Rozdział 6

7.7K 625 189
                                    


Kraina, w jakiej się znalazł, nie była piękna jak niebo, ale zniszczona, a demony chodziły tutaj smutne, przygnębione i niezdające sobie sprawy ze swojej siły.

Mimo to wokół zamku zaczynała powoli rozrastać się zieleń. Demony bliżej pałacu Lucyfera paradoksalnie były bardziej zadowolone i jakby wiedziały, kim są, co robią, i tak dalej.

Zamek sam w sobie był dość obskurny, ale podobny do tego w niebie, a na wąskich uliczkach demony mówiły tylko, jak wiele zawdzięczają ich nowemu władcy. Że na jakiś czas mają rozejm, nie muszą walczyć, a piekło staje się coraz bardziej zadbane, mimo wybryków młodego władcy.

Mówiły, a raczej cieszyły się tą jedną myślą, że teraz będzie lepiej. Od razu anioł zaczął zastanawiać się, czy to właśnie jego rasa tak niszczy to miejsce, ale nie miał kogo o to spytać. Nikt go nie widział.

Nogi same poniosły go do zamku. Przenikając przez ściany, znalazł się w biurze Louisa. Na całości biurka narysowane były plany piekieł, on naprawdę starał się przywrócić tu chociaż podstawy porządku.

Harry poszedł dalej, wreszcie znajdując się w sypialni. Przy łóżku stał Louis w samych bokserkach ciasno przylegających do dość dużych pośladków i niemałego wzwodu.

– Czekałem na ciebie – mruknął pod nosem, nawet nie patrząc na loczka.

– Czemu nie możesz zostawić mnie w spokoju? – spytał młodszy, patrząc na demona. Nie chciał tu być. Nie miał ochoty, by dotykał go Lucyfer.

– Spodobałeś mi się, aniołku – wyszeptał, podchodząc do chłopca. – Jednak nic na siłę, mamy czas – mruknął pod nosem. – Nie chcę cię zranić, poza tym to, co zrobię ci tutaj, nie przeniesie się na ciało. Nadal będziesz dziewicą, nie masz się o co martwić. – Przyciągnął go do swojego torsu.

Harry czuł, jakby dotyk Louisa palił, ale jego ciało było lodowate.

A podobno w piekle powinno być gorąco. Dopiero teraz mniejszy zauważył, że te wąskie usta, które zdążył poznać podczas podpisywania paktu, były sine z zimna i że cały demon lekko drżał, a jego palce były zaczerwienione, ale nie od ciepła. Było mu zimno i Harry naprawdę tego nie rozumiał.

Niepewnie objął Louisa, który cicho westchnął na jego dotyk. Dla anioła to wszystko było zbyt skomplikowane.

A te wszystkie opowieści o ogniu? O tym, że w piekle pali się ludzi w wielkich piecach? Gdzie to ciepło, ten gorąc, którego oczekiwał, że nie będzie w stanie wytrzymać, zwłaszcza z panem piekieł obok?

– Co się tu stało? Dlaczego jest... Tak zimno? – wyszeptał mu do ucha, rozglądając się po pomieszczeniu. Przecież ojciec tłumaczył mu, a wręcz pokazywał, jak tu jest gorąco.

– To jest cena pokoju, oddaje ciepło, aby móc rozbudowywać piekło i wprowadzić gdzieniegdzie jakieś rośliny. Ja jestem odpowiedzialny za ciepło, potrzebuję seksu, odpoczynku, by je wytwarzać, a teraz, kiedy jestem zajęty robotą, piekło zamarza, z czego bardzo cieszy się moja matka. Kiedy całkiem zamarznę, ona będzie wolna – powiedział, odsuwając się od anioła.





Od: Autorek
157 miejsce w ff!!!! Kochamy was!

ᴍʏ ᴅᴀᴅᴅʏ ᴅᴇᴍᴏɴ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz