Rozdział trzydziesty trzeci

1.9K 94 17
                                    

Alexander

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alexander

Nie zaprotestował, kiedy Erick go wyprzedził i wyprowadził Anabelle.

Chwilowo było mu jednak obojętne z kim dziewczyna się znajdzie. Miał teraz na głowie znacznie poważniejsze problemy niż przeżywająca sytuację Anabelle. Wiedział, że dziewczyna jest podatna na różne sytuacje i to porządnie wyprowadziło ją z równowagi, ale nie był przecież jej opiekunem, aby się upewniać, że wszystko z nią dobrze. Nie zrobiła też czegoś nadzwyczajnego, a po prostu zabiła chłopaka, który w pełni sobie na to zasłużył. Był nieposłuszny, sprzeciwiał się i jeszcze ją w dodatku zaatakował. Jego śmierć była zwyczajnie kwestią czasu. Wiedział, że prędzej czy później w końcu do niej dojdzie, a akurat tak się złożyło, że pod ręką była brunetka. Nie mógł nie skorzystać z tej opcji, a obserwowanie, jak wpada w szał było wręcz czarujące. Nie była tylko przestraszoną dziewczynką, która była na każde jego skinienie. Skrywała pod masą warstw zupełnie inne wcielenie, a on sam nie mógł się już doczekać, aby te warstwy z niej częściowo zrywać.

Andrew jeszcze przez chwilę po wyjściu Anabelle wił się na podłodze walcząc o życie. Alexander spokojnie do niego podszedł spoglądając na jego twarz, która zdradzała przerażenie i ból. Kącik ust wampira lekko drgnął, gdy stawiał stopę na brzuchu. Dokładnie w miejscu, gdzie Anabelle wbiła raz po raz nóż. Ledwo krzyknął z bólu, a gdy spróbował się skulić blokował to wciąż brunet, który trzymał nogę na jego brzuchu. Wyglądał, jakby zupełnie nie przejmował się tym, że jego pantofle właśnie brudzą się krwią. To akurat było najmniej ważne. Przeczuwał zresztą, że to były już ostatnie chwile, które spędza w tym miejscu. Anabelle i jej strój już do niczego się nie nadawały, a i on sam stracił ochotę na zabawę. Mógł jednak jeszcze trochę się poznęcać, a przynajmniej, dopóki chłopak jeszcze dychał.

Zsunął stopę i kucnął.

— Nie jest mi ciebie szkoda — powiedział beznamiętnie — skończysz, dokładnie tak samo, jak reszta tych skończonych idiotów, którzy myślą, że mogą nas zniszczyć. Powiedzieć ci, co się stanie? Sam sobie zafundowałeś taki koniec, więc możesz podziękować tylko sobie samemu. Jak już w końcu umrzesz, powoli i bardzo się męcząc, przewiozą twoje ciało do centrum. Widziałeś pewnie nie raz publiczną egzekucję? Zostaniesz wystawiony publicznie, aby wszyscy mogli widzieć, co się dzieje z ludźmi, którzy nie przestrzegają zasad. Twoje obnażone, poranione ciało zobaczą wszyscy. Twoja matka, siostra, brat i ojciec. Będziesz się smażył w słońcu, ptaki będą wydziobywać kawałki mięsa. Zdejmiemy cię dopiero, jak smród zacznie być nie do wytrzymania. Wiesz, ile ludzi się przez ten czas nauczy, że z nami się nie zadziera? O nie, wcale nie dużo. Będą rozdrażnieni, będą chcieli zemsty. A już zwłaszcza twoja rodzina i gdy już do tego dojdzie, skończą w taki sam sposób, jak ty.

— Pierdol się — wychrypiał krztusząc się krwią — ty i tamta dziwka.

Zaśmiał się. Po prostu się zaśmiał, gdy usłyszał jego słowa. Nie sądził, że cokolwiek może go dziś jeszcze rozbawić. Tymczasem Andrew nie tracił ducha walki, nadal miał ochotę walczyć i pokazać wszystkim, jak bardzo to on nienawidzi wampirów. Szkodził tylko sobie i tym, którzy chcieliby wziąć przykład z chłopaka. Dla Alexandra oznaczało to tylko tyle, że będzie miał więcej zabawy, a reszta więcej sprzątania.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz