Ale jestem podekscytowana, nowy rok szkolny, nowe osoby, a przede wszystkim 14 osób, które dosłownie marzyłam spotkać, nadal nie wierzę, że jestem z nimi w jednej szkole, ale... Jestem! W całej „szkole" są 3 klasy, jedna na rok, a liczba uczniów w każdej wynosi równo 10. Jakie to miałam szczęście, żeby na 7 miliardów ludzi trafić na tą 14 we właśnie takim miejscu jak liceum. Znaczy nie narzekam, zawsze lubiłam szkołę, zresztą musiałam lubić, jeżeli w przyszłości rzeczywiście chciałabym zostać tym chirurgiem plastycznym.
Chwila, zbyt poważnie i inteligentnie się zrobiło, trzeba rozładować napięcie, no więc, nasz dyro ma tupecik, a zastępca przypomina drwala, nie chodzi o to, że jest drwaloseksualny czy coś, on serio przypomina drwala, bicek na pół sali, spodnie z, chyba, niecelowymi dziurami i znoszony podkoszulek średnio kojarzą się z osobą odpowiedzialną za zarządzanie tą jakże prestiżową placówką.
Streszczę wam co obaj mówili, bla bla bla nauka bla bla bla sprawdziany bla bla bla fajne wycieczki bla bla bla tolerancja bla bla bla nowoczesność bla bla bla, no to e-loszki dziecioczki, my mamy te „dorosłe" sprawy, wy pójdziecie sobie teraz do klas.
Do momentu, w którym byli w sali wszystko było ładnie, pięknie, a co najważniejsze, było spokojnie. Gdy drzwi się zamknęły z głośników poleciała muzyka z Tytanica, chyba sami wiecie z jakiej sceny... A po chwili zza kotary wyjechała mikro-makieta wraku z... No właśnie chińczykiem, szatynem, który niedawno próbował uratować mi życie na korytarzu-Jacksonem, który stał dumnie z wypiętą piersią i trzymał przed sobą chudego, białowłosego tajlandczyka-BamBama. Muszę przyznać, prawię się wzruszyłam. Prawie, bo... Dostałam ataku śmiechu, nawet nie wiecie jak ciężko jest to cholerstwo powstrzymać. Siedziałam teraz z podkurczonymi nogami na krześle, jednocześnie kiwając się do przodu i tyłu, zupełnie jakbym miała chorobę sierocą. Warto jeszcze wspomnieć, że gryzłam rękę, by nie wybuchnąć histerycznym śmiechem, co już i tak ledwo mi się udawało.
-Weź się ogarnij.-fuknęła Paulie i wbiła mi łokieć między łopatki.
Nie wytrzymałam, rzuciłam się na podłogę i zaczęłam chichrać się jak niedojebana hiena, jednocześnie zwracając na siebie uwagę wszystkich, dosłownie. Parę osób się roześmiało, to dobrze, że kogoś śmieszę, nie? Jakby nie poszło mi z medycyną zawsze mogę zostać klaunem, chociaż to może w sumie pójść mi o wiele lepiej, muszę kiedyś ponownie przemyśleć moją ścieżkę życiową.
-Halo, Helena ma zawał.-usłyszałam po chwili, czyli co, już jestem popularna? Chyba nie tak chciałam zdobyć swoją sławę, ale... TO SIĘ LUBI, CO SIĘ MA.
-Call 911!-padło.
-Hajima! Hajima!-ktoś krzyknął.
-Hey, stop it.-do moich uszu dotarł pseudo-stanowczy ton, po chwili dodał.-S. T. A. B. IT.
Serio nie pomagacie, szkoło, zamiast mnie uspokoić, to sprawiacie, że duszę się ze śmiechu jeszcze bardziej. Cóż, Zuzia, choć raz w życiu weź się w garść i zatrzymaj padaczkę. Wystarczy, że przestanę się śmiać, ale BOŻE jakie to jest trudne... Leżałam tak cały czas kwicząc ze szczęścia, nie zauważyłam nawet, że wszyscy poszli do klas, wszyscy poza jedną parką, już chyba wiecie o kim mówię. Nade mną stali BamBam i Jackson we własnej osobie, a ja leżę jak jakiś stary placek ziemniaczany, no normalnie kijem przez szmatę nie ruszysz.
-Pomóc Ci wstać?-zapytał tleniony patyk aka. Bam.
-Tak, chętnie.-odparłam, po czym chwyciłam jego dłoń, magicznie, już po chwili znowu stałam, muszę przyznać, nowy cud!
-I jak? Podobało Ci się nasze małe „przedstawienie"?-zapytał chińczyk.
-Podobało? Ja nie wiem jakiego wy macie dilera, ale też chce namiary.-oznajmiłam.
-Zwykle to pożyczamy od G-Dragona, dużo ma tego we włosach.-zażartował BamBam.
-A tak szczerze, to tacy po prostu jesteśmy, zajebiści.-powiedział Jackson, jednocześnie przybierając najbardziej „kewl" pozę jaka mogła mu przyjść w tamtym momencie do głowy i... Nie żeby coś, ale wyglądał głupiej niż zwykle, ach... W duchu tak bardzo walczyłam ze sobą, żeby tylko się dziwnie nie uśmiechnąć, no i chyba mi się udało.
-A właściwie to się sobie nie przedstawiliśmy, jestem BamBam, a to Jackson.-powiedział.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak byli ubrani, tajlandczyk miał na sobie coś na styl przedwiecznej sukni ślubnej, a chińczyk za duży garniak, jednak po tej jego „badass" pozie już nic mnie dzisiaj nie rozśmieszy, chyba... Proszę...
-Zuzia, miło mi was poznać.-odparłam z szerokim uśmiechem.
-Ja nie chcę nic mówić, ale mamy teraz spotkanie w klasach...-oznajmił Wang, po czym wybiegł przez otwarte drzwi.
-To, w której jesteś klasie?-zapytał białowłosy.
-Pierwszej.-odparłam.
-Ja też.-dodał.
-Wiesz, gdzie mamy to spotkanie?-zapytałam, pierwszy raz tu jestem, najwidoczniej on już zna to miejsce, więc może....
-Jest tu 10 klas.-rzucił. Czyli też nie wie... Tak to jest jak się nie słucha na rozpoczęciu, brakuje jeszcze, żebym przegapiła informację o obowiązkowym rytualnym obrzezaniu chłopców i dziewcząt. Znaczy to pierwsze to mnie nie boli, ale to drugie już tak i to mocno.
-Czyli zgadujemy?-odparłam.
-Tak.-odpowiedział i poszedł w kierunku drzwi.
-Ten kto zgadnie pierwszy ma kebsa!-wybiegłam mu przed nosem, jednocześnie krzycząc to magiczne hasło, hasło które zmienia ludzi.
-Ej, ja na nic się nie zgadzałem!-jęknął zawiedzony, ha, już nawet wie, że ze mną nie ma szans na wygraną.
-Za późno!-odkrzyknęłam.
CZYTASZ
Szkoła braku życia | GOT7 i BTS
FanfictionJakieś nudne i nie śmieszne fanfiction o szkole, występują członkowie GOT7, BTS i epizodycznie Big Bang. Życzę powodzenia w czytaniu, o ile w ogóle to zaczniesz. Fabuła rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w nigdy nieistniejącym liceum w alt...