.

- Praca nie jest miejscem, w którym chciałabym się widzieć w piątkową noc, wiesz? Alohomora. - Ostatnie słowo wypowiedziała, wskazując na główne drzwi. Shane wzruszył ramionami, a po tym oboje weszli do domu, który na parterze wydawał się pusty.

- W sumie racja. Homenum Revelio. - Machnął różdżką i rozejrzał się. - Na górze - wyszeptał, na co Aurora pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym rzuciła zaklęcie wyciszające ich kroki i rozmowy.

- Wygląda na to, że mamy dwoje dzieci w tym pokoju, a rodziców w tamtym - powiedział Shane, wskazując drzwi na korytarzu mugolskiego domu. - Zajmiesz się dziećmi?

Aurora uniosła brwi.

- Czemu akurat tak?

Shane zareagował śmiechem.

- Cóż, ty niedługo będziesz mieć dzieci, co nie?

- Co jest nie tak z wami wszystkimi? Nie jestem w żadnej ciąży. I to ty zajmiesz się dziećmi - burknęła, odchodząc od niego w kierunku pokoju rodziców.

Choć Amenzjatorom rzeczywiście udało się uporać z ich zadaniami dosyć szybko, wciąż zajęło im to nieco ponad godzinę. Aurora pękała wręcz z ekscytacji, gdy pojawiła się ponownie w sypialni. W tym przypadku niezadowolenie Draco mogło się jej przysłużyć.

Było już zbyt ciemno, by mogła cokolwiek zobaczyć, więc prawie podskoczyła, gdy Draco podszedł do niej od tyłu i odezwał się niskim, chrypliwym głosem, który brzmiał tak do niego niepodobnie:

- Spóźniłaś się.

Przez ciało Aurory przeszedł dreszcz, a ona sama przełknęła ślinę.

- Draco, przecież wie...

Nie skończyła, bo on obrócił ją gwałtownie tak, by stanęła z nim twarzą w twarz i złączył swoje usta z jej, mocno łapiąc ją przy tym w talii.

- Wystarczy gadania - powiedział po tym, jak złapali powietrze. - Nie chcę słyszeć o tej idiotycznej akcji. Chcę tylko ciebie. Zrozumiano?

Aurora nie była w stanie powstrzymać uśmiechu. Uwielbiała, kiedy przejmował inicjatywę.

- Tak jest - odparła, a wtedy złapał za materiał jej szaty, najwyraźniej gotów ją z niej zedrzeć.

Dziewczyna przygryzła wargę.

- To może ja tu po prostu postoję...

Aurora z radością wspominała tamte chwile, kiedy niewiele później musiała siedzieć przy stole w ociekającej luksusami jadalni i wysłuchiwać niezbyt subtelnych komentarzy Lucjusza na temat jej przyjaźni z Hermioną. Jednak nie przejmowała się nimi zbyt mocno; wiedziała, że czasy, gdy to on mógł decydować o życiu jej i Draco, minęły bezpowrotnie. Zarówno on, jak i Narcyza dość szybko zmusili Lucjusza do uciszenia się - ona była w euforii z powodu zaręczyn swojego syna.

Draco i Aurora powoli zbierali się do wyjścia, gdy nagle odezwała się Narcyza:

- Auroro, możemy chwilę porozmawiać?

Draco i Lucjusz spojrzeli na nią ze zdezorientowaniem, lecz ich zignorowała, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech.

Aurora przełknęła ślinę, a przez głowę przelatywały jej możliwie najgorsze scenariusze. Nawet jeśli jeszcze przed chwilą Narcyza była dla niej miła, pamiętała, że mimo wszystko ta kobieta poślubiła Lucjusza. Możliwe, że miała w sobie jakiś złowieszczy pierwiastek, a dziewczynie nie uśmiechało się go wtedy doświadczyć.

Wymieniła spojrzenia z Draco, a gdy ten zachęcił ją uśmiechem, ostatecznie pokiwała głową i wstała od stołu. Podążyła za Narcyzą na korytarz.

- Wiesz, Auroro, zdaje się, jakby to było wczoraj, gdy powiedziałam ci, jak bardzo Draco obchodzi twoja opinia, a teraz jesteście zaręczeni - mówiąc, powoli krocząc po czarnych, skrzypiących schodach, a Aurora szła tuż za nią.

Tamte słowa, mimo wcześniejszego strachu, wywołały u niej uśmiech. Sama nie wiedziała, kiedy i jak przeminęło te kilka lat...

- A biorąc pod uwagę to, jak długo się znacie, to zgaduję, że macie zamiar pobrać się jak najszybciej? - zapytała, otwierając drzwi sypialni i zachęcając dziewczynę, by za nią podążyła. Tamto pytanie zbiło Aurorę z tropu na tyle, że nawet nie rozglądała się po imponującym, ciemnym pomieszczeniu.

- Cóż, tak naprawdę jeszcze o tym nie myśleliśmy...

- Ale powinniście - powiedziała, po czym wyjęła małą złotą kopertę z szuflady szafki nocnej. - Proszę, weź to. - Podała ją Aurorze, która uniosła brwi.

- Co to takiego? - Przyglądała się kopercie z zaciekawieniem.

- To moja karta stałego klienta. W Paryżu jest fantastyczny salon sukien. Wierzę, że nie ma lepszego miejsca na kupno sukni ślubnej.

Aurora rozdziawiła usta, patrząc to na Narcyzę, to na kopertę. Nie istniało chyba bardziej jasne wyrażenie tego, że kobieta nie mogła doczekać się zaślubin.

- Och, to jest... Znaczy... Dziękuję.

- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się. - Jeśli się tam udasz, po prostu pokaż im tę kartę, a od razu zaczną cię inaczej traktować. Masz tam też adres... Wierzę, że niedługo będziesz go potrzebować.

Obie wróciły po tym do jadalni, a Aurora nie potrafiła przestać się uśmiechać.

Planned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz