Rozdział dziewiąty

4.6K 252 61
                                    

Alexander

Wdech. Wydech.

Powtarzała tą czynność przez nieokreślony czas, wpatrując się załzawionymi oczami w sufit. Łzy wciąż spływały po jej policzkach, bardzo wyraźnie oznajmiając co właśnie się wydarzyło. Mimo szczerych chęci nie była w stanie się poruszyć, a każdy najmniejszy ruch przyprawiał ją o ból. Na policzku czuła ślinę wampira, którą została łaskawie obdarzona, kiedy ten zakończył swoje dzieło postanawiając ją zostawić w takim stanie samą sobie. Nawet nie próbowała podnieść ręki, albo chociaż kawałka sukienki, która teraz była jedynie strzępkiem materiały, aby zmyć z twarzy ślinę. Nie potrafiła zrobić niczego, poza płakaniem. Płacz przynosił pewnego rodzaju ukojenie, pozwoliła sobie na to, aby stać się słabą. W tej chwili nawet nie potrafiłaby udawać, że nic się nie stało.

Czas wydawał się jej przedłużać. Nie słyszała nic poza swoim szlochem. Żadnych nadchodzących kroków, żadnego wyśmiewania się z jej osoby. Była tu całkowicie sama, zdana tylko i wyłącznie na siebie. Wiedziała, że nie może tutaj wiecznie leżeć. W końcu do niej wróci. Jeśli się to powtórzy to nie mam już nic do stracenia, pomyślała. Niby mogłaby się bronić, ale i tak nic by jej to nie dało. Był od niej silniejszy, starszy i co najważniejsze był wampirem. Potrafił przejrzeć jej umysł, każdą myśl, każde wspomnienie, niekoniecznie się przy tym wysilając. Zmęczona płakaniem, teraz była w stanie już tylko pociągać nosem i mrugać oczami. Po czasie zmusiła się do tego, aby unieść prawą dłoń. W pierwszej chwili ułożyła ją na miejscu, gdzie znajdowało się jej serce. Czuła wyraźnie każde mocne uderzenie. Uderzało o jej żebra, przyprawiając o kolejny rodzaj bólu. Ten jednak była w stanie ignorować, a nawet się przyzwyczaić do odczuwania czegoś takiego. Jednak w porównaniu z tym co czuła po gwałcie, który zaprezentował jej Alexander to było nic. Pikuś, coś łatwego do zignorowania. Zmusiła się do tego, aby przesunąć dłoń niżej. Zaczęła jej drżeć, kiedy po raz pierwszy dotknęła swojego brzucha. Miała świadomość tego, że to tylko jej dłoń. Sama siebie nie byłaby w stanie skrzywdzić, a tak myślała przynajmniej w tej chwili. Z trudem przesunęła ją dalej. Czuła rozerwany materiał sukienki, z każdym następnym centymetrem posuwała się coraz dalej. Dłoń przesunęła na bok, dotykając teraz ledwie palcami uda. Z wielką niechęcią, bo doskonale wiedziała co tam znajdzie, przesunęła dłoń na wewnętrzną część uda. Jęknęła żałośnie, kiedy poczuła lepką maź.

Niemal natychmiast zerwała się z łóżka. Zgięła się w pół, zwracając to co tego dnia udało się jej zjeść. Automatycznie łzy poleciały ciurkiem, z czekoladowych oczu. W ustach czuła nieprzyjemny gorzki posmak, a to jeszcze z cała pewnością nie był koniec. Opadła na kolana, przez ciało brunetki przeszedł nieprzyjemny dreszcz, niosący za sobą ból. Obiema dłońmi oparła się o podłogę, ustawiając je w miejscach, gdzie nie znajdowała się zawartość jej żołądka. Jeszcze tego brakowało, żeby się tym wszystkim ubrudziła. Zaniosła się płaczem po raz kolejny. Już straciła rachubę w tym ile razy zapłakała tego wieczoru. Z całych sił uderzyła pięścią w podłogę, a z jej ust wyrwał się głośny wrzask, który w tym momencie bardziej przypominał próbującego wyć szczeniaka niż prawdziwy wrzask, wypełniony bólem. Jakby tylko miała trochę więcej siły, tylko odrobinę z całą pewnością wyglądałoby to zupełnie inaczej. Klęczała w tym ciemnym pokoju, z krwią spływającą po udach i na dłoni, z gorzkimi łzami, które kapały na panele, z wymiotami pod sobą.

Była beznadziejna.

Była niczym.

Właśnie o to mu chodziło. Sprawić, żeby czuła obrzydzenie do samej siebie. Lęk przed samą sobą. Wątpiła, że jeszcze kiedykolwiek będzie potrafiła spojrzeć na siebie w lustrze i patrzeć na własne odbicie tak jak dawniej. Z uśmiechem, beztroską w oczach. Próbowała przekonać samą siebie do tego, że powinna być silna. Pokazać mu, że to nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Że przeżyje i będzie wdzięczna za tą lekcję. Boże! Jakie ona opowiadała bzdury! Kto potrafiłby normalnie żyć po tym, kiedy zostanie zgwałcony? I to na dodatek dwa razy tego samego wieczoru! Załkała głośno, a włosy opadły na szczupłą twarz brunetki. Musnęły ostrożnie policzek, porywając pojedynczą łzę, która akurat spływała z kącika jej oka. Mogła próbować, mogła spróbować zapomnieć, udawać silną, ale wiedziała, że złamie ją przy najbliższej okazji po raz kolejny. Da jej powód do tego, aby wylewała łzy po raz kolejny. A na to pozwolić nie mogła, musiała się jakoś obronić.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz