9. Wycieczka.

7.8K 316 7
                                    


- Bierzemy samochód czy wolisz iść na piechotę ? – zapytał, gdy wyszliśmy z budynku.

- Pewnie, że wolę iść piechotą. – prychnęłam – Co to za wycieczka, na której wszędzie jeździsz autem.

- Dobra, już nic nie mówię. – zaśmiał się – Będziemy chodzić tak długo, aż rozbolą cię nogi.

- Uważaj, ja jestem przyzwyczajona do chodzenia na nogach. – ostrzegłam go – To ty masz kierowcę, który wszędzie cię wozi.

- Uuuu, to był cios poniżej pasa. – rzucił.

- Prawda w oczy kole, co ? – powiedziałam żartobliwie.


*********


Mimo, że chodziliśmy dopiero drugą godzinę i gdzieniegdzie dojeżdżaliśmy autobusem, ja już miałam dość. Lucas narzucił mordercze tempo. Przeszliśmy przez Rodeo Drive, Hollywood Walk of Fame, z daleka zobaczyliśmy ogromny napis ,,Hollywood", a na koniec poszliśmy na plażę.

- Masz dość ? – zapytał, gdy siedzieliśmy obok siebie na piasku, wpatrując się w ocean.

- Nie. – sapnęłam – A ty ? – w życiu nie dam po sobie poznać, że praktycznie konam ze zmęczenia.

- Przy mnie nie musisz udawać. – mrugnął do mnie – Przecież widzę, że zipiesz jak stary parowóz. Jeśli ładnie mnie poprosisz, to może cię poniosę.

- Niedoczekanie twoje. – prychnęłam i wstałam, by zmoczyć nogi w wodzie.

nagle poczułam, że moje stopy nie dotykają już podłoża. Zamiast tego byłam w ramionach Lucasa, trzymana w stylu panny młodej.

- Co ty wyprawiasz, Luke ? – ofuknęłam go.

- Biorę cię na ręce, nie widać ? – uśmiechnął się do mnie krzywo.

- Ale ja nie chcę ! – zaprotestowałam – Postaw mnie natychmiast na ziemi.

- Nie mam ochoty. – szepnął i ku mojemu zdumieniu, pocałował mnie w nos.

W pewnym momencie zaczął iść, a ja zapytałam:

- Gdzie ty idziesz ?

- Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. – wyjaśnił – Idziemy na obiad.

- Wiesz, że mam nogi i mogę iść sama ? – zwróciłam mu uwagę po raz kolejny – Nie musisz mnie nieść jak jakiejś kaleki.

- Po pierwsze, i tak już zmęczyłaś nogi, więc teraz odpocznij. – zaczął – A po drugie, lubię cię mieć w ramionach, więc nie protestuj i siedź cicho.

Skrzyżowałam ręce na piersi i wydęłam usta, robiąc nadąsaną minę.

- Jeśli nie chcesz, żebym cię pocałował, to przestań robić dzióbek. – ostrzegł. Natychmiast zrobiłam normalną minę, a Lucas się roześmiał.

- Jesteś niemożliwy. – westchnęłam i nic już nie mówiłam.



Postanowiliśmy, że obiad zjemy w miłej restauracji niedaleko plaży. Oczywiście, Luke ani na moment nie wypuścił mnie z rąk. Dopiero gdy dotarliśmy do lokalu, mój towarzysz ŁASKAWIE pozwolił usiąść mi na krześle naprzeciwko niego.

- Dzień dobry, są już państwo gotowi złożyć zamówienie ? – zapytał kelner, całkowicie ignorując Lucasa, a cały czas patrząc na mnie, praktycznie pożerając mnie wzrokiem. Czułam się bardzo niekomfortowo.

- Poproszę pieczone żeberka i do tego frytki, a do picia Pepsi. – wydusiłam z siebie.

- Ja poproszę średnio wypieczony stek z ziemniakami i Colę. – powiedział Lucas, patrząc na kelnera morderczym wzrokiem – A jeśli zaraz nie przestaniesz gapić się na moją żonę jak na coś do zjedzenia, to nie tylko stracisz pracę, ale również wylądujesz na kilka ładnych dni w szpitalu z połamanymi żebrami i pokiereszowaną twarzą, jasne?

Chłopak zbladł, pokiwał tylko głową i szybko oddalił się od naszego stolika.

- Nie musiałeś go tak straszyć. – ofuknęłam Lucasa, chociaż to co powiedział sprawiło mi przyjemność. Ale w życiu się przed nim do tego nie przyznam, nie ma takiej opcji.

- Widziałem, że jego nie czułaś się komfortowo, gdy tak na ciebie patrzył. – wyjaśnił – Poza tym, jesteś moja. A ja nie mam w zwyczaju się dzielić.

No teraz to wkurzył mnie na maksa. Poczułam, że jeszcze moment, a mu przywalę.

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem rzeczą, żeby do kogokolwiek należeć ? – syknęłam – A jeśli już miałabym do kogokolwiek, kiedykolwiek należeć, to z pewnością nie do ciebie.

- Zaprzeczaj ile chcesz. – posłał mi cwany uśmieszek – W końcu mi ulegniesz.

- Niedoczekanie twoje. – warknęłam.

Naszą wymianę zdań przerwał kelner, który przyniósł nasze dania.

Jaki Lucas jest niemożliwy, Matko ! Przez moment myślałam, że może uda nam się dogadać i przebywać razem jak cywilizowani ludzie, ale jak widać, łudziłam się. On się nigdy nie zmieni.

Co ja mam zrobić, żeby w końcu dotarło do niego, że my już nigdy nie będziemy razem ? Do tej zakutej pały nic nie dociera !

Szykuje się ciekawy tydzień, nie ma co !


- Smakuje ci ? – przerwał moje rozmyślania Lucas.

- Tak, wszystko jest pyszne. – uśmiechnęłam się do niego znad talerza.

- To się cieszę. Kiedy tylko jestem w LA, to tutaj przychodzę na obiady. – powiedział.

- Przyjemna knajpka. – rozejrzałam się po wnętrzu. Było tu tak swojsko: ani zbyt elegancko ani wymyślnie, tak w sam raz.

- Dochodzi szesnasta. Rozmawiałem z pilotem i będzie gotowy do startu za dwie godziny. – zmienił temat – Akurat mamy czas, żeby dojść do hotelu i zabrać rzeczy.

- Jasne. – pokiwałam głową – Skończymy tylko jeść i możemy iść.

- Ok. – zgodził się ze mną mężczyzna, a reszta posiłku upłynęła nam w milczeniu.


__________________________________________


Jak myślicie, co wydarzy się dalej ? I czy Kate starczy cierpliwości, żeby wytrzymać z Lucasem i jego zaborczością ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 

Nowy początek (powiązane z serią ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz