Rozdział dwudziesty dziewiąty

2.3K 157 28
                                    


Florence 


Wyraz twarzy Alexandra był niezwykle satysfakcjonujący.

Dawno już nie czuła się tak jak teraz, kiedy miała świadomość, że zrobiła coś – czego jej stwórca nie pochwalał. Powinna być mu wierna, tak jak było to wpisane w kodeksie. Ale czy on był wierny? Nie dotrzymał swoich obietnic, więc dlaczego ona miała robić to samo? Erick pojawił się nagle, niemal znikąd. Nie mógł jednak wybrać lepszego momentu. Podejrzewała, że w jego zamiarze było zrobić na złość Alexandrowi, ale w tym momencie Florence to wcale nie przeszkadzało. Poczuła się wyróżniona, poczuła się dobrze. Po raz pierwszy od wielu, wielu miesięcy ktoś ją zauważył. O nie, nie była zazdrosna o nową zabawkę bruneta. Za żadne skarby świata nie chciałaby być na jej miejscu. Anabelle nie była pierwsza, ani ostatnia. Minęło sporo czasu od kiedy Fleur odeszła, śmiała też sądzić, że to właśnie ona była ostatnią, a tymczasem Devile ją zaskoczył. Spędziła z nim masę czasu, a mimo to potrafił zaskoczyć swoimi wyborami. Podświadomie musiała zdawać sobie sprawę z tego, że po balu wszystko wróci do stałego rytmu. W jej życiu będzie obecny nadal Alexander, który dziś był wyjątkowo wściekły. Nie pozwoliła sobie na to, aby czarne myśli odebrały jej humor tego wieczoru. Teraz było wręcz idealnie, a blondynka miała zamiar korzystać ze wszystkich dostępnych atrakcji tak długo jak tylko się da. Największą atrakcją był teraz jednak Pierwszy, Erick był niezwykle tajemniczą postacią. Mało kto miał z nim kontakty, rzadko się go widywało. Nigdy nie wtrącał się w konflikty, to inni załatwiali za niego sprawy. On jedynie rzucał na nie okiem, albo zupełnie ignorował. W końcu byli inni, którzy się tym zajmowali, czyż nie?

Idąc pod rękę z nieśmiertelnym, aż za dobrze czuła na plecach wściekły wzrok stwórcy. Najpewniej gdyby się dało, to w tym momencie spojrzenie Devile'a wywierciłoby w niej dziurę na wylot. Żałowała, że nie zobaczy na własne oczy reakcji bruneta. Jednak w momencie kiedy zniknęła za drzwiami ze znacznie ciekawszym towarzystwem momentalnie o wszystkim zapomniała.

Za drzwiami był długi korytarz. Wykładzina była, a jakżeby inaczej, w krwistym odcieniu. W równych, na oko metrowych odstępach, wisiały portrety Pierwszych. Florence mogła przysiąc na własne życie, że obraz, który przedstawiał Ericka był najbardziej zachwycający. Nie mogła się długo przypatrzeć, w zasadzie nigdy wcześniej ich nie widziała i chętnie poświęciłaby chwilkę, żeby im się poprzyglądać, ale nie było jej to dane. Na końcu krwawego korytarza były kolejne drzwi. Tym razem za nimi kryła się wielka... komnata? Nie mogła pomieszczenia nazwać pokojem, był on zbyt... Zupełnie jak wyrwany sprzed przynajmniej kilku wieków. Albo połączenie kilku w jedno. Pomijając nowoczesne akcenty sypialni, Florence czuła się jakby została wciągnięta w osiemnasty wiek. Szczerze nie była zaskoczona, kiedy okazało się, że dominującymi kolorami jest czerwień i brąz. Wyjątkiem były ściany, które były pokryte jasną, beżową tapetą bez żadnych wzorków co dodawało jedynie uroku.

— Krwi? Wina? Czegoś mocniejszego?

— Wino będzie w sam raz.

Dyskretnie rozglądała się dookoła mając nadzieję, że nie wygląda to zbyt nachalnie. Ciekawość rozrywała ją od środka. Chciała już teraz wiedzieć co takiego się wydarzy dalej. I po co ją tak naprawdę tutaj zabrał. Może faktycznie nie chciał przebywać w towarzystwie innych i wyjść tylko w odpowiedni moment, aby się pokazać innym, że wciąż tutaj jest i nigdzie się nie wybiera, wykonać swój coroczny obowiązek i faktycznie zniknąć z powrotem. Zastanawiający był jego brak obecności wśród zgromadzonych. Z tego co wiedziała na pozostali Pierwsi bardzo często spędzali czas z tymi, którzy byli im oddani. Erick był... wycofany to było złe słowo. Po części mu się nie dziwiła – był jak ludzka celebrytka wśród ludzi. Wszyscy chcieli z nim porozmawiać, dotknąć czy chociaż stanąć w pobliżu. To mogło być uporczywe.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz