Rozdział dwunasty

3.2K 181 21
                                    

Anthony

Alexander był cholernie trudny w obyciu.

Prawdopodobnie nawet i te słowa nie były w stanie odpowiednio mężczyzny opisać. Anthony sądził od bardzo długiego czasu, że po prostu nie da się tak łatwo Alexandra opisać. Był zmienny jak pogoda w tej przeklętej Anglii, a jego humory bywały czasem gorsze od kobiecych, a te wiadomo bywały różne. Z tym, że one w ramach nudy nie rozrywały ludzi na części, nie zabijały dla rozrywki. Jego przyjaciel za to taki był i nie widział w tym nic złego. Przestał go pouczać już wiele lat temu, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że tylko niepotrzebnie sobie strzępi język na tego wampira, a on i tak zrobi to co będzie uważał za słuszne. Jedynie było mu szkoda tych wszystkich niewinnych istot, które dostały się w jego łapska. Próbował zrozumieć wiele razy jego postępowanie, ale najwyraźniej był za słaby na to, żeby zrozumieć dlaczego taki jest. Znał przeszłość mężczyzny i nie sądził, że to, aż tak mogło go zmienić. Większość wampirów nie miała dobrze przed swoją śmiercią, a ta zmieniła Alexandra w prawdziwego potwora. W to przed czym ostrzega się małe dzieci jeśli nie są posłuszne i próbują rozrabiać. Jednak jak się tak zastanowić to nawet potwory, którymi się straszy dzieci w porównaniu do Devile'a nie są tak okropne. Powinien ten temat zostawić, bo mimo szczerych chęci nie będzie w stanie go naprawić, a wątpił, aby jakakolwiek istota chodząca po tej ziemi mogłaby to zrobić. Nawet zemsta, której dokonał nie sprawiła, że poczuł się lepiej. Właściwie może to ona go zniszczyła jeszcze bardziej. Domysłów było wiele, a on nawet, gdyby się zapytał nie dostałby prostej odpowiedzi. Alexander może nie zawsze mówił wszystko wprost i czasem trzeba było się długo zastanowić nad tym co powiedział, ale rzadko coś ukrywał. Co nie znaczyło, że nie miał swoich sekretów. I zapewne jednym z nich była ulokowana na górze ludzka młoda dziewczyna przepełniona strachem. Nie trzeba było być geniuszem, aby się domyślić co takiego jej zrobił. Wystarczyło na nią spojrzeć, a odpowiedzi pojawiały się same. Sam święty nie był, a w swoim życiu robił naprawdę wiele rzeczy, które zasługiwały na potępienie jednak nigdy nie byłby w stanie w tak okrutny sposób skrzywdzić kobiety. Nawet jeśli sobie zasługiwała. Podejrzewał, że w tym przypadku to nie dziewczyna zawiniła. Prędzej spodziewał się tego, że na miejscu nieznajomej będzie Betty, która od wielu już lat robiła za własność Alexandra. Widok jej w całkiem dobrym stanie zdziwił wampira, ale poczuł jednocześnie też ulgę. To z pewnością był tylko chwilowy stan blondynki, ale jeśli przez jakiś czas miała spokój to było w miarę w porządku. Oczywiście jej stan był naprawdę daleki od dobrego czy chociażby zadowalającego, ale takie momenty musiały wystarczyć zarówno kobiecie jak i jemu. Sam nie potrafił określić co się z nim działo, kiedy chodziło o tą drobną dziewczynę. Darzył ją jakimiś uczuciami, aczkolwiek nigdy nie potrafił określić dokładnie jakimi. To było skomplikowane, nawet jak na niego. Rzadko kiedy zdarzało się, aby czegoś nie pojmował. Był inteligenty, sporo się uczył – i tak nie miał co robić tak naprawdę z wiecznością, więc mógł ją wykorzystać na nauczenie się wielu rzeczy – ale kiedy chodziło o uczucia po prostu się czasami zaczynał gubić. Co dla osób, które nigdy nie czuły czegoś mocniejszego do drugiej osoby wydaje się być całkiem normalne. Tylko czy aby na pewno? Prawdę mówiąc mógł się nad tym zastanawiać bardzo długo, a możliwe, że nie uzyskałby satysfakcjonującej odpowiedzi. Bywał wobec innych chłodny, ale to nie znaczyło, że nie pozwoli się komuś do siebie zbliżyć. Raczej wszystko musiało dziać się powoli, a nie od razu. Nikt raczej nie był w stanie nikomu zaufać za pomocą pstryknięcia palcami. Chociaż może i istniały takie osoby, a jeśli to Anthony Graham zdecydowanie do nich nie należał. W pełni nie ufał nawet Alexandrowi, a znali się już kilka dobrych wieków. To musiało chyba o czymś świadczyć, prawda?

Wracając jednak do rzeczywistości, Anthony przeniósł wzrok znad kieliszka na bruneta. Nie uszło jego uwadze to, że przez cały czas mu się uważnie przygląda. Odnosił wrażenie jakby tylko czekał na kolejny atak z jego strony. Och, no proszę. Raz się zdarzyło i zrobił to tylko po to, aby się upewnić czy wampir cały czas jest świadom tego, że w każdej chwili ktoś może chcieć go zaatakować. Trochę się zdziwił, kiedy okazało się, że jest taki nieprzygotowany. Dobrym wytłumaczeniem mogły być widoczne ślady stoczonej walki na ubraniach wampira. Kłóciłby się jednak nad tym czy wampir, aby na pewno z kimś walczył. Równie dobrze mogła to być krew kolejnej niewinnej osoby. Jeśli by tylko mógł zakazałby mu takiego bezstresowego zachowywania się, ale niestety nie mógł zrobić w tej kwestii nic. Jedynie patrzeć na wszystko z przymrużonymi oczami i udawać, że tak naprawdę go ta krzywda nie dotyka. Może i był nieco bardziej czuły niż inne wampiry, ale nie czyniło go to gorszym. Możliwe, że wręcz przeciwnie. Dzięki umiejętności czucia potrafił być lepszy. Nie tylko oni zamieszkiwali na tym świecie i musieli się z tym liczyć. Ludzie mogliby zacząć się w końcu buntować, zaprzestać powiększać rodziny, a wtedy z czasem byłoby już tylko gorzej. Jasne, potrzeba byłoby wielu lat, żeby całkiem zakończyć istnienie ludzkiej rasy, ale nie było rzeczy niemożliwych. Bunty były, są i będą dalej, a jeśli wampiry wciąż będą atakować bezbronnych ludzi na ulicach w końcu stanie się coś czego nikt tak naprawdę nie chce i obie strony mocno będą żałować podjętych decyzji. Zapewne teraz usłyszałby, że panikuje i niepotrzebnie coraz bardziej się nakręca na podobną sytuację. On jedynie myślał rozsądnie. Tak mogło być, a to, że jeszcze nic takiego się nie zdarzyło nie oznacza, że nigdy nie będzie takiej sytuacji. Może właśnie w ten sposób dojdzie do końca świata, który już nadchodził tyle razy, ale nigdy jakoś się to nie stało. Nie, w tej chwili przesadził. Zdecydowanie. Mógł snuć domysły, ale to już przechodziło ludzkie pojęcie. Anthony po prostu musiał się uspokoić. Pewne rzeczy go przerażały, a to była właśnie jedna z nich. Wieczne życie mu odpowiadało i prawdę mówiąc wcale nie chciał go kończyć, a myśl, że tak mogłoby być za kilkanaście lat... To właśnie była jedna z wielu jego obaw, które miał. Nie zawsze mieli róże pod nogami, w tym świecie trzeba walczyć o swoje, a kto stoi wyżej ten ma znacznie lepiej. Ci przegrani... cóż oni łatwo nie mieli i zawsze podlegali tym, którzy stali wyżej. A żeby nie wylądować na samym dnie musiał przed światem ukrywać swoje słabości. To mogło mu w pewien sposób zagrozić, a żeby tego uniknąć udawał, że nic nie jest w stanie go skrzywdzić.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz