Ciężko oddychałam kiedy Hunter w końcu się ode mnie odsunął, próbowałam spowolnić kotłujące się w piersi serce, co nie powstrzymało mnie przed kolejną próbą odepchnięcia go.
-Jak mogłeś to zrobić?! Co ty sobie myślisz?- zaśmiał się cicho.
-Myślę że ciągle próbujesz zaprzeczyć sama sobie, dobrze wiem jak na mnie reagujesz, jak drżysz gdy cię dotykam, jak twoje serce przyśpiesza na sam dźwięk mojego głosu. Twoje ciało już dawno o tym wie, a mimo to dalej ciągniesz tą farsę.
-Słucham? O czym ty w ogóle mówisz? Ja Cię nie znam! Jesteś dla mnie totalnie obcym człowiekiem, więc czego ode mnie oczekujesz?- spytałam wzburzona.
-Abyś zaakceptowała prawdę- powiedział cicho i znów pochylił się w moją stronę- żebyś nie broniła się przed tym- drgnęłam lekko, gdy ustami dotknął mojej linii żuchwy- nie karciła się za każdy odruch, jaki wywołuje w tobie mój dotyk- przeszedł na moją szyję, którą powoli zaczął całować- przestała się wstrzymywać- wyszeptał i pocałował mój kącik ust, wiedziałam co nastąpiłoby za chwilę, więc gwałtownie uderzyłam w jego klatkę piersiową odsuwając go na odległość jego ramion.
-Dość!- krzyknęłam i nim zdążyłam to przemyśleć moja dłoń z impetem spoliczkowała Huntera, którego głowa lekko przechyliła się na bok. Wstrzymałam oddech kiedy odetchnął głęboko przez nos i spojrzał na mnie tak czarnymi oczami, że tęczówka nawet nie odróżniała się od źrenicy.
-O nie kochanie, tak nie będziemy się bawić- warknął i podniósł się ciągnąc mnie za sobą, tym razem jednak zmienił swoją taktykę i nie będąc specjalnie delikatnym przerzucił mnie sobie przez ramię co skwitowałam cichym jękiem, gdy zorientowałam się że jest kompletnie nagi, nagi i ciepły. Przez to całe leżenie na zimnej ziemi moje ciało się wychłodziło, a on był doskonałym grzejnikiem, szkoda tylko że aktualnie to nie jego potrzebowałam do szczęścia. Zamknęłam oczy i zmusiłam się do opanowania bicia serca, które wręcz sprawiało mi fizyczny ból. Cicho krzyknęłam kiedy Hunter gwałtownie sprowadził mnie na dół trzymając za ramiona, dopiero w tamtym momencie zorientowałam się że jesteśmy już w pokoju gdzie wcześniej spałam. Spojrzałam na brązowowłosego który nie przerwanie miał czarne tęczówki wpatrujące się we mnie. Odwróciłam się w prawo chcąc oddalić się od niego, jednak jego ręka natychmiast zagrodziła mi drogę ucieczki uderzając w ścianę koło mojej głowy- gdzieś się wybierasz?- miałam okropne uczucie deja vu, kiedy usłyszałam te słowa skierowane do mojej osoby- znów uciekniesz? Nie sądzisz że jest to bezcelowe?- zacisnęłam zęby.
-Nie. Myślę natomiast, że to twoje zachowanie takie jest. Nigdy nie sprawisz że będę ci posłuszna. Będę dalej próbować, nieważne ile razy mnie złapiesz, nakrzyczysz czy ukarzesz- widziałam jego rosnącą irytację- wrócę do domu, a wtedy zadbam żebyśmy się już nigdy więcej nie spotkali- zaśmiał mi się w twarz.
-Naprawdę? To właśnie chcesz zrobić? Odpychać mnie, bronić się przed każdym najmniejszym dotykiem- odwróciłam głowę gdy palcem przejechał po moim policzku- ranić nie tylko mnie- przybliżył się na tyle, że czułam jego wysportowane ciało na każdym skrawku mojego. Pochylił się do mojego ucha które również naznaczył swoimi ustami- ale i siebie..- na tyle na ile mogłam, odsunęłam go od siebie łapiąc oddech, który mimowolnie przez cały czas wstrzymywałam- nie sądzę, że ci się to uda- szybko przeszłam pod jego ręką i odeszłam na parę kroków.
-Mam na ten temat inne zdanie- syknęłam, i chciałam odejść, ale nie zdążyłam nawet wejść do toalety bo Bloodyworth złapał mnie za przegub dłoni przytrzymując.
-W takim razie zmuszasz mnie do tego abym to zmienił- powiedział cicho i podszedł do mnie od tyłu delikatnie obejmując mnie jedną ręką w pasie, a drugą przekładając przez moją klatkę piersiową. Nie wiedziałam co chce zrobić, ale instynktownie spięłam mięśnie- pamiętasz co dzisiaj widziałaś? I kilka dni temu gdy wracałaś do domu- nic nie powiedziałam, nie chciałam, bałam się- Odpowiedź- rzucił twardo.
CZYTASZ
Come If You Dare
WerwolfOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...