Rozdział 14 To musisz być ty...

9.7K 398 10
                                    

Czułam jak coś się porusza, byłam w samochodzie, nawet nie otwierając oczu mogłam to wyczuć. Co się stało? Nagle wszystko zaczęło mi się przypominać. O nie, nie, nie. To nie może być prawda. Proszę niech obok mnie będzie Aiden, jadący prosto do mojego kochanego domu. Błagam. Powoli otworzyłam oczy, zobaczyłam czarne obicie przedniego fotela. Znajdowałam się z tyłu, nie widziałam więc twarzy kierowcy. Wiedziałam jednak, że próbuję oszukać sama siebie. To nie był nasz samochód, a ja nie wsiadałam do tyłu, kładąc się na szerokość całych siedzeń. Co teraz? Co mam zrobić? Spojrzałam na drzwi przy swojej głowie, moja jedyna szansa, lub próba samobójcza. Poderwałam się jak oparzona i chwyciłam za klamkę, pociągnęłam i udało się! Drzwi się otworzyły! Niestety prędkość jaką jechaliśmy była na tyle duża, że bałam się wyskoczyć. Czułam że zwalniamy, ale wiedziałam że nie będę miała żadnej szansy na zatrzymanie jakiegoś samochodu jeśli całkowicie staniemy. Musiałam zaryzykować, wyskoczyłam z auta i od razu zderzyłam się z twardym asfaltem, przeturlałam się kilka metrów do tyłu. Jęknęłam przeciągle, nigdy tego nie robiłam i nie sądziłam, że kiedykolwiek będę do tego zmuszona więc nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie tak bardzo bolało. Zignorowałam jednak ten ból i z trudem, ale się podniosłam.  

-O nie..- po raz kolejny jęknęłam żałośnie, byliśmy w jakimś cholernym lesie i nie widziałam żadnego auta, które by tędy przejeżdżało. 

-Katherine!- krzyknął ten psychiczny facet, na co cała zadrżałam. Nigdy jeszcze tak się nie bałam. Nie mogłam się poddać. Zmusiłam swoje nogi do kulawego biegu, wiedziałam że to nic nie da, ale i tak próbowałam z całych sił- Zatrzymaj się! 

-Zostaw mnie!- krzyknęłam, łzy po raz kolejny zebrały się w moich oczach. Powoli zamazywały mi obraz, nie zorientowałam się nawet kiedy sama weszłam w brutala, który błyskawicznie znalazł się przede mną. Jak tylko jego dłonie mnie dotknęły, krzyknęłam przeraźliwie. 

-Cii, spokojnie- słucham?! On? Uspokaja mnie? 

-Będę spokojna, jak mnie wypuścisz- wyszeptałam. 

-Nie mogę Katherine, jeśli byłabyś choć trochę cierpliwsza, dowiedziałabyś się dlaczego- nie czekając na moją reakcję, podniósł mnie i zaniósł do samochodu. Otworzył bagażnik, po czym posadził mnie na jego brzegu. Stanął tak, że moje nogi były uwięzione między jego i dodatkowo ściśnięte. Chwilę później nachylił się nade mną, a ja w odruchu obronnym zaczęłam się oddalać. Ten parł na mnie jeszcze bardziej, prawie położyłam się całkowicie, kiedy zza mojej głowy wyjął apteczkę- nie bój się mnie, nie lubię na to patrzeć. 

-Sam na to zasłużyłeś- rzuciłam, nim najpierw to przemyślałam.  

-Wiem- powiedział i złapał mój podbródek i uniósł go do góry, a następnie w prawo. Syknęłam, gdy dotknął mojego policzka nasączonym wodą utlenioną wacikiem. Następnie zajął się dłońmi, ramionami i nogami na których było najwięcej zadrapań- chyba skręciłaś kostkę- westchnął ciężko. 

-Ciekawe przez kogo- warknęłam, na co spojrzał na mnie groźnie. 

-Wybacz że nie przewidziałem, iż pewna wariatka postanowi wyskoczyć z jadącego auta- warknął i oparł się rękoma po moich bokach. Tym razem postanowiłam nie chować głowy w piasek, sama przybliżyłam się do niego, tak że byłam na wysokości jego twarzy. Zmrużyłam oczy i wyszeptałam groźnie. 

-Też nie przewidziałam spotkania psychopaty, który mnie porwie i zmusi do tak głupiej decyzji- przez chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy z zaciętością, jednak kiedy jego wzrok zjechał niżej, gwałtownie się odsunął.

-Tym razem nie wywiniesz się od szpitala- prychnęłam. 

-Świetnie. Możemy jechać nawet teraz, chętnie powiem im co mi zrobiłeś- zacisnął pięści, nie wiedziałam czy to rozsądne tak go denerwować, ale nie miałam też zamiaru siedzieć grzecznie. Czas strachu definitywnie minął, teraz liczy się tylko powrót do rodziny.  

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz