Obaj byli nieszczęśliwi.Obaj mieli problemy. Harry musiał walczyć z Legionem, a Louis bronić piekła z powodu wybuchających w kółko wojen.
W środku nocy Louis wszedł do pokoju Harry'ego i spojrzał na śpiącego loczka. Położył go w łóżku i przykrył szczelnie kołdrą.
– Chciałbym kiedyś zostać powitany przez ciebie i naszego syna – westchnął i opuscił pokój. Nie wiedział, jak loczek przeboleje te wyjazdy. Poprzednio, kiedy wrócił z wojny z wilkołakami... jego plecy były wręcz przesiatkowane. A już niedługo kolejna wojna. Z wampirami.
Młodszy tak naprawdę nie spał, słysząc słowa Louisa i myśląc o tym, jak bardzo pragnął tego, o czym mówił niebieskooki.
– Legionie, proszę, przestań. Odpuść – szepnął cicho.
– Louis ma ciekawą propozycję. Raz na miesiąc mój... jestem w stanie nad tym podumać. – Zaśmiał się głos w jego głowie. – Chociaż możemy zejść z ceny...po tych wojnach lepiej będzie, żebyś go trochę poniańczył – kontynuował. – Cztery razy w roku będzie mój... Co tym sądzisz? – zaproponował. – To moje minimum – warknął.
– A trzy? – spytał cicho. – Po wojnach będzie nieużyteczny dla ciebie – powiedział.
– To zależy od wojen. Jak będzie ich dużo, przystanę na trzy, jeśli mało, pięć. – Z jednej strony zszedł z ceny, z drugiej ją podwyższył. – Nie zawsze będę go katował, z mniejszymi ranami da radę, po prostu położę go na brzuchu...
– Dobrze. Maksymalnie cztery, ale od dziasiaj zaczynamy. Jest mój od razu.
– Tydzień po powrocie z kolejnej wojny ja go biorę.
– Zależy w jakim stanie wróci – odparł brunet, patrząc w sufit.
– Spokojnie, spokojnie, zdąży wyzdrowieć. – Zaśmiał się.
– Dobrze – powiedział Legion, na co Harry podniósł się z łóżka i pobiegł do Louisa.
Starszy właśnie kładł się spać i Harry zastał go w dość nieciekawej pozycji. Z odkrytymi, poszarpanymi plecami, których nikt nie zabandażował ani nie wyczyścił. Gdzieniegdzie zauważył piasek i...zaraz, czy to był pazur?
– Lou – jęknął, podchodząc do niego – musimy się tym zająć.
– Idź spać, kochanie – powiedział demon, patrząc się na młodszego.
– Musisz wrócić do sił, jestem już po umowie z tym drugim. – Uśmiechnął się delikatnie.
– Harry, jestem zmęczony, proszę cię – jęknął Louis.
– Wda się zakażenie. Połóż się na brzuchu, oczyszczę rany i je zabandażuję, chociaż tyle na dziś – powiedział młodszy groźnym głosem i po cichym westchnięciu Louisa, który położył się tak, jak nakazał, popędził po miskę z wodą i pęsetę... i bandaże!
Po chwili siadział obok swojej miłości, i używając swoich mocy, leczył starszego.
Demon jak zwykle jeczał i stękał, prosząc, by Harry dał już temu spokój. Dokładnie tak samo było przy chorobie demona, Lou również starał się odsunąć aniołka przez nadopiekuńczość, ale obaj wiedzieli, że Lucyfer to kocha.
Po dwóch godzinach i masy krzyku, gdyż dwie rany trzeba było szyć, zmęczona para kochanków zasnęła obok siebie z uśmiechami na twarzy.
CZYTASZ
ᴍʏ ᴅᴀᴅᴅʏ ᴅᴇᴍᴏɴ ✓
Fanfiction[ #10 w ff ] Harry to przyszły Archanioł, a Louis to syn Lucyfera. Współpraca z @Nightiwolf Okładka zrobiona przez Darrrow