-Derek? Co ty tutaj robisz?- spytałam podchodząc do zimnych krat, które odgradzały mnie od dziecka.
-Zabrali nas kilka dni temu.
-Nas?- mówił o Vivienne?
-Mnie i tą dziewczynkę. Jest miła, mówiła że ma na imię Vivienne, i że wszystko będzie dobrze i mam się nie bać- zuch dziewczynka- ja też jej powiedziałem, że przyjdziesz po nas.
-Widziałeś to? Wiedziałeś że się zjawię?- pokiwał główką.
-Nigdy być nas nie zostawiła- moje serce ścisnęło się mocno, kiedy zorientowałam się, że nawet nie wiedziałam o porwaniu Dereka. Poczułam się złą osobą.
-Masz rację, nigdy cię tu nie zostawię- rozejrzałam się uważnie, a kiedy dostrzegłam wystającą ze ściany cegłę, bez namysłu chwyciłam ją i zaczęłam ciągnąć w swoją stronę. Syknęłam kiedy udało mi się ją w końcu uwolnić tym samym raniąc się w dłoń. W słabym świetle dostrzegłam dwie rany, głębokie zadrapanie spowodowane kamieniem, oraz długie cięcie wykonane przez czarnego kruka. Zignorowałam to jednak i podeszłam do celi- Derek odsuń się jak najdalej- gdy tylko to zrobił, zaczęłam uderzać mocno w kłódkę. Robiłam to tak długo, aż w końcu metal puścił. Otworzyłam szybko przejście, wyrzuciłam kamień, a następnie kucnęłam przed chłopcem zgarniając go w swoje ramiona- już dobrze, jestem tu- dziecko ufnie wtuliło się we mnie.
-Co teraz?
-Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
-A co z Vivienne?- przegryzłam ze zdenerwowania wargę.
-Nie byliście tu razem?- nadzieja umiera ostatnia, niestety pokręcił przecząco główką.
-Byliśmy razem tam.. na górze,w ciemnym pokoju, do którego prowadzą ogromne schody. Idzie się do niego przez takie duże, wysokie pomieszczenie, i trzeba podnieść głowę by móc zauważyć pokój na poddaszu, tam nas trzymali, dopóki nie przyszła pani która spojrzała na nas, dotknęła mojej głowy i kazała pójść ze mną na dół. Mówiła że jestem dzielny i bardzo im pomogę- co? To znaczy że.. Cholera. Obróciłam się szybko i dosłownie w ostatnim momencie uniknęłam ciosu prosto w tył głowy. Automatycznie pociągnęłam Dereka za sobą, chowając go za plecami.
-Musiałeś tak dużo paplać bachorze? Po czyjej jesteś stronie?- warknął wysoki, blond włosy chłopak. Na oko był niewiele starszy ode mnie.
-Nie mów tak do niego!- krzyknęłam, trzymając dłoń za plecami tak, żeby czuć obecność Dereka.
-Zamknij się suko! Gdyby nie piekło, które rozpętało się na górze, nie miałabyś najmniejszych szans- to dlatego nikogo tu nie spotkałam i miałam tyle czasu na uwolnienie Dereka. Bitwa się zaczęła. To nie zmieniało jednak, mojej obecnej sytuacji. Mimo że byłam dużo bardziej wysportowana niż mój przeciwnik, to nie znałam zbyt wielu metod ataku. Chodziłam w szkole na samoobronę, ale niewiele z tego wyniosłam. Kiedy myślałam, że moje szanse i tak są równe zeru, poczułam jak coś wsuwa się w moją dłoń. To Derek dał mi coś płaskiego i śliskiego, nie miałam pojęcia co to, jednak wiedziałam, że w tej chwili ta broń była moim jedynym sprzymierzeńcem. Postanowiłam wykorzystać pierwszą nadarzającą się okazję. Wraz z jego skokiem na moją osobę, wyprowadziłam cios, który nie trafił tam gdzie zamierzałam. Zszokowana stałam na wprost mężczyzny, którego oczy powoli gasły. Jak tylko jego ciało zaczęło opadać, puściłam duży kawałek szkła, który cały pokryty był ciemną krwią mojej.. mojej ofiary. Wszystko stało się tak szybko, że nie do końca przyswoiłam do siebie to co zrobiłam. Celowałam w ramię, jednak biegł w moją stronę tak szybko, że broń którą miałam w dłoni wbiła się wprost w jego szyję, rozrywając tętnicę, skąd w błyskawicznym tępię prysnęła krew naznaczając całą moją osobę, znakiem mordercy. Z przerażeniem spojrzałam na umazaną posoką rękę.
CZYTASZ
Come If You Dare
Hombres LoboOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...