Straciłam rachubę czasu. Ciągle tylko śpię. Jestem niczym bezwładna kukła, która swoje życie opiera tylko na leżeniu, a jej egzystencja sprowadza się do czekania na lepsze jutro. Jutro pełne nowych atrakcji, kolorowych przedstawień, w których będzie mogła znowu grać główną rolę. Czuję się dziwnie. Moje siły fizyczne powracają. Pomimo tego, że nie mam jak się sobie przyjrzeć, zauważyłam, że moja skóra nabrała bardziej brzoskwiniowego odcienia. Nie jestem już przykuta do łóżka. Dali mi wolną wolę, swobodnego poruszania się po pokoju, ale jakoś nie chcę z niej korzystać. Zachowuję się jak śmiertelnie chora i z miną cierpiętnicy zalegam tylko w łóżku pod kołdrą, pozwalając, żeby lekarz i pielęgniarki wyręczali mnie w różnych czynnościach. Tak dokładnie. Mam wystarczająco dużo siły, żeby ''odżyć'', ale wolę wykorzystywać innych. Egoizm to jednak moja cecha nieodłączna.
Coś jest jednak nie tak. Jestem już praktycznie ''zdrowa'', ale wciąż myślę o śmierci. Zachowuję się jak nawiedzona. Łudzę się, że jednak uda mi się odejść, mimo fizycznego dojścia do siebie. Dlaczego? Czy to depresja? Przestaje mi się to podobać. W moim umyśle toczy się zaciekła walka. Żyć w niewoli czy umrzeć i być wolną? Nieodgadnione pytanie...
Dzisiaj jednak postanowiłam wstać z łóżka i rozprostować kości. Wykorzystuję sytuację, gdy pielęgniarek nie ma w pobliżu. Ich obecność niezmiernie mnie irytuje...
Rozglądam się po sali, zdejmuję z siebie kołdrę i ostrożnie siadam na łóżku, dyndając nogami w powietrzu. Przeciągam się, a po pokoju rozchodzi się odgłos strzelających kości. Heheh. Ludzie nigdy nie lubili, gdy prezentowałam im tę moją umiejętność. Boją się wtedy, a mi usta szczerzą się w uśmiechu. Taka mała dygresja.
W całym pokoju cuchnie tym wstrętnym, więziennym żarciem i ohydnymi pigułkami, które muszę brać. Dla ścisłości: Przez to, że ograniczałam jedzenie tak bardzo, jak to tylko możliwe, nie chodziłam do toalety. Wycieńczony organizm nie miał czego trawić, w dodatku niezmiennie czułam w ustach gorzki posmak leków. Paskudztwo!
Przeciągnęłam się parę razy i żwawo zeskoczyłam z łóżka na zimną podłogę. Jej chłód nieprzyjemnie połaskotał mnie w stopy, więc zaczęłam chodzić w tę i z powrotem, chcąc przyzwyczaić ciało do temperatury podłoża. Przy okazji krytykowałam wystrój sali szpitalnej. Co jak co, ale łączenie morelowego koloru ścian z szarą, kamienną podłogą to dekoratorska zbrodnia! Słodko. Kiedyś moim największym problemem było zarywanie nocy dla jakiegoś sprawdzianu w szkole. Teraz ta wiedza w ogóle nie jest mi potrzebna. Chociaż, może obliczenie delty pomoże mi uciec z więzienia? Albo znajomość klimatu na Alasce? Nie? No kto by przypuszczał...
Krążę tak po tym pokoju, wyliczając prawdopodobieństwo tego, że nikt tu już dzisiaj nie przyjdzie i jest szansa, że mogę stąd uciec...
Każdy więzień w Belle Reve ma na swojej ''piżamie'' własny numer identyfikacyjny. Numer ten jest w jakiś sposób połączony z systemem ochronnym więzienia, więc gdy jakiś osądzony znajduje się poza granicami aresztu, wszystkie alarmy zaczynają przeraźliwie wyć, co pozwala na szybie udaremnienie próby ucieczki skazanego. Skąd to wiem? Gdy byłam bardziej osłabiona i trwałam w takiej jakby śpiączce, pracownicy BR bez oporów rozmawiali przy mnie o różnych rzeczach, myśląc, że tego nie słyszę. Tak między innymi dowiedziałam się co nieco o złamaniu systemu zabezpieczającego mamra, jak można zostać wypuszczonym na ''warunkowy'' oraz jak świetnie się co niektórzy bawią, gnębiąc skazańców. Phi. Amatorka.
W mojej głowie kiełkowała więc myśl, czy jest szansa udanej ucieczki, jeśli zdejmie się tę głupią piżamę. Co prawda wszyscy więźniowie byli non stop pilnowani przez strażników. Czy to w celi, czy na boisku, w stołówce? Ale była jedna grupa, którą ochroniarze nie zaprzątali sobie głowy. Grupa chorych na oddziale szpitalnym. Ja się właśnie do tej grupy zaliczałam.
CZYTASZ
Get Insane ♦♥♦ Joker x Juliet
FanfictionSpokojna egzystencja Juliet nabiera żywszych barw, gdy spotyka na swej drodze Jokera, niesławnego Księcia Zbrodni. Zmuszona do zagrania w niebezpieczną grę psychopaty, odkrywa mroczną stronę swojej osobowości, tworząc z nim toksyczną relację i porzu...