Some of them want to use you.
Some of them want to get used by you.
Some of them want to abuse you.
Some of them want to be abused.
~ Marilyn Manson "Sweet Dreams"
Było kilka minut po północy.
Oparła się plecami o ścianę, starając się złapać oddech. Serce biło jej jak oszalałe, wydawało się, że ma ochotę wyrwać się z klatki piersiowej dziewczyny i uciec gdzieś daleko. Pragnęła tego od momentu, kiedy znalazła się w jego posiadłości, ale wiedziała, że ucieczka nie wchodzi w grę. Nie przy nim. Zacisnęła dłonie w pięści, a długie i ostro zakończone paznokcie raniły jej wrażliwą skórę. W ostatnich miesiącach stała się słaba i najlżejszy uścisk powodował u niej bordowe siniaki. Nabrała powietrza do płuc, starając się trochę uspokoić. Potrzebowała chwili odpoczynku. Wiedziała, że gdyby przebiegła jeszcze trochę, w pewnym momencie mogłaby zemdleć. Nie byłby wtedy zadowolony, przeszło jej przez myśl. Nie istniał nawet cień szansy na to, że mógłby ją zabić. Nawet kiedy wpadł w gniew wciąż się kontrolował. Bił, upokarzał, żywił się nią, ale nigdy nie dopuścił do tego, żeby była bliska śmierci. W najgorszym przypadku traciła przytomność. Nie miała pojęcia, ile jeszcze będzie w stanie to wytrzymać. Każdego dnia wmawiała sobie, że może będzie inaczej, a jednak po ostatnich wydarzeniach mogła spodziewać się tylko i wyłącznie najgorszego.
Powoli osunęła się po ścianie. Tylko kilka minut, potrzebowała jedynie kilku minut, żeby złapać oddech i trochę odpocząć. Potem znowu będzie mogła wrócić do niekończącego się wyścigu. Zabawa dopiero się rozpoczęła.
Podwinęła nogawkę od spodni, aby sprawdzić jak mocno ją skrzywdził. Krew przestała lecieć jakiś czas temu, za to ból wyraźnie dawał o sobie znać i nie pozwalał dziewczynie przejść więcej niż kilku kroków. Niepewnie dotknęła rany, zaraz jednak pożałowała swojej decyzji. Syknęła cicho, szybko zabierając dłoń. Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim. Ta myśl jej nie uspokoiła, wcale nie będzie po wszystkim. Mogła tu siedzieć i tylko czekać na moment, w którym mężczyzna ją znajdzie, (o ile już nie wiedział, gdzie się znajdowała) albo się podnieść i przenieść w inne miejsce. Gdyby nie to cholerne ugryzienie, już dawno gdzieś by się chowała. Teraz mogła jedynie powoli przesuwać się do przodu z postojami, aby odciążyć bolącą nogę.
– Anabelle!
Zamarła.
Była wyczulona na głos wampira, w ostatnim czasie zbyt wiele razy słyszała jak krzyczy. Głównie jej imię, a teraz, kiedy dodatkowo było tak cicho, pomijając szaleńcze bicie serca brunetki, nie sposób było nie usłyszeć jego nawoływania.
Przycisnęła obie dłonie do ust, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. W ciszy słyszała jedynie głośne bicie własnego serca, ale nie potrafiła w żaden sposób sprawić, aby przestało. Mogła teraz się modlić i błagać, aby wampir jej nie usłyszał i nie wyczuł. Graniczyło to z cudem, ale może jednak przeoczyłby zapach dziewczyny. Zacisnęła powieki, nie chciała widzieć wyrazu jego twarzy jeśli ją znajdzie.
Wampir poruszał się bezszelestnie. Wcale nie musiał używać swoich wyostrzonych zmysłów, aby wyczuć, gdzie w danej chwili znajduje się brunetka. Uwielbiał takie gry. Wtedy to on był łowcą, a ona zwierzyną, która nie miała dokąd uciec. Mógł zrobić z nią wszystko - wykorzystać wiedząc, że za bardzo bałaby się mu sprzeciwić. Zatrzymał się na środku długiego korytarza. Zanim zaczął polowanie upewnił się, że żadnego światła nie można włączyć. Wtedy będzie jeszcze zabawniej, prawda? Zlizał z ust resztę słodkiej krwi brunetki.
– I tak się przede mną nie ukryjesz – powiedział dość głośno, nie miał pewności czy dziewczyna go usłyszy. Dla jej własnego dobra byłoby lepiej, gdyby słyszała. - Dalej, Ana. Pokaż się. Nie ważne gdzie się schowasz. Ja i tak cię znajdę.
Zrobił kilka kroków do przodu, nasłuchując skąd dochodzi bicie serca dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech, kiedy dotarły do niego ciche jak na razie dźwięki bijącego serca. Musiała być na dole, z całą pewnością zbiegła na dół. Głupotą byłoby ukrywać się na strychu, ale większą było schodzenie do piwnicy. Stał jeszcze przez jakiś czas słuchając. Nie spieszył się, schodził powoli ze schodów. Sunął dłonią po chłodnej poręczy. Rezydencja była ogromna, a to dawało dziewczynie wiele możliwości do ukrycia się. Może jakby była chociaż trochę mądrzejsza wybiegłaby na dwór i ukryła się w ogrodach. Słyszał wyraźnie krzyk. Kiedy ją ugryzł, widział plamę krwi. Zmarszczył czoło. Za ubrudzenie dywanu będzie musiała zapłacić. Nie dostała pozwolenia, aby cokolwiek ubrudzić. Naprawdę nie obchodziło go w jaki sposób miałaby tego nie zrobić.
– Anabelle... Ana... – powtórzył imię brunetki jeszcze kilka razy. Teraz słyszał wyraźniej bicie serca przerażonej dziewczyny.
W powietrzu unosił się słodki zapach krwi brunetki. Zerknął na podłogę, gdzie była mała, ledwo widoczna plamka krwi. Usta wykrzywił w słabym uśmiechu, nogi same go prowadziły do miejsca, w którym znajdowała się jego ulubiona zabawka.
Jest coraz bliżej, uświadomiła sobie. Odsunęła dłonie od twarzy, decydując się w końcu gdzieś schować. Zagryzła wargę, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Podpierając się ściany powoli wstała. Ból w nodze był uciążliwy, dziewczyna była wyczerpana, ale nie mogła sobie pozwolić na dłuższy odpoczynek. Te kilka minut, nic nie znaczących, musiało jej w zupełności wystarczyć. Odwróciła głowę w stronę z której przyszła. No dalej, dasz sobie radę. Ta noga to nic... nic... powtarzała. Przeżyła coś znacznie gorszego niż boląca od ugryzienia noga. Posuwała się do przodu najciszej jak tylko mogła, oparła obie dłonie na ścianie biorąc kilka głębokich wdechów. Spuściła głowę na dół. Miała do przejścia jeszcze kawałek. Postanowiła schować się między skrzyniami, o ile wciąż się tam znajdowały. Prawie ruszyła dalej, jednak kiedy poczuła na skórze chłodny oddech, zamarła.
– Mam cię.
CZYTASZ
Beauty and The Beast
VampireŚwiat nigdy nie był taki jak sobie to wyobrażaliśmy. Nikt nie spodziewał się tego, że pewnego dnia z mroku wyłonią się istoty o których do tej pory tylko czytaliśmy w książkach. Wszystkie historie, filmy i seriale okazały się jednak być prawdą. Z po...