Alexander
Brunetka gwałtownie odsunęła się od niego.
W jej ciemnych oczach widział przerażenie, a przecież jeszcze nawet niczego nie zrobił! W tej chwili naprawdę nie miała się czego obawiać, a skuliła się na tym krześle jakby co najmniej miał jej zamiar zrobić krzywdę. Nie teraz, a na pewno nie przy jej rodzicach. Mogli się jeszcze rozmyślić czego, Devile nie chciał. Westchnął bezgłośnie, sięgając po niezaczęte wino dziewczyny. Zamoczył usta w ciemnym napoju, biorąc kilka łyków. Zerknął przelotnie na jej rodziców, którzy chyba czekali na jego ruch, a tak przynajmniej mu się wydawało. Wiedział, że nie ma sensu dawać im pogadać z Anabelle, bo nie są po prostu w stanie jej tego wyjaśnić w taki sposób w jaki zrobi to on. Zignorował jak na razie to, że ta mała się trzęsie jak osika i najwyraźniej nie ma zamiaru z nim w ogóle rozmawiać.
Wyczuwał strach dziewczyny. W pewien sposób rozkoszował się tym, że na sam jego widok zaczynała drżeć, a niespełna kilkanaście minut temu tak głupio lgnęła do niego. Z pewnością to było wywołane tym, że nie miała świadomości kim tak naprawdę jest.
Nachylił się nad nią.
Jeszcze w ogrodzie widział jak bardzo go pragnęła, a teraz te wszystkie pozytywne emocje zniknęły. Alexander zaśmiał się cicho, wyprostował się i oparł o stół. To było doprawdy zabawne. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem miał okazję do tego, aby tak się bawić przy oglądaniu cierpienia. Najlepsze w tym wszystkim chyba było to, że tak naprawdę jeszcze nic nie zrobił, a oni wszyscy (poza Marthą) zdawali się wręcz drżeć ze strachu na samą myśl o tym co zaraz postanowi zrobić wampir. Faktycznie, miał w planach trochę krwawych zabaw, ale to nie znaczyło, że zamierza je wykonać już teraz. Nie przy jej rodzicach, nie w mieście. Mimo wszystko wciąż musiał przestrzegać tych durnych zasad, które dla niego samego były naprawdę niezrozumiałe. Gdyby tylko dopuścili go do tego, aby to on ustalał zasady to ludzie nie byliby traktowani w tak łagodny sposób jak są traktowani teraz. To było tylko pożywienie, chodzące woreczki z ciepłą krwią i nic poza tym. Czasami też można było wykorzystać niektóre osobniki w inny, całkiem przyjemny sposób.
– Nie – szepnęła cicho, a właściwie ledwie poruszyła ustami. Nie trudno się było domyślić, że nie chciała razem z nim nigdzie iść, ale nie miała żadnego wyboru. Została już sprzedana, należała teraz tylko i wyłącznie do niego.
– Przeliczcie pieniądze – rozkazał. Wiedział, że znajduje się tam równe pół miliona, (wciąż się zastanawiał czemu akurat tyle im zaoferował), ale wolał, aby przy nim je przeliczyli, a później nie robili mu zupełnie zbędnych awantur o to, że trochę im brakuje.
Tak jak się spodziewał pierwsza poderwała się z miejsca Martha. Kobieta dosłownie dopadła do srebrnej walizki. Trzymała ją mocno, jakby się bała, że zaraz ktoś jej ją zabierze. Alexander uważnie obserwował reakcję brunetki na to co robi jej matka.
Przerażenie, szok i niedowierzanie.
Może i był całkiem wyprany z emocji, ale w swoim długim życiu nigdy nie spotkał się z takim typem człowieka. Oczywiście nie raz ktoś mu proponował siebie w zamian za pieniądze, zwykle to byli jednak rodzice, którzy starali się zapewnić dobre życie swoim dzieciom, a w przypadku Marthy i Petera woleli zapewnić sobie bogate życie, niż zabezpieczyć własne dziecko. Och, nie miał zamiaru narzekać. To chyba byłaby ostatnia rzecz na jaką ma ochotę, dostał od nich piękną dziewczynę, a jego majątek ani trochę na tym nie ucierpiał. Czego mógł chcieć więcej?
Zerknął znowu na Marthę, która przeniosła się razem z walizką na niewielką kanapę i liczyła uważnie pieniądze. Prychnął w myślach. Niezwykłe, do czego może doprowadzić chciwość.
CZYTASZ
Beauty and The Beast
VampirosŚwiat nigdy nie był taki jak sobie to wyobrażaliśmy. Nikt nie spodziewał się tego, że pewnego dnia z mroku wyłonią się istoty o których do tej pory tylko czytaliśmy w książkach. Wszystkie historie, filmy i seriale okazały się jednak być prawdą. Z po...