Rozdział 26

6K 481 161
                                    


Harry siedział na łóżku, bawiąc się swoim telefonem.

Louis spał smacznie za jego plecami. O tak, był strasznie zmęczony. Niby to Harry miał coś w tyłku, ale to mięśnie Louisa pracowały ciężej podczas tych trzech rundek.

Loczek podnosił się z jękiem i ruszył do łazienki. Kleił się cały. Ale bardzo cieszył się z ich stosunków. Louis był dla niego taki czuły i kochany... Harry czuł się tak dobrze, ale jednak coś martwiło jego głowę.

Szło im zbyt łatwo.

Mieli mieć problemy, a ich ojciec ich akceptował, brata Louisa... chyba zabito. Wszystko jest takie kolorowe, a miało być tak dopiero po wydaniu na świat ich wspólnego potomka. Coś złego musi się szykować. Coś bardzo zlego...

Westchnął cicho, przymykając oczy, gdy zaczęła lecieć na niego woda.

Pozostawała jeszcze kwestia Legiona. Kim był i czy im zagrażał... Harry przestał myśeć, wolał odczuwać tylko, jak woda uderza o jego ciało.

Wylał trochę płynu na ręce, wmasowując go w swoje włosy.

Całkiem się wyłączył, a bynajmiej do czasu, aż nie zdał sobie sprawy, że oprócz niego w łazience był ktoś jeszcze.

Wychylił się za zasłonki.

– Dzień dobry, Lou – powiedział na widok szatyna.

– Bałem się, że uciekłeś. – Starszy usmiechnął się, szybko dołączając do Harry'ego i mocno go całując.

– Wariat. – Zaśmiał się zielonooki, oddając pocałunki.

– Kocham cię – tym razem powiedział pierwszy.

– Ja ciebie też, tatusiu. – Anioł zachichotał cicho, zakładając ręce za głowę szatyna.

– Co myślisz o dziecku? Jesteśmy młodzi, ale chciałbym mieć już potomka, najlepiej syna. – Uśmiechnął się demon.

– A ty tylko o seksie. – Młodszy zaśmiał się.

– Harry... ja mówię poważnie... chciałbyś mieć kiedyś dziecko? – spytał, jakby zaczynając być nerwowym.

– Kiedyś na pewno. – Harry przytulił się do niego. Tak bardzo nie chciał myśleć o tym całym Legionie, który miał zabrać mu Lou.

– Już nie mogę się tego doczekać – odparł z uśmiechem niczego nieświadomy demon. Ta częśc bajki go ominęła. On sądził, że teraz już wszystko będzie piękne i tylko Harry znał prawdę i widział, jak wiele jeszcze miało się wydarzyć.

– Choćby nie wiem co... Pamiętaj, że cię kocham, dobrze Lou? – powiedział brunet, tuląc się do niego.

– A ja i tak będe kochał cię bardziej, Hazz – powiedział radosny demon, przytulając swojego chłopca.

– Dobra, myjemy się – powiedział cicho Harry.

Louis przewrócił oczami i zaczął myć pupę Harry'ego, na co ten spojrzał na niego dziwnie.

– No co? Myję cię – powiedział niebieskooki, wzruszając ramionami.

– Mój tyłek już się umył – Harry wystawił mu język, patrząc na niego.

Louis westchnął, zaczynając myć swoje ciało. Dziś miał ich odwiedzić ojciec Harry'ego.

– Jak się czujesz, Lou? – zapytał młodszy.

– Jestem trochę przestraszony, że mi cię odbierze – przyznał demon.

– Nie odbierze. – Zaśmiał się cicho.

–Mam nadzieję – sapnął Louis, wychoząc na chłodne kafelki. Czarny ręcznik zakrył jego ciało od pasa w dół. – Będę czekał przy stole, Hazz. – Uśmiechnął się, otwierając drzwi i celowo wypuszczając do łazienki zapach słodkich naleśników, na które Harry'emu aż ślinka pociekła.

– Jesteś okrutny! – krzyknął młodszy, myjąc się do końca.

Louis jedynie zaśmiał się cicho, zaczynając się ubierać.

Anioł szybko znalazł się przy stole, a na jego talerzu wylądowała masa różnorodnych naleśników. Może to być dziwne, że istoty boskie lub też te demoniczne, myją się i jedzą jak ludzie, w końcu chyba nie powinni tego potrzebować, a jednak. Po tylu latach są jeszcze podobniejsi do ludzi.

– Ja tego nie zjem – jęknął młodszy, patrząc się na swojego kochanka.

– Zjesz, zjesz, krótko cię znam, ale przysięgam, jesteś jak Niall – mruknął Louis, sam jedząc kolejnego naleśnika.

– Nieprawda! – oburzył się loczek, zakładając ręce na pierś.

– Ale to dobrze kochanie, nasze dzieci będą zdrowe, jeśli bedziesz dużo jadł. – Louis uśmiechnął się.

– Przestań. – Harry zarumienił się, chowając się w bluzce.

–Ale kotkc – droczył się dalej Louis i podszedł do swojego chłopca – nie wstydź się.

– No jesteś bez pośredni, Lou – mruknął cicho.

– Za dwie godziny bedzie twój ojciec – westchnął szatyn, tracąc humor.

– No i co? On popiera nasz związek – odparł młodszy, zakładając ręce za jego głowę.

– Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem.

– A powinieeś – westchnął cicho, uśmiechając się do niego.

– Myślę, że nadziałby mnie na włócznię, gdyby zobaczył nas podczas seksu.

– Tego nie musi widzieć. – Cmoknął szatyna loczek.

– Racja... ale mam na ciebie ochotę – sapnął cicho do ucha chłopca.

– Nie teraz, tatusiu – skarcił szatyna młodszy.

Louis jęknął zrezygnowany.

– Dobra, chodź się jakoś przyzwicie ubrać – stwierdził.

– Zapomniałeś, że to tylko pstryk? – Anioł zachichotał, myśląc o tym, by byli ubrani, i po chwili tak się stało.

– Liczyłem na jakiś pokaz przy okazji – mruknął pod nosem.

– O nie. Na razie nie ma nic związanego z seksem – skarcił go.

– Ale mamy jeszcze – spojrzał na zegarek – aż godzinę!

– Nie ma tak dobrze – prychnął zielonooki, siadając do stołu.

– Oj, Hazz – jęknął starszy.

Lecz nim się obejrzał, strażnicy prowadzili ich obu do sali tronowej, gdzie mieli oczekiwać na archanioła.

Loczek westchnął cicho, siadając przy stole w komnacie. Spotkanie czas zacząć. 

ᴍʏ ᴅᴀᴅᴅʏ ᴅᴇᴍᴏɴ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz