Co za pieprzony złamas! Nie wierzyłam ślepo w jego ''miłość'' do mnie, ale jeśli ma mnie głęboko w dupie od samego początku, to po jaką cholerę te głupie teksty, że mnie kocha? Wtedy w jego biurze, gdy wykrzyczał mi, co czuje, chciał uśpić moją czujność! A ja głupia, dałam się na to nabrać! Chociaż z drugiej strony, ja też go nabrałam. Potrzebował zapewnienia o moich uczuciach, żeby uwierzyć w to, że powoli staję się jego marionetką. Ja potrzebowałam jego zapewnienia, by uwierzyć w to, że mu na mnie w jakimś 1% zależy. I w razie czego, gdy będę miała kłopoty, on mnie z nich wyciągnie... I kto tu jest większym egoistą? Tak czy siak, drań narobił mi nadziei. Z Arkham mnie już uratował. Zadzwoniłam do niego na komórkę, do diabła! Czy tak ciężko jest zlokalizować numer?! Wysłać helikopter, rozpierdolić ścianę i mnie stąd wyciągnąć?! Czy to przerasta jego możliwości?! A, niech kutas zdechnie...
Siedziałam właśnie w swojej celi z kumulującym się powoli gniewem. Wokół walała się porozrzucana pościel, na której wyładowałam swoje frustracje. Krew we mnie buzowała, mogę przysiąc, że moje oczy zionęły ogniem. Tkwiłam przy łóżku, opierając się o metalową ramę. Z rozłożonymi nogami i palcami wbitymi w podłogę, szurałam paznokciami po jej powierzchni i starałam się jakoś uspokoić.
Ja naprawdę, nigdy nie wdaję się w bójki. Nie potrafię się bić, więc nigdy się nie wychylam, ale jak żyć. Jak żyć, kiedy rzekoma ''przyjaciółka'', nie dość, że nie zgadza się na udział w ucieczce, to jeszcze ma czelność uprzedzić strażników o moich zamiarach?! To wszystko działo się w mgnieniu oka. Siedziałam na ławce i z niedowierzaniem wsłuchiwałam się w to, co mówi Mackenzie. To nielegalne, tak nie wolno, jesteś zła i zepsuta. Mogła mnie nawet od szmat wyzywać, jeśli toby ją podbudowało, ale nie przebaczę tego, że nakablowała na mnie strażnikom. I nie przebaczyłam. W ułamku sekundy, moje oczy zapłonęły nienawiścią, poczułam, jak gorąc uderza mi do głowy. Dłonie same się rozczapierzyły, odsłaniając długie paznokcie. Poczułam nagły przypływ siły. To wszystko się działo zaledwie 10 minut temu, więc pamiętam jej ostatnie słowa przed moim atakiem.
- To bardzo ryzykowne i nieodpowiedzialne, Juliet – mruknęła – Dlatego właśnie, powiedziałam o wszystkim strażnikom, żebyś nie zrobiła niczego głupiego – dodała spokojnie, patrząc mi głęboko w oczy i kładąc rękę na ramieniu. Uśmiechała się lekko. Była z siebie zadowolona. W końcu uchroniła mnie przed niebezpiecznym, głupim wybrykiem. Liczyła na to, że ją zrozumiem. Przecież chciała dla mnie jak najlepiej. Dbała o mnie. Dlatego w ''dobrej wierze'' poinformowała strażników o moim planie ucieczki. Była kompletnie nieświadoma tego, że mnie zdradziła. Ta jej pieprzona, kryształowa uczciwość... I wizja szybszego wyjścia za dobre sprawowanie, poszła się j...
- Nie no, zabiję cię – wyszczerzyłam się wariacko i pokręciłam głową. Nim Mackzie zdążyła zareagować, rzuciłam się na nią i zaczęłam dusić. Przygniotłam ją ciężarem własnego ciała i ścisnęłam udami jej żebra. Moje palce owinęły się wokół jej szyi. Patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. Natychmiast przybiegli strażnicy, którzy siłą mnie od niej odciągnęli. Dyszałam ciężko, zaciskając zęby.
- Puszczaj ją, Caro! - wrzeszczeli do mnie – Wszyscy już wiedzą o twoim genialnym planie! - wołali jeden przez drugiego.
- Wydrapię jej oczy! - darłam się i szamotałam jak w amoku. Mackenzie, którą strażnicy odciągnęli na bok, obserwowała mnie tylko ze strachem. W jej oczach było widać zawód, ale mnie to już nie obchodziło.
- Juliet, co się z tobą dzieje?! - piszczała. Jej głos przypominał dźwięk piszczałki – Zachowujesz się jak wariatka! - jęknęła. Strażnicy opatrywali jej szyję. Była lekko fioletowa. Nic dziwnego. Zanim przyszli wartownicy, dusiłam ją przez dobre 2 minuty.
CZYTASZ
Get Insane ♦♥♦ Joker x Juliet
FanfictionSpokojna egzystencja Juliet nabiera żywszych barw, gdy spotyka na swej drodze Jokera, niesławnego Księcia Zbrodni. Zmuszona do zagrania w niebezpieczną grę psychopaty, odkrywa mroczną stronę swojej osobowości, tworząc z nim toksyczną relację i porzu...