Rozdział drugi

8.9K 422 108
                                    

Anabelle

Wpatrywałam się w stojące przede mną puste krzesełko, starając się zrozumieć co właśnie się wydarzyło. Mężczyzna, który się do mnie przysiadł zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił. Przed oczami wciąż miałam jego przystojną twarz. Byłam pewna, że zapamiętam go na bardzo długi czas. Osób z takim wyglądem nie zapominało się ot tak, a ja miałam dziwne wrażenie, że brunet swoim zachowaniem sprawił, że miałabym trudności z nie zapamiętaniem go.

Wzięłam do ręki kubek z czekoladą, ale nie upiłam ani jednego łyka. Nie potrafiłam. Odstawiłam go z powrotem na stolik, decydując się w końcu ruszyć i znaleźć mamę. Ze wszystkich sił starałam się nie myśleć o tym krótkim, dziwnym spotkaniu. Nie wiedząc czemu miałam złe przeczucia co do tego spotkania, ale to jeszcze nie musiało przecież nic znaczyć, prawda? Nie znałam tego mężczyzny, a w jego ruchach, zachowaniu było coś co od razu drugiej osobie nakazywało być czujnym i ostrożnym jeśli chodzi o kontakt z tym mężczyzną.

Nieznajomy wydawał mi się być drapieżny.

To chyba było dobre słowo do opisania go, ale czy nie przesadzałam? Mogłam snuć domysły na jego temat, ale czy miałam prawo od razu oceniać po kilku zdaniach, które zdążyliśmy wymienić? Nawet nie wiedziałam jak mężczyzna ma na imię i obawiałam się, że mogę się tego nie dowiedzieć w najbliższym czasie. Jeszcze, kiedy się ubierałam moje myśli zaprzątał tajemniczy brunet z niezwykłymi oczami. Wzięłam do ręki torebkę, skierowałam się w stronę reszty sal. Moim jedynym celem było teraz znalezienie mamy i modlenie się o to, aby nie zorientowała się, że w ogóle zniknęłam na jakiś czas. Wolałam chyba sobie nawet nie wyobrażać jak bardzo mogłaby się zdenerwować.


Powrót do domu się przedłużył z czego byłam naprawdę zadowolona. W drodze okazało się jednak, że brakuje nam kilku rzeczy na kolację i musiałyśmy się zawrócić do sklepu. Faktycznie może spacer po supermarkecie nie był czymś niezwykłym, ale dla osoby, która była praktycznie odcięta od świata nawet i przechodzenie między półkami z żywnością okazało się być całkiem ciekawym zajęciem.

Pchałam przed sobą wózek co jakiś czas zatrzymując się, aby obejrzeć interesujący mnie produkt. Z tyłu słyszałam narzekania matki na to, że poruszam się stanowczo zbyt wolno i przyszłyśmy tutaj tylko po parę rzeczy, a nie, aby oglądać wszystkie produkty po kolei. Specjalnie to przeciągałam. O niczym innym nie marzyłam tak bardzo jak o znalezieniu się w domu, ale jeśli miałam okazję do tego, aby pobyć między ludźmi to musiałam ją wykorzystać. Nawet jeśli z nimi nie rozmawiałam i tylko przechodziłam obok. Naprawdę miło było popatrzeć, a będąc zamkniętą w domu nie miałam możliwości na takie rzeczy. Oglądanie innych przez okno też nie było ciekawe i różniło się od oglądania ich na żywo.

– Anabelle – syknęła przez zaciśnięte zęby. Drgnęłam nerwowo. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że stoję w miejscu przyglądając się młodej parze. Mieli na oko czteroletniego chłopca, a dziewczyna nie mogła być wiele starsza ode mnie. Wydawali się być szczęśliwi. Uśmiechnęłam się lekko, sama też tego chciałam w przyszłości, chociaż nie wiedziałam czy byłoby mi to dane przez moich rodziców, którzy robili co robili.

Szłam dalej. Zupełnie straciłam ochotę na to, aby tutaj być. Skręciłam w interesującą mnie alejkę. Reszta zakupów minęła szybko, jedynie przy kasie musiałyśmy dłużej postać. Przyszło więcej ludzi, każdy miał wózek pełen zakupów i samo jakoś tak wyszło. Zapakowałam wszystko do siatek, a mama zapłaciła. Widziałam w jej ruchach jak bardzo się spieszy, aby wrócić do domu. Nerwowo wstukała pin, a jak tylko mogła wyszarpnęła kartę z terminala i schowała ją z powrotem do portfela. Większość osób nas kojarzyła, ale tylko ze względu na ojca, który był właścicielem banku. Domyślałam się też co muszą sobie myśleć o dorosłej kobiecie, która jest trzymana przez swoich rodziców w domu i nawet nie może się sprzeciwić. Oni nie wiedzieli tego co ja, ani tego co moi rodzice. I chociaż bardzo chciałam ich w jakikolwiek sposób obronić to wiedziałam, że to nie ma sensu, a ich paranoja jest, aż nazbyt przesadna. Wampiry były tutaj na porządku dziennym, od bardzo długiego czasu rządziły naszym światem i nie było możliwości, aby się cokolwiek zmieniło. A przynajmniej ja nie sądziłam, że coś się zmieni. Będąc szczerą wampiry mi nie przeszkadzały, nigdy nie ucierpiałam przez stworzenia nocy, ani nie spotkało nic złego mojej rodziny z ich strony. Dopóki wypełnialiśmy swój obowiązek dzielenia się z nimi krwią byli dla nas przyjaźni. Naprawdę nie wiedziałam dlaczego wiele osób nie rozumie tej prostej zasady, która została ustalona sto lat temu, kiedy postanowiły ujawnić się po raz pierwszy na świecie?

Beauty and The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz