Gemma
Alexander Devile – mężczyzna, którego bali się wszyscy, z wyjątkiem niej. Może była tylko głupią gęsią, która nie wie w co się pakuje, ale w momencie, gdy ujrzała go po raz pierwszy wiedziała, że będzie jej. Nie bez powodu zatrudniła się w biurze, w którym pojawiał się od święta, gdy miał coś do załatwienia. Zanim to zrobiła czekała ją długa droga i walka z ojcem, który skutecznie chciał ją od tego pomysłu odciągnąć. Po kimś jednak miała ciężki charakter i na pewno nie było to po tej miernocie, która wydała ją na świat. Kilka gróźb, mocno zaciśnięte blade, długie palce u szyi i dostawała to, czego chciała. Gemma Atwood była urodzoną aktorką, od najmłodszych lat była przyzwyczajana do tego, że dostaje wszystko – począwszy od zabawek, a zakończywszy na żądaniu krwi prosto z nadgarstka od matki, która nawet nie zająkała się słowem i jak ostatnia idiotka odsłaniała wiecznie poraniony nadgarstek. Być może to moment, w którym zabiła własną matkę ją zmienił, a może ten, w którym pierwszy raz rzuciła się ojcu do gardła – sama nie wiedziała. Po tych incydentach wiedział już, że nie można z nią zadzierać. Miała od najmłodszych lat podsuwaną najlepszą krew pod nos, rosła w siłę i w końcu, choć ojciec był od niej ponad czterysta lat starszy, okazała się być silniejsza nawet od starego wampira. Miała wciąż jednak instynkty, dzięki którym wiedziała, kiedy ma zachowywać się, jak tępa idiotka. Pierwsze poznanie Alexandra w biurze, gdzie dała mu się podejść, zachowywać się, jakby miał nad nią kontrolę, co nie było nigdy prawdą. A teraz po miesiącach udało się jej go mieć.
Leżał bez ruchu obok, w pełni jej ufając. Trzymała dłoń na jego piersi i wystarczył jeden ruch, aby ją zanurzyć wewnątrz jego ciała i wyszarpnąć wciąż bijące serce, zgnieść je i raz na zawsze pozbyć się wroga wszystkich. Mimo to nie poruszyła się, wzrokiem lustrowała jego nagi tors, twarz. Zapamiętywała drobne szczegóły. Przesunęła dłonią z piersi na umięśniony brzuch, paznokciami musnęła podbrzusze, na co jego ciało zareagowało lekkim drżeniem. Tak niewiele trzeba było mężczyznom, żeby pobudzić w nich jakiekolwiek emocje. Chciała wsunąć ją pod materiał pościeli, gdy nagle poczuła zaciskające się na jej nadgarstku palce.
— Chciałam być miła — warknęła wyszarpując dłoń z jego uścisku — jeszcze godzinę temu absolutnie ci nie przeszkadzało, że ją tam trzymam — dodała przewracając oczami.
Wcale nie oczekiwała od niego odpowiedzi, a już na pewno nie werbalnej. Jego czyny w zupełności jej wystarczyły, a która słowna zaczepka sprawiła, że już nie leżał obok, a na niej. Trzymał teraz w uścisku obydwa nadgarstki pół-wampirzycy. Dobrze, niech myśli, że to on jest w kontroli. Pościel zsunęła się na bok, z czego kobieta niemal od razu skorzystała, po raz kolejny obejmując wzrokiem tyle, ile się dało. Jej wzrok nie mógł ujść jego uwadze, zauważyła tę zmianę w wyrazie jego twarzy. Nieco kpiący uśmieszek, błysk w oczach, które być może i spoglądały z pogardą, ale miały w sobie też coś na kształt podziwu. Rozszerzyła nogi, uniosła biodra i dała mu pełen dostęp do siebie. Na ruch ze strony nieśmiertelnego nie musiała wcale długo czekać, zaledwie chwilę później czuła już go w sobie. Ich ciała po raz kolejny odnalazły wspólny rytm, usta miażdżyły się nawzajem. Gemma otrzymała to, czego chciała.
Zamierzała sięgnąć po jeszcze więcej.
~*~
Wyswobodziła się z jego uścisku.
Obudziła się kilka minut temu. Dopiero teraz udało się jej zasnąć po kolejnej turze udanego seksu z wampirem, który wydawał się nie tracić energii, a mimo to teraz drzemał niczym dziecko. Jej pasował układ śpiącego nieśmiertelnego, który nie będzie jej przeszkadzał w tym, aby sobie pomyszkowała po jego rzeczach. Nachyliła się nad mężczyzną i złożyła jeszcze krótki pocałunek na jego ustach, dłonią dotknęła policzka i ostrożnie wślizgując mu się do umysłu upewniła się, że przez najbliższą godzinę wciąż będzie spał i nie przebudzi się. Wolała, aby nie pokrzyżował jej planów. Zsuwając się z łóżka odnalazła ich ubrania, które leżały na podłodze i w większości były rozerwane i nie nadawały się do kolejnego założenia. Przeszła się przez pokój, odsłoniła zasłonki i okazało się, że słońce powoli wstaje. Musieli spędzić tu naprawdę całą noc, bo doskonale pamiętała, że wchodząc do jego domu zegarek wskazywał dziewiątą wieczorem. Zajrzała do pierwszej szuflady w komodzie, która okazała się być szufladą na bieliznę. Mało zainteresowana zasunęła ją i otworzyła kolejną, tym razem były w niej różne t-shirty i koszule. Zauważyła, że mężczyzna nosił zwykle ciemne kolory i takie głównie były tutaj. Skórzana kurtka, czarna bluzka i ciemne jeansy, połączenie idealne. Lub skrojony na miarę garnitur, w którym prezentował się równie przystojnie co i bez niego czy bez czegokolwiek. W zasadzie w tej chwili nie chciała myśleć o nim w jakimkolwiek ubraniu. Leżał rozłożony na łóżku, całkiem nagi i bezbronny. Odwróciła się w stronę łóżka, aby jeszcze raz spojrzeć na mężczyznę. Przekręciła nieco głowę uważniej przyglądając się nagiemu mężczyźnie. Uśmiechnęła się, a następnie założyła na siebie czarną, zapinaną na guziki koszulę. W tym pokoju poza podstawowymi rzeczami nie było nic, co mogłoby ją zainteresować. Przejrzała nawet łazienkę, ale i tam poza szampanem, którego nie wypili i wanną wciąż pełną wody nie było nic. Mokre ślady na podłodze zdążyły wyschnąć, a gdyby nie szampan i wanna pełna wody nie byłoby po tu żadnego innego śladu po ich zabawie. Sypialnia i łazienka okazały się być zupełnie bezwartościowe do przeglądania. Krótko jeszcze zerknęła na Devile, aby upewnić się, że ten wciąż śpi, gdy wychodziła z pomieszczenia. Miała na uwadze cały czas to, że obecna była tu Betty, która mogła podnieść w każdej chwili alarm, gdyby zorientowała się, że Gemma tu węszy. Z jednej strony było jej żal dziewczyny, ale miała to na własne życzenie. Mając w żyłach krew kogoś tak potężnego, była nikim. Wystarczyło choć trochę się chcieć ustawić, pokazać pazury, które z całą pewnością miała, tylko głęboko schowane. Gemma wiedziała, że gdyby nie wzięła spraw w swoje ręce skończyłaby dokładnie tak samo, jak biedna Betty. W przypadku pół-wampirów śmierć była wybawieniem, ona miała na tyle szczęścia i rozumu, aby postawić na swoim. Stała się oczkiem w głowie matki i ojca, co w późniejszym wieku nauczyła się wykorzystywać i proszę – kręciła się po rezydencji Alexandra Devile, którego obawiali się wszyscy.
CZYTASZ
Beauty and The Beast
Ma cà rồngŚwiat nigdy nie był taki jak sobie to wyobrażaliśmy. Nikt nie spodziewał się tego, że pewnego dnia z mroku wyłonią się istoty o których do tej pory tylko czytaliśmy w książkach. Wszystkie historie, filmy i seriale okazały się jednak być prawdą. Z po...