Get Insane XVIII

2.5K 133 1
                                    

Otworzyłam oczy. Znów zaskoczyła mnie jasność. Myślałam, że umarłam, ale to nie była śmierć. Ponownie leżałam w stanie spoczynku, ale tym razem na czymś miękkim i pod czymś ciepłym. Chwilę mi zajęło zorientowanie się, że leżę w łóżku pod kołdrą. Nie pamiętałam i nie wiedziałam jakim cudem się w nim znalazłam. Najważniejsze, że ogarniał mnie spokój i nie czułam już bólu. Było mi błogo w tamtym momencie, ale zmusiłam się, żeby wstać. Zrzuciłam z siebie ciepłą pierzynę i usiadłam na brzegu łóżka. Ostrożnie uniosłam swoje ciało do pozycji stojącej. Niespiesznie zaczęłam stawiać kroki. Wyglądało na to, że przeżyłam i jestem w całkiem niezłej formie. Wciąż miałam na sobie koszulę nocną. Powoli szłam w kierunku łazienki, ale gdy weszłam do środka i spojrzałam do lustra, zrobiło mi się niedobrze. Moje odbicie zawirowało, a ja dostałam odruchów wymiotnych. Czym prędzej opuściłam łazienkę. Czułam się, jakbym była pijana i trochę nawet tak chodziłam. Dlatego też stąpałam na palcach, jakby to mi miało pomóc utrzymać równowagę. Co chwilę obijałam się o ściany. W mojej głowie szumiały jakieś niezidentyfikowane dźwięki. Snułam się po pokojach, jak dziecko co dopiero poznaje świat. W końcu jednak zorientowałam się, że jestem w mieszkaniu Jokera. Wróciły wspomnienia sprzed niedawna. Książę Zbrodni przeprowadził na mnie terapię szokową. W zasadzie, dlaczego dziwiło mnie to, że chce mi zrobić krzywdę? Przecież to psychopata. Niby wszystko było takie samo, ale ja czułam się inaczej. Jednak nie cierpiałam na amnezję, nie dostrzegłam u siebie zmian w zewnętrznych, jednakże coś było nie tak. Dla pewności, co chwilę przechodziłam obok wielkiego lustra w salonie. Wciąż mijałam się z wysoką, szczupłą i zgrabną dziewczyną o długich ciemnobrązowych włosach. Aczkolwiek coś kazało mi podchodzić raz na jakiś czas do zwierciadła i utwierdzać się w przekonaniu, że to nie chodzi o aparycję. Wyglądałam przy tym, jak niesforny kociak, który pierwszy raz widzi swoje odbicie. W końcu zaprzestałam wędrówek po mieszkaniu i wróciłam do sypialni, gdzie trzymałam ubrania. Po dłuższej konsternacji wybrałam czerwone dżinsy i białą bluzkę z napisem Pretty Little Psycho. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Nie lubiłam ich wiązać. Najlepiej wyglądały jako dzikie i wolne. Tak zwany artystyczny nieład, który dodawał mojej i tak szalonej naturze większego pazura. Te całe przebieranki tylko wznieciły mój głód i przypomniały, że nie nic jeszcze nie jadłam. Udałam się do kuchni w celu przekąszenia czegoś na szybko. Gdy do niej weszłam, zobaczyłam nóż. Tak niepozornie leżący na blacie. Zainteresował mnie, jakby był czymś najciekawszym na świecie. Chwyciłam go w dłoń i zaczęłam się przyglądać jak drapieżnik swojej zdobyczy. Moją duszę nęciły rozkoszne myśli. Dotyczące tego ilu ludzi mogę tym nożem zabić. Podświadomie wiedziałam, że to jest właśnie to coś, co się we mnie zmieniło. Zaczęłam myśleć jak zawodowy psychopata. Moja psychika została przeprogramowana. Aczkolwiek czy ja czułam się z tym źle? Wręcz przeciwnie. I czy nie to było najstraszniejsze? Przez jakiś czas pieściłam dłonią nóż i snułam mordercze wizje o nieświadomych mieszkańcach Gotham. Jednakże głód znów dał o sobie znać. Zjadłam więc kilka kanapek i zaczęłam być senna. Prawdopodobnie mój organizm był jeszcze zbyt słaby po terapii szokowej. Położyłam się na kanapie w salonie. Po jakimś czasie zbudził mnie huk otwieranych drzwi. Oznaczało to tylko jedno. Joker wrócił...

Jak ja go chciałam zamordować w tym momencie... Krew buzowała w moich żyłach, a upiorny głos w mojej głowie tylko mnie podjudzał, mówiąc: ZRÓB TO. Klaun miał rację. Jestem i zawsze byłam szalona. I zaraz sam się o tym przekona na własnej skórze...

Wycofałam się do kuchni, żeby zabrać nóż, który zostawiłam na blacie. Jednak gdy do niej weszłam, nigdzie go nie widziałam.

- Tego szukasz? - przede mną wyrósł Joker z nożem trzymanym w dłoni.

- Oddawaj to – z moich ust wydobył się dźwięk podobny do syczenia kobry.

- Niech no pomyślę – zielonowłosy udawał, że się zastanawia – Nie skarbie. Nie dostaniesz swojej zabawki – uśmiechał się szeroko, jakby miał podwyższane kąciki ust.

- Dobrze – odwzajemniłam uśmiech – Załatwię Cię czym innym – wodziłam wzrokiem po wszystkich ostrych przedmiotach, którymi mogłabym go wykończyć.

- Kotku. Schowaj te pazurki – patrzył na mnie z drwiącym uśmieszkiem.

- Uważasz, że chaos jest sprawiedliwy – mruknęłam – Więc skoro chcę cię zabić, a działam pod wpływem impulsu i nienawiści, a tym samym w moim umyśle wytworzył się chaos – kontynuowałam – To w pewnym sensie jest to sprawiedliwe, a moje działania są uzasadnione – uśmiechałam się pewnie.

- Czyżbyś zaczęła rozumieć moją ideologię, kochanie? - wydawał się zadowolony, a nawet pod wrażeniem.

- Sam mi ją wpoiłeś, kochany – mierzyłam go zdecydowanym wzrokiem.

- Jesteś wybitną uczennicą – roześmiał się – Ale co potem? - wydął usta i zrobił tę typową dla siebie, udawaną, smutną minkę – Kiedy już mnie zabijesz. Co potem zrobisz? - zaczął się powoli zbliżać – Wrócisz do normalnego życia? - okrążał mnie – Przecież Ty już nie jesteś normalna – mieszał mi w głowie – Tacy jak my nie żyją normalnie, Juliet – po chwili znalazł się za mną, a jego ręce spoczęły na moich ramionach. Przeszedł mnie lodowaty dreszcz – Ludzie nie nas nie rozumieją. Uważają, że powinno nas się izolować. Trzymać w pokojach bez klamek – jego głos prześliznął się przez moje uszy – Uwięzionych w ciasnych kaftanach. Karmionych lekami, które mają zagłuszyć nasze myślenie i wytępić z nas życie – jego słowa były coraz bardziej trudne do zniesienia – Mamy żyć w klatkach jak szczury i być gorzej traktowani niż najgorsze ścierwa – pod powiekami zaczęły mnie piec łzy – Ludzie nas nienawidzą – znalazł się naprzeciwko mnie i zaczął uważnie studiować moją twarz – Gardzą wszelkimi odmieńcami, szaleńcami czy kryminalistami – ujął moją brodę. Moje oczy błyszczały już, gotowe wylać z siebie potoki łez – Nic już nigdy nie będzie takie samo – patrzył uważnie. Miałam ochotę się rozpłakać. On miał rację. Nic już nigdy nie będzie takie samo. Gdybym go zabiła, nie miałabym nikogo, kto podzielałby moje szaleństwo w ten sam sposób. A tak. Nawet jeśli kiedyś zamkną mnie w Arkham, będę żyła świadomością, że Książę Zbrodni jest blisko – Więc teraz zadaj sobie pytanie – paraliżował mnie swoim jadowitym spojrzeniem – Czego chcesz. Czego chcesz, Juliet? - jego oczy stawały się coraz bardziej niepokojące.

- Przepraszam – słowa wypłynęły z moich ust, przynosząc natychmiastową ulgę.

- Przepraszasz? - jego ego wyraźnie rosło. Usta klauna rozszerzyły się w uśmiechu.

- Tak. Przyrzekam, że nie zrobię już czegoś takiego – patrzyłam mu głęboko w oczy, tonąc w tej zmysłowej zieleni.

- Przyrzekasz? Przyrzekasz? - kpił i odsunął się ode mnie.

- Na wszystko, co kocham – złapałam się za serce w geście przysięgi.

- A co kochasz? - nie spuszczał ze mnie intensywnego spojrzenia.

- Ciebie – wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Znów czułam się jak pod wpływem zaklęcia. Miałam nadzieję, że uwierzył mi na słowo, bo starałam się być przekonująca...

- Wiem – uśmiechnął się z wyższością i rozłożył ręce na boki. Nie czekałam ani chwili. Po prostu wpadłam w jego objęcia.

- Nie chciałam – wyszeptałam i wtuliłam się w jego tors.

- Od początku to wiedziałem, Juliet – zniżył głos do zmysłowego szeptu i mocniej mnie objął – Terapia przyniosła odwrotny skutek do zamierzonego – dodał chrapliwie.

- Jak to? - odchyliłam się, by móc spojrzeć mu w oczy.

- Ty już po prostu jesteś dobra w byciu złą – uśmiechnął się szeroko, odsłaniając implanty na zębach i zamknął mi usta brutalnym pocałunkiem.

Get Insane ♦♥♦ Joker x JulietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz