Rozdział dziewiętnasty

2.4K 146 30
                                    

Anabelle

Sen.

Sny bardzo często mają do siebie to, że do złudzenia przypominają rzeczywistość, a człowiek po przebudzeniu odnosi wrażenie, że nie spał, a przeżywał coś naprawdę. W tym nieprawdziwym świecie wytworzonym przez ludzką wyobraźnię można być kim tylko się zamarzy, być w miejscu jakim tylko się chce i robić rzeczy, których robić nie można. We śnie nikogo nie będzie dziwiło to, co się tam robiło. Wszystko wydawało się przychodzić tam naturalnie. W ludzkiej wyobraźni nie było miejsca na rzeczy niemożliwe. Nawet najbardziej abstrakcyjne rzeczy były tutaj na porządku dziennym, a może nocnym, skoro działy się one zazwyczaj w środku nocy, kiedy człowiek był pogrążony w głębokim śnie i śnił o rzeczach, których mieć nie mógł. Zapewne jeszcze nie było na świecie człowieka, który nie śniłby o swoich marzeniach. Dla jednych były to małe rzeczy, łatwe do wykonania, a dla innych niemal nieosiągalne. Czasami lepiej było żyć we śnie, niektórzy tylko czekali, aż będą mogli się położyć i poddać się temu co ich wyobraźnia ma im do zaoferowania. W wielu przypadkach to było o wiele lepsze, niż rzeczywistość. Szara rzeczywistość, pełna przemocy, bólu, upokorzenia. Wszystko było tam lepsze. Życie nie zawsze jest takie jakie się tego chce, bardzo często nie jest ono nawet w połowie takie, jakie oczekiwało się, że będzie.

Rozchyliła powieki, które chwilę temu jeszcze były zamknięte. Zaczęła wyczuwać zmianę. Z każdym krokiem Petera czuła tą zmianę. Nie potrafiła określić co dokładnie się zmieniło. Miała wrażenie jakby nagle na jej piersi ktoś postawił coś ciężkiego przez co nie mogła swobodnie oddychać. Im dłużej to uczucie trwało tym bardziej panikowała. Mocno obejmowała Petera, od niego teraz zależało jej życie i to co się z nią wydarzy. Teraz byłoby o wiele gorzej, bo tym, kto zadaje ciosy mógłby być jej własny ojciec. A raczej osoba, która kiedyś była jej bliska. Przestała już używać dawno tego określenia. Ojciec, matka, rodzice – słowa, które tak dawno temu wykreśliła ze swojego słownika. Nie miały one żadnego znaczenia i jak się okazało nigdy tak naprawdę nie miały, a ona żyła przez tak długi czas w kłamstwie. Już kilkanaście miesięcy temu dotarło do niej jak niewielkie znaczenia mają te słowa. W tej chwili czuła jakby powoli na nowo nabierało ono znaczenia. Jeden czyn wystarczył, żeby uwierzyła na nowo. Każda, nawet najmniejsza nadzieja na nowe, lepsze życie, sprawiała, że była taka naiwna i wierzyła w każde wciskane jej kłamstwo. Próbowała jakoś się przed tym uchronić, odrzucać od siebie to, że może być lepiej. Teraz sama była świadkiem tego, że faktycznie może być lepiej, a ona może otrzymać znacznie lepsze życie. Zmierzała właśnie ku lepszemu życiu.

Zawiesiła wzrok na mężczyźnie.

Pojawił się w momencie, kiedy już nie liczyła na żaden ratunek, kiedy myślała, że spędzi tutaj resztę swojego życia, a tymczasem to ten, który sam jej zapewnił takie życie właśnie ją ratował. Wydawało się jej to niemożliwe, aby zwyczajny człowiek dokonał czegoś takiego. Miał do pokonania wiekowego wampira, który z łatwością złamałby go niczym zwykły patyk, a tymczasem wydarzyło się coś takiego.

- Dziękuję – wyszeptała cicho. Na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Widać było, że jej ulżyło po tym wszystkim co się działo wreszcie mogła odetchnąć pełną piersią, zapomnieć i zacząć żyć. Tego co się wydarzyło nigdy nie będzie mogła wymazać ze swojej pamięci, postara się je jak najlepiej upchnąć i więcej myślami nie wracać do tych okrutnych wspomnień. Przed nią było długie życie, które zamierzała spędzić jak najlepiej. Wykorzystać to co otrzymała po raz kolejny. Teraz, kiedy wreszcie była wolna.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz