Rozdział 10

7.8K 596 509
                                    


Harry ruszył za ojcem do pomieszczenia, w którym odbywał się bankiet pokojowy. Od tamtego snu Harry ani razu nie teleportował się w śnie. Zasypiał i budził się w łóżku. Dla niego to byla radość, bo skupiał się na treningach.

Domyślał się jednak, że i na tym bankiecie pojawi się diabeł i cholera, naprawdę nie miałby nic przeciwko gdyby, ten znowu chciał go wylizać. Szybko się opamiętał i uspokoił swoje mysli, wracając do usmiechania się do nowo przybyłych gości.

Nie mylił się.

Louis pojawił się i tym razem. Wyglądał dużo lepiej. Był zadbany i było widać, że nie doskwierała mu niska temperatura. U jego boku stały dwa demony, które zauważając Liama zboczyły z drogi do archanioła Michała i Harry'ego. Władca piekieł kierował się jednak prosto do nich.

– Michale, nie czuję tu żadnej zaciążonej anielicy czy też aniołka. Chyba będę musiał podziękować ci za to wszystko. – Uśmiechnął się do niego kpiąco i złapał rękę Harry'ego, unosząc ją do ust. Pocałował grzbiet jego dłoni, wysyłając tym samym dreszcze do podbrzusza chłopaka. Obrócił się i skierował w kiedrunku stołu z kielichami z szampanem.

– Sir, mogę iść do Nicka? – spytał loczek, patrząc na ojca.

– Idź, Harry, ale proszę cię, uważaj na niego – powiedział zdenerwowany i sam ruszył do skupiska innych archanioł ów.

Młodszy pokiwał głową, ruszając do swojego przyjaciela. Wiedząc, że Nick jest w innym pomieszczeniu, wyszedł z sali i udał się w stronę aniołów na dworcu.

Louis kątem oka dostrzegł, że jego mały chłopiec rusza w inną stronę, więc szybko, z lampką szampana w dłoni, ruszył w jego stronę. Przed drzwiami podał kelnerowi pusty kieliszek i dogonił Harry'ego, przyciskając go do ściany.

– Tęskniłem.

– Dzień dobry. – Młodszy zarumienił się wściekle.

– Mój słodki chłopiec. – Pocałował go prosto w malinkę zrobioną parę dni wcześniej. – Nie miałem ostatnio czasu na zabawy, ale obiecuję, że niedługo będziesz mógł znowu zająć moją sypialnię. – Uśmiechnął się.

– N-nie musisz... – powiedział cicho, patrząc na starszego.

– Nie podobało ci się, kochanie? – spytał niby zawiedziony szatyn. – Czy po prostu zapomniałeś, jak to było? Z chęcią to powtórzę, to i dużo więcej – mruknął, całując go niepewnie.

– To jest niemoralne i nienormalne – powiedział młodszy, zakładając ręce za głowę sztyna i otwierając swoją mocą drzwi do jego sypialni. Nikt nie mógł ich zobaczyć.

– Mam dla ciebie propozycję. – Louis uśmiechnął się na swój chytry sposób, tak jak usmiechał się do Michała, kiedy proponował mu pieczęć za malinkę.

– J-jaką? – spytał, patrząc na szatana i siadając na swoim łóżku po turecku.

– Pokażę ci każdy rodzaj przyjemności, pokażę ci wszystko, co wiem, a ty w zamian będziesz musiał jedynie nazywać mnie tatusiem, gdy będziemy sami i nigdy nie oddasz się nikomu innemu oprócz mnie – wyszeptał. – A uwierz mi, znam wiele rodzajów przyjemności. To, co czułeś podczas snu, nie było nawet dobrym początkiem, to był dopiero przedsmak tego wszystkiego, co mógłbym ci dać – mruczał mu do ucha i to nie wina aniołka, że brudna gadka starszego budziła do życia jego czułe miejsce.

– Ale... Ale ty też będziesz mi wierny? – spytał, przełykając ślinę.

– Oczywiście, kochanie, o to chodzi w tatusiowaniu, jesteśmy sobie wierni i obaj czerpiemy przyjemność. Wśród ludzi jest raczej tak, że tatuś wszystko kupuje, a ma przyjemność, jednak w naszym swiecie pieniądze są po nic, więc proponuję przyjemność za przyjemność – wyjaśnił, przyciągając chłopca do swojego toru. – Jeśli odmówisz, kiedy tylko malinka zniknie, zapomnimy o sobie. Ty wrócisz do przetrzymywania dziewictwa dla anioła, którego wybierze ci ojciec, a ja do zabierania niewinnosci innym istotom. – Wzruszył ramionami. – Kilku mi już odmówiło, ale ci, którzy się godzili, na ogół nie żałowali. Problem tkwił w tym, że wy, aniołowie, potraficie się zakochać i cóż... zdradzali mnie, a ja nie cierpię zdrajców, więc zrywałem umowy – powiedział, a Harry domyślił się, że tamte umowy musiały być tak ważne jak ta z pieczęcią, bo nigdy nie słyszał o takich aniołach. 

Raz podsłuchał rozmowę jego ojca z innym archaniołem. Aby zapobiec spełnieniu się słów Louisa, odrywali skrzydła "zdrajcom" i zsyłali na Ziemię jako zwykłych ludzi. Liam raz opowiadał mu, że jakiś anioł miał pozwolić zabić Maryję lub być jego do końca świata. Zdradził go, a Gabriel oraz Michał, by chronić Maryję, odebrali aniołowi jego prawdziwość – skrzydła – i skazali na życie wśród ludzi jako tępione tam robactwo. Historia była tak strasznie, a że Harry długo miał po niej koszmary.

– Nie chcesz niczego w zamian? – spytał, bo dziwne wydawało mu się, że wtedy wszystkie umowy prowadziły do planów morderstw lub też zniszczenia nieba, a teraz... dotyczyły tylko przyjemności.

– Nie wiem, czyim synem jesteś, mój mały Harry, ale dajesz mi ogrom ciepła. A o to właśnie chodzi, potrzebuję wysokiej temperatury, by chronić bram do lochów Lucindy, odbudować piekło i normalnie funkcjonować – przyznał Louis, a Harry'emu ta opcja nie wydawała się zła.

Od kilku dni Michał męczył go przecież, by spytał Louisa co z Lucindą, czy ziemia jest bezpieczna, a zawierając ten układ, to on miałby władze nad lochem i nie pozwolilby zbliżyć się jej do wyjścia tak bardzo. Z drugiej strony stała jednak jego anielskość i niewinność, jego dziewictwo. Czy chciał je oddawać diabłu?

– Ja...



Od: Autorek
Ciekawe... Czy Harreh się zgodzi...

ᴍʏ ᴅᴀᴅᴅʏ ᴅᴇᴍᴏɴ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz