Get Insane CIV

940 48 21
                                    

Jak tylko znalazłam się kilkaset kroków z dala od Iceberg Lounge, trochę zwolniłam. Wcześniej biegłam szybko niczym goniona zwierzyna, a robiłam to tylko po to, żeby jak najszybciej zostawić klub Pingwina za sobą. Teraz maszerowałam razem z Kierem, łapiąc dziwne spojrzenia ludzi. Tym razem, miałam świadomość, że to plamy krwi na ubraniu, tak przyciągają ich wzrok. Czułam się obserwowana, więc rozpuściłam włosy, chcąc zakryć miejsca zabrudzone posoką. Nawinęłam gumkę na rękę, podobnie jak smycz psa. Kier nie należał do spokojnych zwierząt. Musiałam go trzymać krótko, bo inaczej wdawałby się w bójkę, z co drugim przechodniem.

- Kier, do cholery jasnej! - po raz kolejny pociągnęłam psa mocno za smycz – Ogarniesz się, czy nie? - warknęłam, a owczarek spojrzał na mnie maślanymi oczami. Tym razem to na mnie nie podziałało. Posłałam zwierzęciu diabelskie spojrzenie, aż zapiszczał i pociągnęłam dalej. Tłum ludzi, który przełaził między nami, okropnie mnie drażnił i po raz enty powstrzymywałam się przed wyciągnięciem gnata.

Zwiesiłam głowę i niemal szarpałam psa za sobą, bo co rusz się zatrzymywał. On gorzej znosił pałętających się ludzi. Nie miałabym nic przeciwko, żeby kogoś tu zagryzł, ale obawiałam się szaleństw w biały dzień. Jestem na widoku i jeśli chcę bezpiecznie dotrzeć do domu, muszę się kontrolować.

Samą mnie to czasami zastanawia. Jakim cudem, raz chcę skupić na sobie wszystkie spojrzenia, niekoniecznie te przychylne, a są dni, gdy wolę przemknąć niezauważona? Niczym cień, ślizgający się po ścianach budynków, by wpełznąć w najmroczniejszą szparę i rozpłynąć się w powietrzu...

Przemierzałam zapełnione ulice Gotham, skrywając skalaną maską szaleństwa twarz, pod gęstwiną włosów. Unikałam kontaktu wzrokowego z innymi ludźmi. Były takie momenty, że nie potrafiłam się kontrolować. I to był właśnie taki moment...

Ze spojrzeniem utkwionym w swoich butach, ciągnęłam psa za sobą, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Niestety, Kier nie ułatwiał mi tego zadania. Za cel, postawił sobie szczerzenie kłów w stronę każdego przechodnia, okropnie mnie tym denerwując. Denerwował mnie, bo kusił. Kusił tę moją, postrzeloną duszyczkę do pozwolenia na przekroczenie granic...

Lubieżnie oblizywałam wargi, na myśl, że w każdej chwili mogę przyczynić się do śmierci niewinnego człowieka. Wystarczy tylko, że poluzuję smycz Kiera... Psina wiedziała, jak uszczęśliwić mamusię. Rzecz w tym, że było to cholernie ryzykowne. Ale jakże kuszące...

- Nie, piesku – przyciągnęłam go bliżej siebie – Nie teraz – warknęłam przez zaciśnięte zęby. Prawdopodobieństwo tego, że zaraz wywołam masową panikę, rosło z każdą sekundą. Na moje nieszczęście, Kier myślał w ten sam sposób co ja. A on był tylko zwierzęciem. Niebezpieczną bestią, skrywaną za pocieszną mordką owczarka niemieckiego.

- Ogarnij się, idiotko – syknęłam do samej siebie – Chyba nie chcesz trafić do Arkham? - szepnęłam jadowicie, pokonując slalomem tłum ludzi – Nie pomagasz – prychnęłam, coraz bardziej przyspieszając kroku. Skręciłam w stronę parku. Wolałam pokonywać odległość bez asysty ludzi. Poza tym, co jest dużo ważniejsze, jeśli w parku kogoś zabiję, jest nikłe prawdopodobieństwo, że ktoś mnie na tym przyłapie! Och, moja czarna dusza triumfowała...

Z rozkoszą mijałam wysokie, rozłożyste drzewa, które zwieszały swoje zielone korony tuż nad moją głową. Na ogół nie byłam miłośniczką natury. Można nawet powiedzieć, że wolałam domowe pielesze i rzadko kiedy się z nich ruszałam. Zdarzały się jednak chwile, kiedy potrafiłam docenić uroki przyrody i czerpałam garściami z królestwa fauny i flory. Byłam po prostu nieprzewidywalna. Sama siebie zaskakiwałam, bo mogłam nawet raz na jakiś czas, przejawić coś na kształt kobiecej wrażliwości. Zazwyczaj, nie radowały mnie takie sytuacje, dlatego, że nie utożsamiałam się z romantyczną stroną kobiecej duszy. Bardziej, porównałabym siebie do osoby nieokrzesanej i momentami obrzydliwej, hehe...

Get Insane ♦♥♦ Joker x JulietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz