Rozdział ósmy

5.2K 265 10
                                    

Betty

Nie było trudno zapomnieć o tych wszystkich rzeczach, które wydarzyły się w czasie jej pobytu tutaj. Była w posiadłości Devila prawie całe swoje życie, a prawdę mówiąc nie potrafiła powiedzieć ile czasu już tutaj jest. Ani ile ona sama ma tak naprawdę lat. Czasem, kiedy udawało się jej zerknąć w lustro, próbowała określić na ile lat wygląda. Była młoda, w przeciwieństwie do Alexandra, który wyglądał na przynajmniej dwadzieścia osiem lat. Takie odnosiła przynajmniej wrażenie. Nie chodziło o to, że mężczyzna wygląda staro. Wręcz przeciwnie, jednak ona w porównaniu do niego była niczym dziecko. On wysoki, dobrze umięśniony, przystojny. A ona? Ona była niska, miała za dużo ciała, pulchna twarzyczka... Cóż na pewno nieco przesadziła, ale nie należała do osób, które są idealnie płaskie, a w biuście są obdarzone niczym jakieś boginie. Była... zwyczajna. Zresztą to jak wyglądało nie miało żadnego znaczenia. I tak nikt się jej nie przyglądał, a skoro Alexander zwracał na nią uwagę... Może to znaczyło, że jednak natura obdarzyła ją urodą?

Od dłuższego czasu wiedziała, że coś się święci, a do rezydencji przyjedzie ktoś jeszcze... Kolejną ofiarą wampira miała być tym razem ludzka dziewczyna. Na samą myśl o tym wszystkim, co się mogło jej tu stać, zaczynała jej współczuć, ale z drugiej strony, czuła ulgę. Może dzięki temu, chociaż trochę rzeczy spadnie z jej barków. Miała tutaj ciężkie życie. Nigdy tego nie ukrywała, a już dawno nauczyła się tego, aby nie brać na poważnie lepszych dni Alexandra. One nie miały znaczenia, w porównaniu z tymi wszystkimi dniami, kiedy była traktowana, jakby jej życie nie znaczyło nic. Takie dni były najgorsze. Uniesiona ręka, niebezpieczny błysk w tych niepokojąco pięknych oczach, wystawione kły... Wiele mogła znieść, ale niektórych rzeczy... Pewnych rzeczy, które się wydarzyły, nie można było wybaczyć. I ona już o tym wiedziała. Jeśliby mogła przestrzegłaby biedną dziewczynę o tym, ale wiedziała, że jeśli tylko odezwie się słowem może skończyć znacznie gorzej niż ona.

Posiadłość była ogromna, a pokoi również było wiele. To jednak nie znaczyło, że miała swój własny, ładnie urządzony pokoik. Jeśli zdarzały się dni, że mogła faktycznie położyć się w najprawdziwszym łóżku, była za to wdzięczna i korzystała z tej drobnej chwili przyjemności. Betty nie była taka, jak wampiry. Odczuwała chłód i wszystkie inne ludzkie niedogodności, ale również musiała odżywiać się co jakiś czas świeżą krwią, aby przeżyć następny dzień. Bardzo często pozwalał jej usychać z pragnienia i dopiero w ostatnim momencie moczył jej spierzchnięte usta kilkoma kroplami krwi, które ratowały jej życie. Nienawidziła tych zabaw. Nienawidziła też Alexandra i wiedziała, że w jej wypadku śmierć jest wybawieniem. Jednak wampir dbał o to, aby nie była w stanie sobie zrobić krzywdy.

W tej chwili niczego bardziej nie pragnęła jak obciągnąć bardziej na brzuch niebieski sweterek, który na sobie miała. Był on za krótki, ale jednocześnie był jedyną rzeczą, która nie była porwana czy tak mała, że założenie jej sprawiłoby jej jakiekolwiek problemy.

Było tu zimno, a poza słabym światłem, które wpuszczał do środka księżyc, poprzez małe okienko w kształcie półokręgu, wypełnione kratami, które miały uniemożliwić jej ucieczkę. Nawet gdyby chciała, nie mogłaby uciec. Okienko było zbyt małe, a ona zbyt pulchna, aby się przecisnąć. A co ważniejsze, jej kwatera znajdowała się dość wysoko i upadek z takiej wysokości mógł źle się dla niej skończyć. Posiadała zdolności wampira, więc raczej nie powinno być problemu z tym, aby uciekła. Problem leżał w tym, że przez całe swoje życie była uczona słuchać się swojego właściciela, a każde nieposłuszeństwo było surowo karane. Czasem, dawniej nawet parę razy do roku, kiedy przyjeżdżał Anthony, mogła odetchnąć. Nie pozwalał jej krzywdzić. Zdarzało się też, że wampir się nią zajmował i okazywał uczucia, których nie była w stanie nazwać. Teraz było jednak inaczej i nie mogła nic z tym zrobić. Żyła słabą nadzieja na to, że może wampir postanowi ją uwolnić, ale nic podobnego nie miało miejsca. Wiedziała, że spędzi tu resztę swojego życia, jak nie wieczność. Prawie każdego dnia marzyła o tym, aby mężczyzna ją zabił. Zapewne nawet gdyby dostała szansę na to, aby zacząć nowe życie z dala od niego, nie byłaby w stanie się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Została przyzwyczajona do wykonywania rozkazów, zaspokojenia potrzeb swojego pana. Do bycia nikim. Sama nie byłaby w stanie przeżyć.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz