Kate P.O.V.
Pół godziny później Luke zaparkował przed moim domem.
- Nie chcę się z tobą rozstawać. – powiedział mężczyzna, patrząc na mnie jak dziecko, któremu ktoś właśnie odbiera ulubioną zabawkę.
Roześmiałam się z jego miny i odparłam:
- Już niedługo się do ciebie wprowadzę i tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Na to liczę. – wyszczerzył zęby w uśmiechu i nachylił się do mnie, całując w usta na pożegnanie: raz, drugi, trzeci – Lepiej uciekaj, bo zaraz cię nie wypuszczę.
- Okej. – rzuciłam, otwierając drzwi i wysiadając z auta.
- Jutro rano do ciebie przyjadę, a wieczorem spotkamy się z Alison.
- Jasne, będę czekać. – na wzmiankę o dziewczynie cały mój dobry humor diabli wzięli.
- Śnij o mnie w nocy. – puścił do mnie oczko.
- Ty o mnie też. – gdy to powiedziałam, pomachałam mu po raz ostatni i skierowałam się do swojego mieszkania.
********
Jak można się domyślić, całą noc nie zmrużyłam oka. Nie wiedziałam, czego może chcieć od nas Alison i dlaczego w ogóle ponownie za wszelką cenę chce zniszczyć nasze szczęście.
O siódmej rano stwierdziłam, że i tak już nie zasnę, więc wstałam i zrobiłam sobie śniadanie, po czym usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, czekając na przyjazd Lucasa.
Wczoraj wieczorem przysłał mi jeszcze SMS –a, że będzie u mnie koło dziewiątej, więc miałam jeszcze trochę czasu do zabicia.
Na początku chciałam zadzwonić do Melanie albo Mary i powiedzieć im, co znowu wymyśliła Alison, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu – nie dość, że była siódma rano, to jeszcze niedziela. Obie dziewczyny zapewne jeszcze śpią i nie byłby zbyt szczęśliwe, gdybym je obudziła, wylewając swoje żale.
Zamiast tego postanowiłam, że trochę posprzątam. Bez chwili wahania zabrałam się do pracy. Odkurzyłam mieszkanie, umyłam podłogi na mokro, starłam kurze, a na koniec zajęłam się łazienką.
Zanim zdążyłam odpocząć, usłyszałam dzwonek do drzwi. Czym prędzej pobiegłam otworzyć i w swoich drzwiach ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Lucasa.
- Hej. – powiedział.
- Hej. – westchnęłam i przyjrzałam mu się uważnie. Miał na sobie zwykle jeansy i biały T- shirt na krótkim rękawie, ale i tak wyglądał zabójczo.
- Wpuścisz mnie czy będziemy tak stać ? – spytał, uśmiechając się do mnie krzywo.
- Jasne, wchodź. – rzuciłam, otrząsając się z otępienia i robiąc krok do tyłu, by wpuścić go do mieszkania.
Jak tylko drzwi się za nami zamknęły, Lucas objął mnie mocno w pasie, popychając na ścianę, po czym zachłannie wpił się w moje usta. Początkowo nie wiedziałam, co się dzieje, byłam zbyt otępiała, ale po chwili zaplotłam ręce na jego karku i przyciągnęłam do siebie bliżej.
Lucas zjechał dłońmi na moje uda i ścisnął je, dając tym samym znak, bym objęła go nogami w pasie, co bezzwłocznie zrobiłam.
Ze mną na rękach skierował się do sofy w salonie i położył mnie na niej, zawisając nade mną.
- Takie powitania to rozumiem. – powiedziałam, gdy parę minut później oderwaliśmy się od siebie, ciężko oddychając.
- Widzę, że ktoś się za mną stęsknił. – stwierdził Lucas, patrząc na mnie z wyższością.
- E tam, miałam w nocy lepsze towarzystwo. – prychnęłam, chcąc go rozzłościć. Nie przewidziałam jednak, że mężczyzna podniesie mnie, warcząc przy tym jak wilk i posadzi na swoich kolanach, wbijając palce w moją talię.
Uuu, ktoś tu ma problemy z zazdrością, pomyślałam. Z jednej strony trochę się przestraszyłam, że tak zareagował, ale z drugiej poczułam się mile połechtana – widać, że serio mu na mnie zależy.
- Kto. Tu. Był. ? – warknął przez zaciśnięte zęby, cedząc każde słowo.
- Nikt. – zaśmiałam się, głaszcząc go po policzku – Żartowałam.
Luke wypuścił powietrze, po czym poprosił:
- Nie żartuj sobie tak więcej. Już miałem ochotę iść kogoś zamordować za to, że chociażby spojrzał na ciebie tak, jak nie powinien.
- Przepraszam. – szepnęłam, całując go w nos i wtulając się w jego szeroką pierś – Wiesz, że kocham tylko ciebie.
- Wiem, ja ciebie też. – powiedział – Ale czasami boję się, że któregoś dnia obudzę się rano i uświadomię sobie, że to wszystko to był tylko piękny sen.
- Wierz mi, ja czasami czuję tak samo. – rzuciłam, patrząc na niego z miłością w oczach.
********
Cały dzień minął nam zdecydowanie za szybko. Alison napisała, że będzie czekać na nas o szesnastej w tej samej kawiarni, w której spotkałam się w niej ostatnio.
Ani się obejrzałam, a trzeba było wychodzić i muszę przyznać, że byłam kłębkiem nerwów. Nie wiedziałam, co ta dziewczyna tym razem wymyśliła i ta niewiedza mnie przerażała.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – powiedział Luke gdy byliśmy w aucie, ściskając moją dłoń.
- Mam złe przeczucia. – stwierdziłam, kręcąc głową – A intuicja zazwyczaj mnie nie myli.
- Może tym razem będzie inaczej. – starał się mnie pocieszyć. Doceniałam to, ale na niewiele się to zdawało. Uspokoję się dopiero, gdy spotkanie dobiegnie końca.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, Alison już na nas czekała. Gdy nas zauważyła, uśmiechnęła się szeroko i pomachała, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi.
- Miło was widzieć. – powiedziała jak gdyby nigdy nic – Napijecie się czegoś ?
- Daruj sobie. – prychnął Lucas, gdy usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko dziewczyny – Lepiej od razu powiedz, czego chcesz i darujmy sobie tę szopkę.
- Oj, ranisz moje uczucia. – stwierdziła, kładąc dłoń na piersi i robiąc smutną minę – Myślałam, że łączy nas coś więcej.
- Nic nas nie łączy, wbij to sobie wreszcie do głowy. – warknął mężczyzna, nachylając się w jej stronę. Położyłam mu dłoń na udzie, by go uspokoić.
- Alison, czego ty jeszcze od nas chcesz ? – spytałam, wzdychając.
- To proste. – wzruszyła ramionami, uśmiechając się krzywo – Albo Lucas mi zapłaci, albo jutro w mediach pojawi się informacja, że sławny milioner Lucas Drake spodziewa się dziecka i to nie z kobietą, z którą jest w związku.
Wiedziałam. Wiedziałam, że ona znowu chce namieszać, ale nie sądziłam, że wymyśli coś takiego. Co za podła żmija.
CZYTASZ
Nowy początek (powiązane z serią ,,Uratuj mnie")
RomanceKate, młodsza siostra Nate'a, ma dwadzieścia dziewięć lat i trzy nieudane związki za sobą. Nic więc dziwnego, że nie wierzy już, że kiedykolwiek znajdzie miłość. Jakby tego było mało, jej nowym szefem okazuje się być Lucas Drake - były chłopak, któ...