Prolog

3.6K 64 10
                                    

-Panienko Johnson, pora wstawać. Jest dziś piękny dzień.
-Są rodzice ?
-Musieli jechać do ministerstwa. Będą dopiero wieczorem.-Mówiąc to,skrzat odsłonił zasłony w moim pokoju, na co lekko przymrużyłam oczy.
-Czyli tak jak zawsze.
-Mimo swojej pracowitości rodzice bardzo panienkę kochają.
-Wiem Aspar. Mógłbyś zrobić mi jakieś śniadanie ?
-Oczywiście.
Skrzat rozmył się w powietrzu, by zaraz pojawić się z tacą pełną jedzenia. Zostawił ją na nocnej szafce i ponownie zniknął.

Po zjedzonym posiłku, wstałam z łóżka. Skierowałam się w stronę łazienki, w której wzięłam szybki prysznic. Założyłam na siebie wygodne ubrania, gdyż niedługo przyjeżdża moja przyjaciółka, którą znam od urodzenia. Nazywa się Pansy Parkinson. Wszyscy myślą, że jest bardzo wredna, co jest prawdą, chyba że ją się lepiej pozna. Wtedy jest przecudowną osobą.

Usłyszałam, że ktoś puka do drzwi a chwilę później, nasz domowy skrzat zaprasza przybyszy do środka. Zbiegłam szybko ze schodów. Na końcu korytarza zobaczyłam Pansy, do której od razu się przytuliłam.

-Hej Vic. Jak ja za tobą tęskniłam.
-Ja za tobą też Pan. Na ile zostajesz ?
-Po twoich urodzinach już jadę.
-Czyli już za dwa dni.
-Niestety, więc musimy dobrze wykorzystać.

Czas mijał nie ubłaganie szybko. Dziś są moje urodziny a Pansy wyjeżdża wieczorem. Z dołu słychać było już gwar, co znaczyło, że goście zaproszeni przez rodziców już się zjawili. Ubrałam się szybko w sukienkę koloru pudrowego różu a do tego białe balerinki. Podeszłam do biurka i zobaczyłam coś na co tak długo czekałam. List. List z Hogwartu. Byłam pewna, że go dostanę ale to nie zmienia faktu, że się bardzo cieszę.

Poczekałam chwilę na Pansy i razem zeszłyśmy do salonu. Zauważyłam, że ludzie w naszym wieku są na dworze. Pobiegłyśmy do nimi bawiłyśmy się do momentu, w którym ojciec chciał bym stanęła u jego boku, przyjęła wszystkie prezenty dziękując za nie tak jak wypada arystokratce.

Po odłożeniu wszystkich prezentów, wróciłam do wszystkich moich nowych znajomych i Pansy. Nie polubiłam tylko jednej osoby. Był to Draco Malfoy, który cały czas się ze mnie śmiał i mnie przezywał. Oblał mnie też sokiem więc musiałam się przez niego przebierać. Później oboje chcieliśmy wejść na drzewo ale przez niego nie złapałam się gałęzi i spadłam. Znalazł się obok mnie bardzo szybko. W jego oczach widziałam panikę. Pocałował mnie w policzek i powiedział po cichu przepraszam. Patrzyłam na niego zaskoczona dopóki mama nie zabrała mnie z ogródka, bo jak się później okazało, miałam rozcięty policzek.

Gdy wieczorem wszyscy opuścili już nasz dom, przyjechała jeszcze jedna osoba. Cedrik Diggory, który był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Był częstym gościem w naszym domu a rodzice bardzo go lubili. Żartowali nawet czasem, że bylibyśmy idealną parą. Tylko nie będziemy nią nigdy, bo jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Kocham go jak brata. Został u nas do późna a gdy opuścił nasz dom, wykąpałam się i oddałam się w objęcia Morfeusza.











___________________________________________________

Jest to wstęp do historii Victorii Johnson w Hogwarcie. Mam nadzieję, że się podoba i zachęcam do zostawienia gwiazdki a kolejna część niebawem.

 Promise ||Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz