Rozdział dziesiąty

4.6K 198 24
                                    

Alexander

Płacz, który usłyszał zaraz po wyjściu z pokoju nie zrobił na nim większego wrażenia. Słyszał ten dźwięk tak wiele razy, że nie robiło to na nim już żadnego wrażenia. Myślami był już daleko. Anabelle i wszystko co było związane z tą dziewczyną zostawił daleko za sobą, a przynajmniej na chwilę obecną. Schodząc po schodach zatrzymał się przy ogromnym oknie. Sięgało ono od podłogi do sufitu. Miał stąd świetny widok na rozległy las, który otaczał jego rezydencję. Pogoda była ponura, zanosiło się na deszcz. Bardzo też możliwe, że niedługo zacznie się burza. Zatrzymał się zaledwie tylko na parę sekund, kiedy zszedł ze schodów skierował się w stronę pomieszczenia, gdzie trzymana była zwykle Betty. Od wczorajszego wieczoru do niej nie zaglądał, zostawiając samą sobie. Zastanawiał się czy nie powinien jej tu zostawić, ale na górze została Ana. Doskonale wiedział, że gdyby tylko spróbowała mu uciec skończyłaby o wiele gorzej niż wczoraj, a poza tym nie wyglądała na wystarczająco silną, aby chociaż pomyśleć o ucieczce. Jednak w razie czego musiał mieć pewność, że brunetka nawet o tym nie pomyśli.

Wchodząc do chłodnego pomieszczenia znajdującego się w piwnicy rezydencji, usłyszał jak dziewczyna porusza rękami. Grube łańcuchy uderzyły o ścianę, wydając przy tym dość głośne dźwięki. Och, jasne wiedział, że tego typu zabezpieczenie jest niepotrzebne. Zwłaszcza przy Betty, która się nauczyła bycia posłuszną bardzo dawno temu, lubił mieć po prostu wszystko pod kontrolą, a dzięki temu wiedział, że dziewczyna nigdzie nie będzie w stanie uciec. Prawdę mówiąc bałaby się nawet o tym pomyśleć, bo wiedziała, że gdyby to zrobiła nie zawahałby się nad tym i by ją ukarał. Wiele razy wyłapał za to, że się go boi, uważa za potwora i pragnie umrzeć, ale wie, że to nigdy nie nastąpi. Nie dopóki on żyje. A żyć zamierzał jeszcze przez bardzo długi czas, więc niestety, ale wolność nie nadciągała z żadnej strony. Stanął przed drzwiami, które były zrobione z krat i wbił wzrok w dziewczynę.

Podkuliła jeszcze bardziej pod siebie nogi, unikając spoglądania w te przerażająco niebieskie oczy, które tak jak zawsze nie zdradzały niczego. Powinna była być przyzwyczajona, ale nie mogła nic poradzić na to, że mężczyzna przerażał ją za każdym razem, kiedy się tutaj pojawiał. Co prawda wczorajszego wieczoru dostała od niego całą torebkę krwi, za co była ogromnie wdzięczna, ale równie dobrze mogło to znaczyć, że będzie chciał czegoś w zamian. Lub za krew będzie chciał się nią zabawić. Sprawić jej jak najwięcej nieprzyjemności. Powoli poruszyła zdrętwiałymi nadgarstkami, a ból, który przez dłuższy czas był uśpiony właśnie się przebudził. Syknęła cicho, kiedy łańcuchy wbiły się w jej poniszczone nadgarstki. Miała mocno zdartą skórę, a już nawet jej zdolności do tego, aby sama mogła się uleczyć nie nadawały się do niczego. Zbyt wiele krwi straciła i była za bardzo wyczerpana, aby chociaż trochę się ,,naprawić". Betty po raz kolejny poczuła jak ciepła ciecz spływa po jej rękach, brudząc materiał niebieskiego sweterka, który już i tak był ubrudzony w jej krwi. Nie była pewna czy jeszcze kiedyś będzie mogła liczyć na to, aby uzyskać od niego coś nowego. Dlatego starała się, chociaż było to bardzo trudne, nie wybrudzić i w żaden sposób nie zniszczyć tego niebieskiego sweterka, który był najcieplejszą rzeczą jaką miała. Owszem była nieśmiertelna, ale to nie znaczyło, że nie mogły dopaść ją choroby. Był koniec października, pogoda już od dłuższego czasu nie obdarzyła Anglii słońcem i długo jeszcze mieszkańcy wyspy mieli go nie ujrzeć. Poprzez małe okienko, które się tu znajdowało - tak, Alexander zadbał o to, aby zamiast szyby były również kraty - pozwalało chłodnym kroplom deszczu wpadać do środka, wiatrowi obijać się o ściany pomieszczenia. I w tym wszystkim była ona. Skulona przy ścianie, błagając o to, aby nic nie załapała, bo to chyba było najgorsze co mogło ją teraz spotkać. Poza jej właścicielem oczywiście.

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz