30. Powrót do żywych.

6K 286 5
                                    

Kate P.O.V.

Ból.

To jedyne, co czułam.

To i że ktoś trzyma mnie za rękę tak, jakby od tego zależało jego życie.

Próbowałam otworzyć oczy, poruszać ręką lub nogą, ale nic z tego. Miałam wrażenie, jakby moje ciało nie należało do mnie, tylko do kogoś zupełnie innego.

Starłam się raz, drugi, trzeci i znowu nic.

- Kate, proszę cię, wróć do mnie. – usłyszałam dziwnie znajomy, męski głos. Na jego dźwięk, serce zaczęło mi bić w przyspieszonym tempie. Ciekawe dlaczego ? – Chcę znowu zobaczyć twoje oczy – kontynuował ten ktoś, złamanym głosem – usłyszeć twój głos. Błagam cię, kochanie, obudź się już.

Kochanie ?, zdziwiłam się.

I nagle wszystko wróciło.

To jak chciałam iść do sklepu, bo Lucas miał przyjść do mnie do domu, a ja nie miałam na kolację.

To gdy wyszłam na pustą ulicę i nagle zza zakrętu wyskoczył samochód, uderzając we mnie na pełnym gazie.

I teraz mężczyzna mojego życia siedzi przy moim łóżku, czekając aż się obudzę. Wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, by spełnić jego życzenie.

Bo gdyby to on był na moim miejscu, umierałabym z niepokoju o jego życie.

Wystarczy, pomyślałam z zacięciem, zrobię wszystko, żeby otworzyć oczy.

Zebrałam w sobie wszystkie siły i zmusiłam swoje powieki do drgnięcia.

I udało mi się.

Gdy otworzyłam oczy, musiałam od razu je zmrużyć, od jasności, która mnie powitała.

Może to nie był wielki wysiłek, ale ja czułam się tak, jakbym przebiegła maraton.

- Luke. – wychrypiałam, bo moje gardło było suche.

- Kate ! – krzyknął zaskoczony, z szerokim uśmiechem na ustach – Dzięki Bogu, wreszcie się obudziłaś ! Poczekaj, pójdę tylko po lekarza.

Już chciał wychodzić z sali, gdy poprosiłam:

- Daj mi tylko szklankę wody.

- Jasne. – poklepał się po czole – Musisz mieć gardło wysuszone na wiór.

Sięgnął na szafkę nocną i nalał mi do plastikowego kubeczka wody.

- Proszę. – rzucił, podając mi.

- Dzięki. – szepnęłam, przywierając ustami do brzegu kubka. Płyn działa cuda na moje gardło. Od razu poczułam się lepiej.

- Zaraz wrócę. – obiecał, całując mnie w czoło.

Ledwo drzwi się za nim zamknęły, a do pomieszczenia weszli moi rodzice, Nate i Mel.

- Patrzcie, kto to się obudził. – zażartował mój brat.

- Jak długo byłam nieprzytomna ? – spytałam, patrząc na ich twarze po kolei. Sińce pod oczami i blade twarze mówiły same za siebie.

- Cztery dni. – powiedziała moja mama – Tak bardzo się o ciebie baliśmy. – w jej oczach stanęły łzy. Wyciągnęłam do niej rękę, a ona uścisnęła ją tak, jakby od tego zależało jej życie.

- Przepraszam. – szepnęłam, też bliska łez.

- A za co ty nas przepraszasz ? – zdziwił się mój ojciec – Sama przecież się nie potrąciłaś.

- Wiem, ale martwiliście się o mnie. – wyjaśniłam - Teraz czuję się winna.

- Oj, nie gadaj bzdur. – ofuknęła mnie mama – Ważne, że teraz jesteś z nami. A już niedługo twoja rodzina się powiększy. – mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

Już miałam zapytać, co to znaczy, gdy do sali wrócił Lucas z lekarzem.

- Witamy z powrotem. – doktor uśmiechnął się do mnie ciepło. Sądząc po jego wyglądzie, był w wieku mojego ojca, może ciut starszy. – I jak się pani czuje ?

- Generalnie to dobrze. – powiedziałam, wzruszając ramionami – Tylko trochę skołowana i obolała.

- To akurat normalne po takim wypadku. – spojrzał na mnie z troską. Podszedł do mnie, poświecił latarką w oczy i obejrzał moje obrażenia jeszcze raz.

- Panie doktorze, kiedy będę mogła wyjść do domu ? – zapytałam. Nie uśmiechało mi się leżeć w szpitalu. One zawsze kojarzyły mi się ze śmiercią i smutkiem.

- Zostawimy panią na obserwacji i jeśli wszystko będzie dobrze, za kilka dni będzie mogła pani wyjść. – uśmiechnął się do mnie.

- Dziękuję. – odwzajemniłam uśmiech, po czym lekarz wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.

- Tak się cieszymy, że wszystko z tobą dobrze. – powiedziała Melanie, gdy zostaliśmy sami – Umieraliśmy ze strachu o ciebie. Lucas najbardziej. – dziewczyna spojrzała znacząco na mężczyznę, który stał obok mnie, trzymając mnie za prawą rękę i patrząc na mnie tak, jakbym była ósmym cudem świata.

Nagle sobie o czymś przypomniałam.

- Mamo, co miałaś na myśli mówiąc, że moja rodzina się niedługo powiększy ? – zapytałam. Widziałam, że kobieta widocznie się zmieszała, ale odpowiedziała mi cicho:

- Jesteś w ciąży, skarbie.

Słysząc to, zaniemówiłam. Ja ? W ciąży ?

- Lepiej zostawimy was samych. – stwierdził mój tata, patrząc to na mnie, to na Lucasa – Chyba macie o czym porozmawiać.

Kiedy moja rodzina już wyszła, Luke usiadł na krześle obok mojego łóżka i spojrzał mi w oczy.

- Co ty o tym myślisz ? – zapytałam, bawiąc się swoimi palcami. Bałam się, że on wcale nie chce mieć ze mną dzieci, przynajmniej nie teraz. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

- Ja... - zawiesił na chwilę głos – z początku byłem skołowany i nie wiedziałem, co o tym myśleć. Kiedy lekarz powiedział, że jesteś w drugim tygodniu ciąży, nie mogłem w to uwierzyć. W końcu tego nie planowaliśmy. Ale przez te kilka dni, w czasie których czuwałem przy tobie, oswoiłem się z myślą, że za niecałe dziewięć miesięcy będę ojcem. Co więcej, czuję, że już kocham tę fasolkę, która w tobie rośnie. Ja chcę tego dziecka, Kate.

Kiedy to powiedział, poczułam, że mogę latać ze szczęścia. Bałam się, że Luke wyprze się dziecka, że powie, że go nie chce. Ale na szczęście, wszystko ułożyło się tak, jak być powinno.

- Ja też chcę tego dziecka. – szepnęłam, patrząc na niego z uśmiechem na ustach – Mimo, że tego nie planowaliśmy, chcę być mamą.

Lucas uśmiechnął się tak szeroko, że bałam się, że twarz mu zaraz popęka.

- Będziemy wspaniałymi rodzicami, zobaczysz. – powiedział, nachylając się do mnie i całując mocno w usta – Lepiej być nie może. Mam przy sobie kobietę, którą kocham nad życie i dziecko w drodze.

Powiedział przy moich ustach i tym razem to ja nachyliłam się do niego i łapczywie pocałowałam w usta.


--------------------------------------------------------


Jak myślicie, kto stoi za wypadkiem Kate ? Czy to rzeczywiście Alison ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 

Nowy początek (powiązane z serią ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz