Rozdział trzydziesty siódmy

1.9K 87 34
                                    

Anabelle

Oddychała spokojnie. Miarowo.

Wyczuła, że leży na czymś miękkim, niemal pachnącym. Uniesienie powiek okazało się być jednak zbyt trudnym, póki co, wyzwaniem. Spróbowała po raz pierwszy, drugi, ale przy trzecim już się poddała. W głowie miała absolutną pustkę, nie pamiętała wydarzeń, które miały miejsce jakiś czas temu. Od długiego czasu była w beznadziejnym stanie fizycznym, wymęczona do granic możliwości, przeraźliwie chuda i drobna potrzebowała znacznie więcej czasu na regenerację. Nawet wypita przez nią krew nie działała tak szybko, jak miałoby to miejsce, gdyby była normalna. Co się stało? Jak tu trafiła? Gdzie jest? Miała w głowie tyle pytań. Wiedziała to, że znajduje się w rezydencji Alexandra Devile. Potężnego, wpływowego wampira w Wielkiej Brytanii, jak nie na świecie. Musiało stać się coś złego. Na czym miała skupić swoje myśli, o czym zacząć myśleć, aby sobie przypomnieć? Miała spokój kilka tygodni, ale czy w przypadku kogoś takiego, jak ona te tygodnie cokolwiek zmieniały? Miała może co jeść, gdzie się umyć i założyć świeże ubrania, coś co dla wielu ludzi było codziennością niczym specjalnym, a ona za każdym razem, gdy brała ciepły prysznic, a nie była polewana lodowatą wodą, zastanawiała się, jak bardzo zapłaci za to, że ma dostęp do czegoś tak zwykłego jak łazienka i ciepła woda. I wiedziała tyle, że będzie ją to bolało.

Długi czas leżała w absolutnej ciszy i ciemności. Ciężkie zasłony były oczywiście zasłonięte i nie wpuszczały nawet kawałka słonecznego światła. Młoda kobieta powoli w końcu otworzyła oczy. Dotknęła miejsca, gdzie bolało najbardziej. Na piersi miała założony opatrunek, a dotknięcie było bolesne. Jęknęła cicho, gdy próbowała podnieść się na łokciach. Wciąż była zbyt słaba. Okazało się, że głębsze wdechy również są bolesne. Zwyczajnie nie miała już sił. Pozwoliła, aby ciemność znów ją pochłonęła, bo tylko wtedy była w stanie prawdziwie odpocząć.

Odpoczynek był tym czego potrzebowała.

Przespała kilkanaście następnych godzin. To nie atak na dziewczynę sprawił, że tyle czasu zajęło jej dojście do siebie, ale wszystkie miesiące spędzone na torturach. Dni, gdy na zmianę była bita, gwałcona i dręczona przez swojego pana. Tym był. Jej panem, a ona jego maskotką. Pamięć z wydarzeń z kuchni wróciła, również to, jak bolało, gdy Alexander zwracał uwagę na kobietą, a nie na nią. To tak irracjonalne, że martwiła się tym, że to nie na niej się skupia. Należało być wdzięczną, miała spokój, ale zazdrość mimo wszystko była. I pogłębiała się, co tylko bardziej ją przerażało.

Młodej kobiecie w końcu udało otworzyć się oczy. W sypialni nadal panowała ciemność. Zasłony nigdy nie przepuszczały nawet grama światła, jeśli było ciemno to całkowicie. Spróbowała tym razem ostrożnie się unieść na łokciach. Ból wciąż był, ale nie był tak bardzo uciążliwy, jak parę godzin wcześniej. Ostrożnie usiadła na łóżku, a kołdra zsunęła się z jej ciała. W tym mroku trudno było dostrzec cokolwiek. Wiedząc już, że po swojej lewej stronie znajdzie włącznik do światła zaczęła go szukać. I chwilę później niewielkie światło rozpaliło pokój. Anabelle westchnęła cicho, nieprzyzwyczajona do jasności miała uczucie, jakby blask żarówki ranił jej oczy. Na piersi faktycznie znajdował się opatrunek, zakrwawiony opatrunek, który należało w końcu zmienić. Była wyczerpana, zmęczona i najchętniej wcale by nie wychodziła z tego pokoju ani z łóżka. Nie zważając na to, co podpowiadało jej ciało i jak głośno krzyczało, aby nie ruszała się z miejsca, zsunęła nogi i stanęła, bardzo powoli, na zimnych panelach. Musiała wiedzieć, która jest godzina albo przynajmniej za pomocą tego, co znajdzie na zewnątrz zorientować się jaka jest pora dnia lub ewentualnie nocy. Stawiając powoli kroki ruszyła w stronę okna. Zacisnęła palce na zasłonce i przesunęła ją.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz